Zakomputerzony Sanepid

Wzrok mi blednie/Włos mi rzednie/Trzesą mi się zęby przednie. Zostałem napromieniowany. Ciekawe, czy świecę w nocy? Pewnie tak, ale nikt mi tego nie chce powiedzieć. Jestem promienisty. Jestem jak zmutowany czarnobylski burak, z ktorego zamiast cukru wychodzi od razu bimber.

Wzrok mi blednie/Włos mi rzednie/Trzesą mi się zęby przednie. Zostałem napromieniowany. Ciekawe, czy świecę w nocy? Pewnie tak, ale nikt mi tego nie chce powiedzieć. Jestem promienisty. Jestem jak zmutowany czarnobylski burak, z ktorego zamiast cukru wychodzi od razu bimber.

I tu też się zgadza, nawet własny pies, jak mnie wacha, kręci nosem. Od pewnego czasu mam wrażenie, że leci ode mnie zapachem Kentucky Whiskey, amerykańskiej odmiany bimbru. Czarnobylski burak jestem. Ale nareszcie wiem, co jest grane. "... przy zakupie nowego komputera należy zwrócić uwagę na to, czy posiada właściwy krajowy atest. Zdarza się bowiem, że dealerzy rozprowadzają komputery niezgodne z polską normą. Należy też pamiętać o zamontowaniu specjalnych osłon na ekran, które (osłony) koniecznie muszą być uziemnione" - czytam w artykule "Sanepid radzi" w internetowym wydaniu Życia Warszawy z końca sierpnia. Wszystko sie zgadza, mam na biurku 2 monitory, ani jeden z nich nie posiada atestu krajowego i pewnie są niezgodne z polską normą, że o uziemnionych osłonach nie wspomnę. Proszę panie sanepidzistki lub panów sanepidzistow z oddzialu ochrony radiologicznej, aby skontrolowali mój warsztat pracy, gdyż zachodzi uzasadnione podejrzenie, że występuje tutaj rażące zjawisko naruszenia przepisów obowiązujących w czasie pracy z komputerem. Ponadto pragnę dodać, że mój pracodawca goni mnie do roboty i jak mu powiedziałem, że co 45 minut robię 15-minutową przerwę, kazał mi się zabierać nie powiem gdzie i w dodatku powiedział to po angielsku, ale jakoś sobie poradziłem. Z tego, co mi wiadomo, to w ciąży aktualnie nie jestem, ale gdyby się to zdarzyło, to zaraz wstanę i wyjdę, aby nie narażać przyszłości na szwank. Jak wynika z artykułu, "Sanepid najczęściej kontroluje m.in. banki i apteki". Ciekawe, co oni w tych aptekach na komputerach kombinują. "Często odwiedzane są także szkoły, w których uczniowie mogą korzystać z komputerów." Stanowczo popieram inicjatywę odstraszania bachorów od dotykania komputerów, a nawet pozwalania na siadanie obok. Napromieniowanie boczne może być bowiem gorsze od napromieniowania wprost. Poza tym pytam: - Czy nasze kochane dzieci zasługują na Czarnobyl we własnej szkole? Proszę, kochane dzieci, jak prowadzą was na zajęcia z komputerem - dawajcie nogę natychmiast. "Sanepid" wystawia usprawiedliwienia. Szanowny Panie Redaktorze, na tym kończę, jako że minęło 45 dozwolonych minut, a ponadto jestem umówiony, gdyż stosując się do zaleceń "Sanepidu", zaczynam "...regularne wykonywanie badań u okulisty, neurologa i dermatologa". Ponadto niech Pan Redaktor uważa. Niniejsza historyjka zdarzyła się naprawdę. Pewnego razu przychodzi zajączek do sklepu warzywnego i pyta:

- Czy są zgniłe marchewki?

- Nie ma, mamy tylko świeży towar.

Zajączek przychodzi następnych kilkanaście razy, aż w końcu przychodzi i pyta: - Czy są zgniłe marchewki?

- Są.

Zajączek na to wyjmuje legitymację:

- Kontrola, Sanepid.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200