Ból głowy informatyka

Z informatykiem wszyscy obchodzą się dziś jak z jajkiem. Człowiek ten należy obecnie w Polsce do bodaj najbardziej poszukiwanych (w Warszawie jest tak na pewno). Nie musi strajkować, nie musi głodować, nie musi nosić ciężkich transparentów i nadwerężać gardła, wykrzykując antyrządowe hasła. Jedynym zmartwieniem informatyka jest to, że codziennie po pracy zastaje przepełnioną skrzynkę na listy, z ofertami pracy.

Z informatykiem wszyscy obchodzą się dziś jak z jajkiem. Człowiek ten należy obecnie w Polsce do bodaj najbardziej poszukiwanych (w Warszawie jest tak na pewno). Nie musi strajkować, nie musi głodować, nie musi nosić ciężkich transparentów i nadwerężać gardła, wykrzykując antyrządowe hasła. Jedynym zmartwieniem informatyka jest to, że codziennie po pracy zastaje przepełnioną skrzynkę na listy, z ofertami pracy.

Je więc informatyk kolację, w sąsiednim pokoju miga ekran komputera, i pyta żonę: "Kochanie, co byś powiedziała na to, żebym był szefem informatyki..." - w tym miejscu wymienia informatyk jakąś szacowną instytucję. Źona robi kwaśną minę, ale informatyk propozycji takich ma jeszcze długą listę. Któraś z nich na pewno zadowoli wreszcie żonę informatyka.

Podobnie jest wtedy, gdy informatyk w wolnej chwili (a takowych ma informatyk mało) przejrzy w gazetach oferty pracy. Informatykowi jeży się włos na głowie. Mam tylko dwie ręce, a tyle mógłbym zrobić dla kraju. Zastanawia się, czy bardziej zasłużyłby się Ojczyźnie jako administrator, czy konsultant? A może na stanowisku kierownika działu informatyki dałby przykład wzorowej gospodarności?

Informatykowi żyje się jednak ciężko. Informatykowi jest smutno, a to z powodu, właśnie wiecznych nań polowań. Informatyk nie wie po prostu nigdy czy aby nie wycenił się zbyt nisko. Przecież już następnego dnia po zmianie pracy znów pojawiło się kilka znacznie lepszych ofert. Wychodzi więc na to, że informatyk pracuje za darmo.

Informatyk, przynajmniej ten mieszkający w Warszawie, to człowiek urodzony w czepku. Nikt przecież nie uwierzy, że przed dziesięcioma czy piętnastoma laty przewidział taką karierę dla znawców bitów - żeby nie wnikać w inne nie mniej ciekawe elementy wiedzy informatyka - i wstąpił w mury wydziałów, gdzie formowało się przyszłych informatyków. Przeciwnie, informatyka była mało popularna i - co tu dużo ukrywać - nudna (przypuszczam, że dziś jest podobnie). Dzisiejszy informatyk miał więc szczęście. Nauczył się tego, co go interesowało i okazało się, że jego hobby przyniosło mu nieoczekiwanie zawodowy szacunek i pieniądze.

Jest więc przed informatykiem w Polsce wyłącznie świetlana przyszłość - "pogoda dla informatyków" - tak tytułujemy dziś jeden z tekstów. Informatyk może spać spokojnie. Nie zabraknie dla niego zajęcia. Gdzie nie spojrzeć, albo coś/ktoś się postanawia zinformatyzować, albo coś/ktoś, kto to już uczynił, narzeka że ma kłopoty z tym, co wykonał informatyk.

Lepszego czasu dla informatyka być więc nie mogło. Dlaczego jednak informatyka boli głowa. Ponieważ mimo tych wielu przychylnych okoliczności, do których informatyk się nijak nie przyłożył, wali się właśnie informatykowi system. I najgorsze, iż zanosi się na to, że tak będzie zawsze.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200