Tysiąc komputerów dla tysiąca tysiąclatek

Koniec wakacji, czyli witaj szkoło. Byczyło się OLE z młodzieżą i ma powakacyjne spostrzeżenia. Młodzież wykazuje pociąg. Pociągi mogą być różne: pod specjalnym nadzorem, do płci niekoniecznie przeciwnej, do kieliszka. Pociąg może być zdrowy lub niezdrowy, pochwalany lub ganiony. Młodzież, jak wynika z moich obserwacji, ma pociąg do komputera.

Koniec wakacji, czyli witaj szkoło. Byczyło się OLE z młodzieżą i ma powakacyjne spostrzeżenia. Młodzież wykazuje pociąg. Pociągi mogą być różne: pod specjalnym nadzorem, do płci niekoniecznie przeciwnej, do kieliszka. Pociąg może być zdrowy lub niezdrowy, pochwalany lub ganiony. Młodzież, jak wynika z moich obserwacji, ma pociąg do komputera.

Młodzież pociągnięta przez komputer wygląda jak mokry kot, jest niewyspana i dostaje dreszczy po pierwszym hauście świeżego powietrza; oczywiście, jeśli uda się ją tam podstępnie zwabić. Młodzież pociągnięta przez komputer zapomina bowiem o bożym świecie. Pociąg młodzieży do komputera jest więc nie tylko niezdrowym, jest także pociągiem grzesznym i jako taki nie powinien ulegać wybaczaniu przez żadną instancję, od katechety poczynając.

Cieszę się, że wziął to sobie do serca także Sanepid i urządza naloty na szkoły podejrzewane o posiadanie komputera (pisałem o tym w poprzednim felietonie). Jedynym bowiem pozytywnym rezultatem pociągu młodzieży do komputera jest malejąca liczba wybitych szyb, rozbitych nosów, potrąconych i przestraszonych staruszek i kotów, by wymienić kilka oczywistych przykładów.

W amerykańskiej szkole publicznej jeden komputer przypada średnio na 73 uczniów, a do końca wieku jeden komputer ma przypadać na czterech uczniów. Nie znam polskiej statystyki. Szkoła polska jest niedoinwestowana, komputerów w niej jak na lekarstwo. Czy jest coś w polskiej szkole, czego mogłoby brakować, a nie brakuje, poza kłopotami i uczniami oczywiście? Nie widzę, nie słyszę. Brakuje wszystkiego. Jeśli jest tak, jak jest - komputery powinny zostać skreślone z listy zakupów niezbędnych w polskiej szkole. Mówię poważnie. Większość z nas używa samochodu i co, gdzie się nauczyło umiejętności jazdy? W szkole? Podobnie z komputerami. Nie wierzę, aby obecna szkoła, poza nielicznymi wyjątkami, mogła nauczyć umiejętności sensownego posługiwania się komputerami. Wśród tych nielicznych wyjątków będą szkoły z dobrymi nauczycielami, i to nie tylko od komputerów. Na mój rozum bardziej potrzeba szkół z dobrymi nauczycielami niż szkół z komputerami.

Polskiej szkole przede wszystkim potrzebny jest dobry nauczyciel. Komputer nie zastąpi dobrego nauczyciela. Problemy dotychczas nie rozwiązane pozostaną nadal nie rozwiązane, nawet jeśli czterech uczniów przypadać będzie na komputer. Umiejętności posługiwania się komputerem nauczy samo życie, tak jak jazdy samochodem czy obsługi sokowyżymałki.

Tym wszystkim, którzy nie zgadzają się z przedstawioną wyżej argumentacją i wnioskami proponuję, aby pomogli szkole sami. Amerykańska fundacja komputeryzacji szkół w samej tylko Kalifornii ma zamiar zebrać na ten cel 7 mld USD do końca tego wieku. Źe Kalifornia bogata? Biedną Polskę tym bardziej musi być stać na lepsze szkoły. Tertium non datur. Nie ma lepszej inwestycji niż kształcenie. Dlatego apel do różnych przyjaciół, darczyńców, sponsorów - pomóżcie szkole. Tysiąc komputerów dla tysiąca tysiąclatek. Co roku. Kto da pierwszy?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200