Szczelina czy przepaść

Twórcy na ogół nie zadają sobie trudu koniecznego do zrozumienia przyszłych użytkowników. Ci zaś nie potrafią tym pierwszym przekazać swych oczekiwań. W przypadku komputerów czy, ściślej mówiąc, systemów informatycznych, te problemy występują ze szczególną ostrością.

Twórcy na ogół nie zadają sobie trudu koniecznego do zrozumienia przyszłych użytkowników. Ci zaś nie potrafią tym pierwszym przekazać swych oczekiwań. W przypadku komputerów czy, ściślej mówiąc, systemów informatycznych, te problemy występują ze szczególną ostrością.

Szczelina czy przepaść
Jak nadać przedmiotowi właściwości użytkowe, których oczekuje ten, który ma go stosować? Jak przekazać komunikat o tym, że określony przedmiot w ogóle ma dane właściwości? Jeżeli właściwości tych jest wiele, to jak je usystematyzować, by każda była łatwo dostępna, a droga dotarcia do nich tak prosta, by w jej odnajdywaniu można było zdać się wyłącznie na intuicję wspartą odrobiną inteligencji?

O niedoskonałościach rozwiązań mających umożliwiać współdziałanie człowieka z komputerem napisano już tysiące artykułów i setki książek - z mizernym jak do tej pory skutkiem. Nie oznacza to braku postępu - widać go, ale jest zbyt powolny i skromny, zarówno w zakresie, jak i efektach. Świadczą o tym właściwie wszystkie wypowiedzi autorów esejów składających się na opublikowaną latem br. książkę Social Thinking - Software Practice.

Główny, podnoszony w niej problemem wciąż nie traci na aktualności: nie powstała dotąd zadowalająca metodyka przekładania reguł i zależności występujących w rzeczywistości na zasady działania systemów informatycznych, które to zasady byłyby przyjmowane jako naturalne i poddawały się intuicyjnym wyborom z nich korzystających.

Niezaprzeczalną wartością książki jest wiele prawd i odkryć cząstkowych, także oryginalne punkty widzenia. Mam wątpliwości, czy wszystkie te prawdy i odkrycia składają się w jakąkolwiek całość, którą dałoby się odnieść do nadrzędnej idei tej pracy. To stwierdzenie nie oznacza bynajmniej, że autorzy potraktowali przedmiot swych badań powierzchownie. Wprost przeciwnie - obszar ich poszukiwań poszerza się miejscami do tego stopnia, że mamy do czynienia z etnografią, filozofią, antropologią, socjologią, językoznawstwem i innymi naukami społecznymi, a częste są również wycieczki na dość niepewne - zwłaszcza w tym kontekście - obszary polityki, ekonomii, feminizmu i postmodernizmu. Nie ma co prawda chętnie przy każdej podobnej okazji wymienianych i cytowanych klasyków, takich jak Chomsky, Derrida, Kołakowski czy Levi Strauss, jest jednak i Marks, i Rorty, i Karl Popper. Nawiązuje się także do wyników badań prowadzonych przez Bronisława Malinowskiego pośród lokalnej społeczności na wyspach Trobriandzkich.

Punkty widzenia

Jeden z autorów odnosi układ człowiek-komputer (ostatni rozumiany jako sprzęt i działające na nim oprogramowanie) do relacji aktor (zawsze człowiek) - agent (urządzenie), inny z nich odwołuje się do wywodzącej się z antropologii teorii sieci aktorów, gdzie aktorami mogą być zarówno ludzie, jak i komputery. Nie oznacza to, że ich poszukiwania idą w przeciwnych kierunkach, a wyniki są sprzeczne. Zasadniczo różny jest ich aparat pojęciowy, zastosowany do badania tego samego w istocie problemu.

Jeżeli w całości tego zbioru można znaleźć pewne wspólne motywy przewodnie, to jednym z nich jest bez wątpienia metodyka "projektowania ze współuczestnictwem" (participatory design), zakładająca tworzenie systemów informatycznych ze stałym udziałem przyszłych użytkowników i budowaniem kolejnych prototypów, przybliżających stopniowo przyszły, docelowy system. Nie jest to koncepcja nowa - już na pierwszym kursie analizy i projektowania (a było to pod koniec lat 60.) wbijano nam do głowy konieczność udziału przyszłych użytkowników w całym, od początku, procesie powstawania systemu informatycznego.

Nowatorskie jest to, że ten rodzaj projektowania ma tu silne piętno skandynawskie, co wynika zapewne i z tego, że spory odsetek autorów pochodzi z tego kręgu kulturowego. Sami zresztą podkreślają, że projektowanie ze współuczestnictwem wcale nie jest społecznie neutralne i ma silne związki z polityką i demokracją. Demokracją - dodajmy - w wydaniu skandynawskim, która zasadza się na znacznym wpływie ruchów związkowych i autentycznym liczeniu się z opiniami społeczeństwa.

Pewną bardziej wyrafinowaną i także wielokrotnie przywoływaną w omawianej książce odmianą projektowania ze współuczestnictwem jest "współpraca wspomagana komputerowo". Są to różne metody wspomaganego komputerowo tworzenia systemów, w którym znacząco uczestniczą przyszli ich użytkownicy. Metody te zresztą, po dużym rozgłosie, jaki nadano im w latach 80, nigdy nie stały się - tak jak zapowiadano - głównymi sposobami tworzenia systemów informatycznych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200