Spokojny sen pirata

Obecnie działają w Polsce dwie antypirackie linie telefoniczne, jednak przypadki zgłoszeń o poważnym naruszeniu ustawy o ochronie praw autorskich należą do rzadkości.

Obecnie działają w Polsce dwie antypirackie linie telefoniczne, jednak przypadki zgłoszeń o poważnym naruszeniu ustawy o ochronie praw autorskich należą do rzadkości.

"Tu linia antypiracka BSA" - odzywa się głos w słuchawce osoby odpowiedzialnej za obsługę zgłoszeń w polskim przedstawicielstwie międzynarodowej organizacji, zajmującej się ochroną praw autorskich - Business Software Association (BSA), prowadzonym przez Kancelarię Prawniczą Sołtysiński, Kawecki, Szlęzak. W ciągu dwóch miesięcy działania linii przedstawiciele BSA otrzymali ok. 80 telefonów od osób, chcących dowiedzieć się, czym jest i czego dotyczy piractwo komputerowe, a także tych, którzy zamierzali zgłosić przypadki naruszenia od 2 lat obowiązującej w Polsce ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Taka sama linia telefoniczna, prowadzona od dłuższego czasu przez Stowarzyszenie Polski Rynek Oprogramowania (PRO), dała możliwość zgłoszenia przypadku kradzieży programów komputerowych zaledwie 2 osobom.

"Najczęściej pojawiają się pytania, jak wykorzystać oprogramowanie, by pozostać w zgodzie z przepisami" - wyjaśnia Ewa Podgórska, zajmująca się obsługą BSA w warszawskiej kancelarii prawniczej. Jej zdaniem, "ludzie często nie zdają sobie sprawy, czy kupione do użytku prywatnego oprogramowanie można również wykorzystywać w miejscu pracy np. zakładając własne przedsiębiorstwo. Nierzadko również dzwoniący do BSA zgłaszają fakt sprzedaży komputera z preinstalowanym systemem operacyjnym, do którego nie ma dołączonej licencji.

W przypadku naruszenia na dużą skalę praw autorskich producentów oprogramowania, BSA najpierw wysyła list do firmy, która używa nielegalnego oprogramowania, a później ewentualnie przekazuje informacje organom ścigania. "W większości wypadków, po wysłaniu listu firmy decydują się na zakup licencji i nie ma potrzeby wzywać prokuratora" - zaznacza Ewa Podgórska. Jednak do tej pory BSA nie otrzymała sygnałów o "rażącym łamaniu prawa autorskiego".

Do Stowarzyszenie PRO zadzwoniły dopiero 2 osoby, chcące poinformować o przypadku kradzieży. "Jednak z naszych pierwszych doświadczeń wynika, że dzwonią ludzie wyrzuceni z pracy, którzy chcą zemścić się na pracodawcy" - mówi Marek Gondzio, prezes PRO. Według niego, rezygnują, gdy dowiadują się, że ewentualne postępowanie sądowe może trwać w Polsce nawet kilka lat. "Gdyby egzekucja praw była szybsza, dużo więcej osób zgłaszałoby przypadki kradzieży" - uważa Marek Gondzio.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200