TCO kontra szopenfeldziarze

Vabank Juliusza Machulskiego mógłbym oglądać raz za razem, bo cały film to jeden kultowy dialog. Ale chyba najbardziej lubię pierwszą scenę, kiedy Maks i Nuta obrabiają jubilera. Maks początkowo nie wzbudza niepokoju sprzedawcy, bo prosi o rzeczy drobne i niedrogie. Wygląda na nieco nierozgarniętego, przebiera i wybiera; nie wie co to brosza, a co naszyjnik, a kiedy suma staje się naprawdę duża, jak spod ziemi wyrasta Nuta z pistoletem i wreszcie informują jubilera, że to napad.

Vabank Juliusza Machulskiego mógłbym oglądać raz za razem, bo cały film to jeden kultowy dialog. Ale chyba najbardziej lubię pierwszą scenę, kiedy Maks i Nuta obrabiają jubilera. Maks początkowo nie wzbudza niepokoju sprzedawcy, bo prosi o rzeczy drobne i niedrogie. Wygląda na nieco nierozgarniętego, przebiera i wybiera; nie wie co to brosza, a co naszyjnik, a kiedy suma staje się naprawdę duża, jak spod ziemi wyrasta Nuta z pistoletem i wreszcie informują jubilera, że to napad.

Kiedy przeczytałem, że regułą jest, iż Microsoft w nowych wersjach swoich aplikacji przestaje wspierać stare systemy operacyjne, to w pełni uświadomiłem sobie funkcjonowanie maszynki marketingowej tej firmy (i zresztą nie tylko tej). Otóż działa to mniej więcej tak: raz na jakiś czas pojawia się następna wersja programu. Co prawda w zasadzie nie różni się od poprzedniej (a przynajmniej zmiany są bez znaczenia dla zwykłego użytkownika), ale uaktualnienie jest względnie tanie, użytkownicy postanawiają więc je kupić. Ale wraz z nim pojawiają się nowe podręczniki, nowe kursy i nowe egzaminy. Nowy program "jeszcze lepiej integruje się z nowymi aplikacjami", co w praktyce oznacza, że nie może działać bez nich. A do nowych aplikacji potrzebna jest większa pamięć i większy dysk. Jak się ma większą pamięć i większy dysk, to przydałaby się nowa płyta, no a przecież nowe płyty nie mogą działać ze starszymi procesorami. W efekcie coś, co wyglądało na niewinną zmianę jednej tylko aplikacji, zamienia się w kompletny upgrade systemu i zamiast trzystu kosztuje trzy tysiące złotych.

To dokładnie ta sama strategia, którą stosują szopenfeldziarze z Vabanku w sklepie jubilerskim: jak najdłużej nie wzbudzać podejrzeń, a kiedy rachunek jest już wystarczająco wysoki, wyskoczyć ze spluwą.

Rzecz w tym, że strategia ta najwyraźniej przestaje działać. Windows XP sprzedaje się gorzej, niż się spodziewano; podobnie dzieje się z innymi programami. Częściowo tylko jest to skutek recesji. Moim zdaniem znacznie większe znaczenie ma fakt, że firmy zaczęły odważnie i kompleksowo liczyć koszty informatyczne nową metodą. Metoda ta nazywa się Total Cost of Ownership (TCO) i jest przynajmniej pobieżnie znana zapewne większości z Państwa. W jej myśl w koszty zakupu informatycznego należy wliczyć także wszystkie koszty bezpośrednie i pośrednie wynikające z zakupu - a więc także klimatyzację i wykładziny antystatyczne w serwerowni, niezbędne szkolenia, czas pracy potrzebny na instalacje i uaktualnienia, ewentualne przestoje itd. Właśnie z takich analiz wynika, że niewinny z pozoru upgrade aplikacji de facto wymaga wydania wielu tysięcy złotych.

Szefowie informatyki oglądają swoje budżety i widzą, że coraz większa ich część to "wydatki sztywne", czyli koszty utrzymania tego co już jest. Jedynie resztę, która pozostaje, mogą przeznaczyć na nowe inwestycje. Czy będą z nich rezygnować? Raczej nie - po prostu postarają się ograniczyć koszty bieżące infrastruktury. Sądzę więc, że informacja o TCO już wkrótce stanie się elementem ofert handlowych, a może nawet pojawi się na reklamach (TCO naszego firewalla to tylko 200 zł na miesiąc!).

Maks i Nuta uciekli od jubilera z łupem, a potem jeszcze wraz z Kwintą i Duńczykiem obrobili bank Kramera. Ale jestem przekonany, że szopenfeldziarzom, którzy wymuszają zakupy za wiele tysięcy złotych pod pozorem drobnego uaktualnienia, nie pójdzie równie łatwo. Dzisiaj narzekają na recesję, ale jestem spokojny, że jutro pójdą po rozum do głowy. W przeciwnym razie czeka ich zmasowany odwrót klientów ku rozwiązaniom o niższym TCO.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200