Chrońmy lasy

Co by Państwo powiedzieli, gdyby do nowo zakupionego samochodu otrzymali instrukcję jego obsługi, zawierającą wiele cennych porad typu: "Przed wsiadaniem należy upewnić się, czy pojazd ma odblokowane drzwi. Po zajęciu miejsca należy drzwi zamknąć, bez rozmachu i z wyczuciem.

Co by Państwo powiedzieli, gdyby do nowo zakupionego samochodu otrzymali instrukcję jego obsługi, zawierającą wiele cennych porad typu: "Przed wsiadaniem należy upewnić się, czy pojazd ma odblokowane drzwi. Po zajęciu miejsca należy drzwi zamknąć, bez rozmachu i z wyczuciem.

Wdusić lewą nogą sprzęgło (lewy pedał pod kolumną kierownicy) i uruchomić silnik. Włączyć bieg I (do jazdy w przód) lub wsteczny (do jazdy w tył) i lekko naciskając prawą nogą pedał przyspieszenia (prawy pedał pod kolumną kierownicy) z wolna puszczać sprzęgło, wduszone nogą lewą. Pojazd powinien ruszyć bez szarpnięć, a kierunek jazdy należy korygować kierownicą, trzymaną oburącz. W razie konieczności zatrzymania nacisnąć prawą nogą pedał hamulca (środkowy pod kolumną kierownicy), uprzednio zdejmując ją z pedału przyspieszenia i zaraz potem lewą nogą wdusić pedał sprzęgła..." i tak dalej. Wszystko, tylko nie to, gdzie jest skrzynka bezpieczników i który zabezpiecza jaki obwód. Nie wspomnę już o takich drobiazgach, jak dane eksploatacyjne typu: ciśnienie w ogumieniu, zalecane oleje i smary i wiele innych, niezbędnych informacji. Osoba z poczuciem humoru mogłaby ryknąć śmiechem, ktoś dostałby histerii, a inny się załamał. Na szczęście (mam nadzieję ?) tego typu instrukcji nie spotyka się, gdyż producent pojazdu zakłada, na ogół słusznie, że klient, siadając na miejscu kierowcy, posiada prawo jazdy i znane mu są te skomplikowane zasady prowadzenia samochodu.

Przypadki informatyczne jednak "chodzą po ludziach" i nie każdy producent oprogramowania zakłada, że użytkownik potrafi nie tylko obsługiwać klawiaturę, ale nawet czytać, co jest napisane na ekranie - chociaż sztukę czytania musi posiadać, skoro otrzymuje do ręki instrukcję pisaną, a nie nagraną na taśmie.

Niedawno miałem okazję zetknąć się z dużym systemem, do którego w ramach zakupu, jak na poważnego producenta przystało, dołączono także parę tomów dokumentacji użytkowania poszczególnych modułów. Każda z pozycji, na szczęście, nie ma więcej niż kilkadziesiąt stron (i tak nadto - a tyle mówi się o ochronie lasów), nie ma także nadruku "ten egzemplarz powstał z makulatury" - bo to nie książka, tylko wydruk.

Wziąwszy do ręki podręcznik administratora, co mnie najbardziej dotyczyło, dowiedziałem się między innymi że, aby zakończyć pracę, należy z menu wybrać funkcję "koniec", aby nadać uprawnienia użytkownikowi, należy wybrać funkcję "uprawnienia" i tak dalej. Całe szpalty o niczym, a w zasadzie o tym, co i tak widać na ekranie. Natomiast zasad funkcjonalnych ani za grosz. Co lepsze, użytkownicy oprogramowania także czuli się rozgoryczeni, bo ich część dokumentacji była podobnie ambitna, a trochę na komputerach już pracowali, więc potrafią skojarzyć napis na ekranie z klawiaturą. Całości dopełnia skorowidz trudniejszych pojęć, znajdujący się na końcu każdego wolumenu, gdzie możemy przeczytać, co to baza danych, system operacyjny czy terminal.

Mówiło się zawsze, o dokumentacji anglojęzycznej, że pisana jest w sposób bardzo przystępny, niemal od podstaw, tylko tam na podstawach się nie kończyło. Myślę, że firma, której nazwy nie podam, trochę przesadziła, dodając do złożonego produktu instrukcję obsługi klawiatury w wielu odmianach. Myślę też, że gremium sędziowskie Softargu '94 przyznając nagrodę I stopnia, nie przyjrzało się dokumentacji systemu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200