Dzień bez e-maila

Kiedyś dawno temu przeciwnicy telewizji usiłowali propagować dzień bez włączonego telewizora.

Kiedyś dawno temu przeciwnicy telewizji usiłowali propagować dzień bez włączonego telewizora.

Jak łatwo zauważyć, nie udało się, wręcz przeciwnie, średni Polak spędza codziennie zdaje się nieco ponad 3 godziny przed tzw. szklanym ekranem i robi to 7/365. Gdyby mógł, to pewnie byłoby to 24/7/365, jak w dobrze prowadzonym dziale komputerowym.

Największym zmartwieniem wszystkich menedżerów IT jest oczywiście zapewnienie jak najkrótszego czasu wyłączenia usług sieciowych, a w szczególności dostępu do serwerów pocztowych oraz zasobów danych.

Zdarzyło mi się jakiś czas temu przeżyć taki koszmar zarządzającego sporą siecią. W trakcie instalowania nowych przełączników w skomplikowanej topologii sieci lokalnej z dwoma wyjściami na świat, kilkoma budynkami oraz przeszło dwiema setkami użytkowników coś tam się nie udało i przez ponad dwa dni serwer pocztowy był widziany tylko wewnątrz sieci, bez żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Jest oczywiste, że mój telefon, jako osoby odpowiedzialnej za tzw. całokształt działania sieci, dzwonił na okrągło. Przy okazji dowiedziałem się, w jakich to dziwnych miejscach nasi użytkownicy bywają i muszą tam także sprawdzać pocztę.

Kiedy wreszcie trzeciego dnia okazało się, że wystarczyło zmienić jedną liczbę w ustawach sieciowych serwera (tzw. maskę), moje życie znowu zaczęło być przyjemne, choć codzienny brak telefonów odbieram jako pustkę bytu. Badając sprawę awarii, bo tak to drobne przeoczenie trzeba nazwać, zacząłem interesować się przede wszystkim, czy jakaś poczta nie zaginęła. Poza narzekaniem poczmistrza z uniwersyteckiego serwera, żeśmy mu zapełnili dużą część dysków, okazało się, że żadnych specjalnych strat nie było. Swoją drogą przekracza ludzkie pojęcie, ile poczty może otrzymywać dziennie jedna osoba - dopiero jak się ta poczta zbiera w jednym miejscu, to widać, ile bajtów krąży po świecie, często gęsto bez żadnego sensu.

Jednakże z mojego punktu widzenia najciekawsze były bardzo osobiste uwagi wielu użytkowników. Otóż po chwilowym szoku, czyli pozbawieniu dostępu do poczty, odkryli oni, że można bez niej całkiem dobrze funkcjonować, ba - kilku przyznało się, że zamiast odpisywać na bezsensowne listy, miało wreszcie czas wziąć się do prawdziwej pracy. Kiedy opowiedziałem powyższą historię pewnemu dyrektorowi dużej firmy farmaceutycznej, po chwili wahania oświadczył, że on też ma wrażenie, iż łatwość robienia cc: w odróżnieniu od ręcznego kopiowania dokumentów na ksero spowodowała zalew informacyjny, który służy już tylko sam sobie.

Myślę, że w duchu zwiększania produktywności naszych wielce skomputeryzowanych firm dobrze byłoby wprowadzić dzień bez e-maila. Coś na wzór casual Friday, czyli luźniejszej garderoby w piątki. Proponuję, aby środa była takim cichym dniem bez poczty elektronicznej.

Środa, bo na początku tygodnia wszystkie ważne sprawy zostaną załatwione, zaś te, które jeszcze musimy przemyśleć, będą przesunięte na ostatnie dwa dni, po jednym dniu refleksji właśnie w środę. Wszystkich, którzy uważają podobnie jak ja, proszę o osobiste wzięcie udziału w akcji bez specjalnego jej nagłaśniania. Ot, po prostu w środy nie będziemy czytali żadnej poczty elektronicznej ani też na nią nie będziemy odpowiadali. Zobaczymy, czy nasz mały, komputerowy świat nie stanie się przez to odrobinę lepszy. Na pewno zaś będziemy mieli więcej czasu, co do tego nie mam żadnych wątpliwości.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200