Partner z przetargu

Z Markiem Jefremienko, doradcą samorządowym, konsultantem kontraktów w zakresie Partnerstwa Publiczno-Prywatnego, rozmawia Sławomir Kosieliński.

Z Markiem Jefremienko, doradcą samorządowym, konsultantem kontraktów w zakresie Partnerstwa Publiczno-Prywatnego, rozmawia Sławomir Kosieliński.

Partner z przetargu

Marek Jefremienko, doradca samorządowy, konsultant kontraktów w zakresie Partnerstwa Publiczno-Prywatnego

Czy każda współpraca kapitału prywatnego i kapitału publicznego jest partnerstwem publiczno-prywatnym?

Należy odróżnić gospodarstwo publiczno-prywatne od partnerstwa publiczno-prywatnego. Spółka o mieszanym kapitale nie spełnia kryteriów PPP - jej statut wynika z uregulowania prawnego o charakterze ustawowym. Również jeśli gmina zleci sprzątanie firmie prywatnej, to nie można tego nazwać PPP.

Jaka jest więc poprawna definicja?

Jest to współpraca kapitału prywatnego i publicznego w formie kontraktu, mająca na celu wieloletnią dostawę usług publicznych. Takie pojęcie od razu porządkuje sytuację. Dotykamy sfery inwestycyjnej, gdzie dwa podmioty o różnym statusie mogą się swobodnie układać w ramach istniejącego prawa, gdzie oba mają takie same zobowiązania, ale i korzyści. Istotnym czynnikiem jest czas: w klasycznym modelu PPP inwestycja musi trwać wiele lat, zakładając, że został dobrze zbadany rynek dla tej usługi publicznej, iż określono wydajność i zapotrzebowanie, policzono wieloletnie strumienie przepływów finansowych. Słowem, musi być klient zdolny tę usługę kupić.

Zakładam, że strona prywatna z reguły potrafi sobie skalkulować opłacalność inwestycji.

Nie zawsze. W Żyrardowie jest bardzo duży szpital na 600 łóżek, podległy starostwu powiatowemu. Pewien prywatny przedsiębiorca, właściciel tomografu komputerowego, chciał go wstawić do szpitala i świadczyć usługi jego pacjentom oraz klientom z zewnątrz. Szpital, czyli strona publiczna miałaby udostępnić stosowne pomieszczenie. Przedsięwzięcie byłoby finansowane z dwóch źródeł: z kontraktu z kasą chorych oraz z wolnego rynku usług medycznych. Jednakże okazało się, że prawo wymaga, aby ktokolwiek mógł świadczyć takie usługi w szpitalu - publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej (ZOZ), musi być sam niepublicznym ZOZ. Tyle że koszty jego obsługi finansowo-księgowej czy też administracyjnej nadmiernie obciążały właściciela urządzenia. Dopiero trzy tomografy ulokowane na terenie innych powiatów zarobiłyby na NZOZ. I to jest praktycznie niewykonalne. Przedsiębiorcy kalkulowało się zatrudnić specjalistów do obsługi tomografu, ale nie prowadzić od razu ZOZ. Tu PPP zderzyło się z barierą formalnoprawną.

A co się dzieje, gdy zmienia się prawo? Kto ma wziąć na siebie ryzyko zmian?

Obie strony. To wszystko należy przewidzieć w wieloletniej umowie partnerskiej. Spółka o mieszanym kapitale takiej umowy nie ma. W statucie nie ma ujętych przypadków, które mogą zmienić otoczkę prawną, natomiast w umowie cywilno-prawnej - jak najbardziej tak.

Czy w takim razie gdziekolwiek udało się doprowadzić do PPP?

Nie ma tak naprawdę klasycznych przypadków; być może taki warunek spełnia program wymiany praw jazdy sfinansowany przez Hewlett-Packarda, gdzie opłaty za nowe dokumenty do czerwca 2006 r. mają pokryć koszty inwestycji. Natomiast na rynku samorządowym liczymy, że dojdzie do PPP w podwarszawskich Markach. Prywatny inwestor chciałby wybudować oczyszczalnię ścieków i sieć kanalizacyjną dla Otwocka, Radzymina, Józefowa i Marek. Wtedy tylko ma mu się opłacić, przy takiej skali - oczyszczalnia tylko dla Marek nie miałaby ekonomicznego sensu. Pamiętajmy, że PPP jest jak najbardziej rynkowym rozwiązaniem.

W jaki sposób obie strony podzielą się kosztami i zyskami?

Po pierwsze strona publiczna musi określić, jaką chce usługę. Następnie przewidzieć, czy rynek rzeczywiście chce ją kupić i czy sprzedaż będzie opłacalna za dwa lata, pięć, dziesięć lat. Potem strona prywatna wybuduje obiekt, dzięki któremu będą generowane te usługi, lub wniesie określony sprzęt. Samorząd nie inwestuje, nie wykłada pieniędzy na sprzęt czy też budowę pływalni - właścicielem pozostaje prywatny przedsiębiorca. Natomiast samorząd może ułatwić przedsięwzięcie poprzez dobrą obsługę inwestycji, dać grunt pod obiekt, w którym mogłoby działać np. powiatowe centrum geodezyjno-kartograficzne. Jeśli okazałoby się, że usługi świadczone przez stronę prywatną byłyby w pewnej perspektywie deficytowe, kontrakt zapewne zawierałby klauzulę, iż samorząd pokrywałby część kosztów. Strumień przychodów byłby więc podzielony na dwie części: ze sprzedaży usług, np. biletów wstępu na basen, oraz z samorządowej dotacji.

PPP staje się ulubionym tematem wielu konferencji i dyskusji branżowych. Powtarzają się głosy, że należy stworzyć ustawę o PPP.

Taka istnieje w Niemczech i we Francji. Lecz już obecne prawo zezwala na tego typu przedsięwzięcia. Samorząd może nareszcie zaciągać wieloletnie zobowiązania po uzyskaniu zgody prezesa Urzędu Zamówień Publicznych. Bo jak inaczej burmistrz mógłby podpisać umowę, że w 2012 r. miasto będzie dawało właścicielowi basenu tyle a tyle pieniędzy za darmowy wstęp dzieci? Żeby było jasne: PPP nie zwalnia od zorganizowania przetargu publicznego, na co oczywiście narzekają potencjalni inwestorzy. Gmina, zaciągając zobowiązanie, że będzie przekazywać pieniądze za usługi podmiotowi prywatnemu, musi bezwzględnie przygotować Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ) i ogłosić klasyczny przetarg. W Stalowej Woli dzięki PPP ma być wybudowany ratusz. Do przetargu zgłosiło się sześć firm, które pobrały SIWZ, ale ostatecznie się z niego wycofały. Potem jednak przystąpiły do indywidualnych negocjacji. Cóż, polski kapitał niechętnie przyjmuje do wiadomości, co jest normą na Zachodzie, że kontrakty PPP muszą być realizowane poprzez przetarg. Prawdopodobnie, gdy odbędzie się ta wymuszona runda negocjacji i zostanie ogłoszony następny przetarg, te przedsiębiorstwa złożą już swoje oferty.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200