Jasnowidztwo a komputery

Ile też człowiek musi znieść przez swój brak rozgarnięcia - takie myśli nachodzą mnie nieraz, gdy w trakcie tworzenia aplikacji nowym narzędziem nie mogę dać sobie rady z pewnymi elementami.

Ile też człowiek musi znieść przez swój brak rozgarnięcia - takie myśli nachodzą mnie nieraz, gdy w trakcie tworzenia aplikacji nowym narzędziem nie mogę dać sobie rady z pewnymi elementami.

Sprawdzam w dokumentacji, jak powinno być - wszystko się zgadza, szukam w helpie i przykładach - też okazuje się, że nie uchybiłem w tej mierze. Po paru godzinach męczarni, przez zupełny przypadek zmieniam opcję, zdawałoby się nie związaną bezpośrednio z zagadnieniem i... niespodzianka, wszystko hula. Wtedy też zbiera mi się na refleksje, co do własnej niedoskonałości.

Gdybym wcześniej wiedział czego i gdzie szukać. Ale cóż, gdyby babcia miała wąsy... Czas stracony (bezpowrotnie!), nie dość, że opóźnia wykonanie pracy, to w zasadzie wykreśla się go z życiorysu. Trudno mi przecież zaliczyć go do pożytecznie spędzonego, skoro sprawdzam w kółko wszystko na różne sposoby, a efekt, do którego dochodzę, nie jest przecież żadnym epokowym wynalazkiem. Przypuszczam, że nie jestem tu wyjątkiem (przynajmniej pocieszając się, mam taką nadzieję), ale trudno mi też wyciągnąć konstruktywne wnioski na przyszłość. Puszczając nieco wodze fantazji w kierunku polepszenia rzeczywistości, zżymam się, iż nie posiadam tak zwanego daru jasnowidzenia. Wystarczyłaby chwila koncentracji, sięgnięcia poza umysł i diagnoza gotowa. Siedzę wygodnie w fotelu, a obłoki oświecenia spływają na mnie jak manna z nieba. Niestety, tak pięknie może być tylko w bajkach.

Jasnowidzenie w praktyce nie występuje, a jeśli nawet, to na bardzo enigmatycznym poziomie, o czym niech świadczy historyjka (najprawdziwsza, daję słowo), którą teraz przytoczę. Moja znajoma udała się pewnego razu do wróżki, aby ta opowiedziała jej co nieco o przyszłości. Dowiedziała się między innymi, iż przeszkodą w rozkwicie jej interesów będzie miłość. O tym, jakie to będą interesy, nie miała pojęcia, gdyż wówczas nie planowała jeszcze niczego. Po pewnym czasie rzeczywiście uruchomiła działalność z dwoma wspólnikami. Szło nieźle. Przypominając sobie słowa wróżki zastanawiała się nieraz jakaż to miłość może ją spotkać i przeszkodzić w rozwoju kariery. Jako że przepowiednie wróżek muszą się sprawdzać, tak i tutaj nastąpił finał. Miłość i owszem była, ale wspólnika do żony drugiego wspólnika, co zaowocowało - rzecz jasna - rozwiązaniem firmy.

Jak z powyższego widać nie tyle istotne jest podanie faktu, co jego interpretacja.

A jaki to wszystko ma związek z informatyką spyta wreszcie ktoś zniecierpliwiony. Ano taki, jak z każdą inną dziedziną życia - oprócz przyjmowania do wiadomości, trzeba samemu myśleć.

Szablonowe myślenie, trzymanie się kurczowe subiektywnej oceny zjawiska daje efekt wręcz przeciwny do właściwego. Większości z nas z trudem przychodzi zmiana sposobu myślenia wymagana dla dopasowania się do nowego kontekstu. Przy pracy informatyka błędy takie ujawniają się bardzo szybko, co jest o tyle pozytywne, iż narzuca konieczność gimnastykowania umysłu i przestawiania go na coraz to nowe tory. Jeśli nie można temu podołać, wówczas po prostu wypada się z obiegu.

PS. Znajoma do wróżki póki co nie chodzi, postanowiła sama budować swoją przyszłość.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200