40 lat temu

Jakiś czas temu rozmawiałem ze znajomymi i zastanawialiśmy się głośno, czy fakt osobistego przeżycia jakiegoś wydarzenia historycznego pomaga w jego zapamiętaniu. Okazuje się, że pamiętamy niezbyt dokładnie i niezbyt dużo.

Jakiś czas temu rozmawiałem ze znajomymi i zastanawialiśmy się głośno, czy fakt osobistego przeżycia jakiegoś wydarzenia historycznego pomaga w jego zapamiętaniu. Okazuje się, że pamiętamy niezbyt dokładnie i niezbyt dużo.

Oto pytanie do wszystkich Czytelników, którzy, tak jak autor tego felietonu, mają więcej niż pięćdziesiąt lat: Co wydarzyło się 40 lat temu, dokładnie czterdzieści co do Dnia, jeśli weźmiemy pod uwagę datę publikacji tego numeru CW (4 listopada 2002 r.)? Dla młodszych czytelników pytanie pomocnicze: Jak na imię ma autor tego felietonu?

Aby nie trzymać Państwa w niepewności, odpowiem: czterdzieści lat temu położono podwaliny pod nowoczesne systemy informacji komputerowej, dzięki którym my wszyscy w branży komputerowej mamy zajęcie! Dokładnie rzecz biorąc, podwaliny były kładzione przez lat pięć, od roku 1957, a jeszcze dokładniej od dnia moich piątych urodzin, czyli od 4 października. Wtedy to Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich wystrzelił pierwszego sztucznego satelitę Ziemi o nazwie Sputnik 1. Wydarzenie to zaskoczyło Amerykanów, tym bardziej że ich pierwsza próba w dniu 6 grudnia tego roku zakończyła się eksplozją na platformie startowej, zaś Rosjanom udało się wystrzelić jeszcze drugą rakietę 3 listopada. Pierwszy udany start amerykański nastąpił dopiero 31 stycznia 1958 r.

Dokładnie pamiętam ledwie widoczne punkty świetlne, wolno poruszające się po niebie, które ojciec pokazywał mi w czasie zimowych spacerów. Pamiętam też bardzo dobrze kolejki po cukier w czasie kryzysu kubańskiego 40 lat temu. Ja też musiałem stać, bo wszyscy bali się trzeciej wojny światowej, a doświadczenia z drugiej nakazywały gromadzenie jedzenia. Dziś wydaje się to śmieszne, żeby nie powiedzieć absurdalne, ale właśnie te pięć lat od Sputnika do Kuby stały się kluczowe dla rozwoju komputerów, gdyż wtedy Amerykanie zdecydowali się na intensywny rozwój nowoczesnych technologii. A sytuacja była już bardzo nieciekawa dla USA. W paździer- niku 1962 r. Stany Zjednoczone nie miały bowiem odpowiednich systemów radarowych dla wykrywania nisko lecących bombowców na większości swoich wybrzeży, zaś jedynym sposobem uzyskania informacji o działaniach Rosjan na Kubie były zdjęcia z samolotów U-2, które stosunkowo łatwo mogły być zestrzelone przez rakiety klasy ziemia-powietrze.

Myślę, że gdyby przywódcy radzieccy mogli przewidzieć skutki swoich demonstracji siły, to daliby sobie spokój i dzięki temu uratowali imperium od zaniku przez bankructwo. Tymczasem nie zauważyli, że pokaz możliwości, notabene nie mających szerokich podstaw technologicznych, rozpoczął wyścig nowoczesnych technologii, który Ameryka wygrała, dystansując wszelkich rywali. Zaś jako skutek tego wyścigu, cała ludzkość ma dziś tanie komputery osobiste, Internet oraz tysiące innych wynalazków, które zupełnie zmieniły i ciągle jeszcze zmieniają nasze życie. Jak na przykład pierwszy powszechnie dostępny robot domowy, czyli automatyczny odkurzacz o nazwie Roomba, patrzhttp://www.roombavac.com.

Mamy tendencję do zapominania, kiedy i co wydarzyło się, nawet jeśli byliśmy osobistymi uczestnikami wydarzeń. Myślę, że kilka pokoleń, urodzonych w drugiej połowie dwudziestego wieku, będzie jednak do końca swoich dni pamiętało szalone lata rozwoju komputerów. Na szczęście jeszcze się one nie skończyły.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200