Chodzi informatyk po urzędzie

Informatyk pracujący w administracji publicznej musi mieć ponadprzeciętną odporność nerwową. I to bynajmniej nie dlatego że kasjerka pod koniec miesiąca wręcza mu mało pieniędzy. Okazuje się, że informatyk nie pracuje w urzędzie dla pieniędzy. Widać to czarno na białym z dokumentu, analizującego zarobki informatyka pracującego w urzędzie.

Informatyk pracujący w administracji publicznej musi mieć ponadprzeciętną odporność nerwową. I to bynajmniej nie dlatego że kasjerka pod koniec miesiąca wręcza mu mało pieniędzy. Okazuje się, że informatyk nie pracuje w urzędzie dla pieniędzy. Widać to czarno na białym z dokumentu, analizującego zarobki informatyka pracującego w urzędzie.

Informatyk pracujący w urzędzie zjawia się w nim każdego dnia, aby poświęcać się dla dobra publicznego. Informatyk pracujący w urzędzie ma do spełnienia misję. Bo jaka inna może być przyczyna tego, że informatyk regularnie od lat zjawia się w urzędzie, otrzymując za to marne pieniądze.

Małe pieniądze nie denerwują informatyka pracującego w urzędzie. Przeciwnie, informatyk pracujący w urzędzie jest dumny z tego, że pracuje społecznie. Bo przecież informatyk od lat pracujący w urzędzie bez trudu mógłby pracować w fabryce, prywatnym zakładzie czy firmie informatycznej, odbierając tam spore pieniądze. Ale wtedy informatyk pracowałby dla pieniędzy. To dopiero mogłoby informatyka pracującego w urzędzie zdenerwować.

Istnieją jeszcze inne przyczyny tego, że informatyk pracujący w urzędzie chce w nim dalej pracować. Otóż informatyka pracującego w urzędzie nie chcą w fabryce, prywatnym zakładzie czy firmie informatycznej. Ale przyczyna ta - wszyscy to wiemy - jest nieprawdopodobna. Jak mogliby nie chcieć informatyka, który potrafi pracować społecznie? Inną, bardziej prawdopodobną przyczyną zahamowania kariery informatyka, jest zamieszkiwanie przez informatyka w miejscowości, w której jest dla niego miejsce tylko w urzędzie. Jeszcze innym powodem kurczowego trzymania się przez informatyka urzędu jest pełnienie przez informatyka funkcji kierowniczej. Pozostaje zresztą ciekawą zagadką, ile pieniędzy trzeba by zapłacić informatykowi-kierownikowi, aby zdecydował się on zrezygnować z posiadanej władzy i podjął pracę za duże pieniądze, ale nie jako szef.

Do tych wszystkich przypadłości informatyk pracujący w urzędzie dawno już przywykł, choć dziwi mnie, jak mogło do tego dojść. Jednak najbardziej dziwi mnie to - i tu podziwiam ponadprzeciętną odporność nerwową informatyka pracującego w urzędzie - że przychodząc każdego ranka do pracy, widzi informatyk stosy kanapek, porozkładanych na serwetkach na biurkach urzędniczek. Widzi obok klawiatury cieknący sok z rozkrojonego pomidora, widzi szklanki z herbatą i kawą, widzi je rano, w południe i po południu. Wiosną i latem widzi informatyk rzodkiewki, ogórki i sałatę, widzi informatyk to życie urzędu, toczące się wokół spożywania kanapek. Widzi to informatyk pracujący w urzędzie i pokornie milczy. A przecież zupełnie normalnym zachowaniem byłaby ucieczka z urzędu. Bynajmniej nie dlatego że mało w nim płacą, a dlatego że życie urzędu nijak się ma do życia informatyka. Dobrze więc, że są wśród nas informatycy o silnych nerwach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200