Darmowe certyfikaty

Z Sorenem Duus Ostergaardem, specjalistą od zagadnień elektronicznego rządu w duńskim oddziale IBM, rozmawia Przemysław Gamdzyk.

Z Sorenem Duus Ostergaardem, specjalistą od zagadnień elektronicznego rządu w duńskim oddziale IBM, rozmawia Przemysław Gamdzyk.

Darmowe certyfikaty

Soren Duus Ostergaard, specjalista od zagadnień elektronicznego rządu w duńskim oddziale IBM

W Danii dotychczasowe zainteresowanie wykorzystaniem podpisu elektronicznego przyniosło rozczarowanie...

Delikatnie powiedziane. W maju ub.r. rozpoczęły działalność dwie firmy zainteresowane wystawianiem cyfrowych certyfikatów. Zaczęły je oferować po 25 euro i do tej pory wydały ich może 200.

Tylko tyle?

Jest takie przysłowie duńskie: można konia przyprowadzić do wodopoju, ale nie można go zmusić do picia. Kolejne kraje wprowadzając legislacyjne podstawy do wykorzystania podpisu elektronicznego popełniają te same błędy. Chcą bowiem regulować rynek firm zainteresowanych świadczeniem usług w obszarze podpisu elektronicznego, podobnie jak kiedyś regulowały działalność firm telekomunikacyjnych. Zapomina się przy tym, że takie podejście hamuje rozwój rynku.

W takim razie jak stymulować jego rozwój?

Trzeba dotrzeć do użytkowników tam, gdzie oni już są. Albo poprzez promocję rozwiązań B2G czy G2C w obszarach, które istotnie usprawniłyby załatwianie określonych spraw urzędowych, albo wykorzystanie istniejących rozwiązań, np. znacząca część mieszkańców Europy ma już dostęp online do swoich banków.

W początkowej fazie powinniśmy właściwie zapomnieć o certyfikatach kwalifikowanych, które są drogie. Zdecydowana większość transakcji - zaryzykowałbym twierdzenie, że istotnie ponad 90% - nie wymaga stosowania bezpiecznego podpisu elektronicznego. Z powodzeniem mogą to być zwykłe certyfikaty, do których obsługi w zupełności wystarczy oprogramowanie. Dopiero z czasem, gdy będzie to już rynek masowy, trzeba będzie wdrożyć mechanizmy upgrade'u do certyfikatów kwalifikowanych.

W Polsce pracom legislacyjnym towarzyszyły spory, przybierające czasem dość gwałtowne formy.

Takie spory miały miejsce w mniejszym czy większym stopniu właściwie wszędzie. Tu nie ma łatwych kompromisów, choć na pewno za dużo jest w tym wszystkim niepotrzebnych emocji. Świadczą one zresztą o niedojrzałości dziedziny.

Czy działalność wystawców cyfrowych certyfikatów może być dochodowa?

Można zarabiać na usługach dodanych. Przetrwają na rynku ci wystawcy, którzy w ofercie będą mieli różnorodne usługi.

Samo wydawanie certyfikatów cyfrowych to marny interes. Liczenie na to, że zwyczajni użytkownicy zechcą kupować certyfikaty, jest bardzo naiwne. Rozwój tego rynku, tak aby podpis elektroniczny zaczął być stosowany przez mieszkańców na skalę masową, wymaga zewnętrznej stymulacji. Może władze - na szczeblu rządowym czy lokalnym - powinny je udostępniać za darmo, promując w ten sposób elektroniczny kontakt z urzędami czy instytucjami państwowymi?

Właściwie nie dyskutuje się na te tematy, a przecież wykorzystanie podpisu elektronicznego to doskonała metoda uwierzytelnienia obywatela przy dostępie do danych, które jego dotyczą. Dzięki podpisowi mógłby on swobodnie korzystać z zasobów informacyjnych państwa w obszarze, do którego ma prawo.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200