Ekonomiczna pralka

Tworzenie neologizmów jest atrybutem postępu. Jeżeli nowa forma wyrażania czy opisywania zjawiska zostanie zaakceptowana, wówczas w krótkim czasie zdobywa popularność, zadomawiając się w języku potocznym. Często jednak neologizmy tworzone są dosyć nieprzemyślanie i przypadkowo, będąc nieraz skażone naleciałościami obcojęzycznymi. Pół biedy, gdy nowy wyraz czy określenie bazuje na zapożyczonym językowo zwrocie, dlatego że trudno wymyśleć jego rodzimy odpowiednik. Gorzej natomiast, jeśli wymyślony zwrot zawiera w sobie błędne pojęcie tego, co reprezentuje.

Tworzenie neologizmów jest atrybutem postępu. Jeżeli nowa forma wyrażania czy opisywania zjawiska zostanie zaakceptowana, wówczas w krótkim czasie zdobywa popularność, zadomawiając się w języku potocznym. Często jednak neologizmy tworzone są dosyć nieprzemyślanie i przypadkowo, będąc nieraz skażone naleciałościami obcojęzycznymi. Pół biedy, gdy nowy wyraz czy określenie bazuje na zapożyczonym językowo zwrocie, dlatego że trudno wymyśleć jego rodzimy odpowiednik. Gorzej natomiast, jeśli wymyślony zwrot zawiera w sobie błędne pojęcie tego, co reprezentuje.

Z neologizmami mamy do czynienia zarówno w języku potocznym, jak i fachowym. Zwłaszcza w tej drugiej dziedzinie przejmowanie obcego, czasem nieco spolszczonego nazewnictwa, bywa nagminne. Jest to po części uzasadnione, jako że nie jesteśmy naukowym i technologicznym pępkiem świata i jeśli gdzieś coś wymyślą, a my z tego korzystamy, to wraz z nowościami przejmujemy także nowe słownictwo. Przykładem niech będzie choćby popularny immobilizer samochodowy. Czy nasze rodzime sformułowanie "unieruchamiacz" byłoby gorsze w wymowie czy znaczeniu? Ale wraz z urządzeniem przyszła nazwa i tak już pozostało.

Gorszy jednak bywa przypadek niepotrzebnego wymyślania zastępczych sformułowań dla zjawisk tego nie wymagających, bo wcześniej nazwanych. Mimo iż nowy zwrot nie ma cech przysłowiowego "masła maślanego", to tym łatwiej w zakamuflowanej postaci może na stałe wejść do obiegu. Formą najniebezpieczniejszą jest ta, która z pozoru wydaje się być poprawna, ale po głębszej analizie stwierdzamy w niej istnienie błędu merytorycznego, zniekształcającego opisywaną rzeczywistość. Jeżeli taki nowy zwrot usłyszymy z ust osoby cieszącej się poważaniem w środowisku, wówczas bądźmy pewni, iż nie jesteśmy jedynymi odbiorcami. Na pewno wiele osób bez zastanowienia i w dobrej wierze przechwyci to sformułowanie, włączając je do swojego słownictwa i kontynuować będzie lawinową ekspansję wadliwego określenia.

Pewnego razu, rozmawiając z profesorem cieszącym się autorytetem w swoim środowisku, usłyszałem z jego ust takie oto określenie: "informatyka ekonomiczna". Skóra mi ścierpła, jako że jestem wrażliwy szczególnie na tym tle.

Nie podjąłem wówczas wysiłku wielogodzinnego tłumaczenia i wytykania błędu, co mogłoby przypominać próbę zawracania rzeki kijem, a czego do tej pory nie mogę sobie darować. Zrobię to jednak teraz, dla pożytku Czytelników, jeżeli są tacy, którzy nie bardzo czują, w czym rzecz. Otóż informatyka jest nauką stosowaną, zajmującą się przetwarzaniem informacji. Za pomocą informatyki możemy opisywać różne obiekty oraz ich zmienność. Od charakterystyki obiektu zależy dziedzina zastosowań informatyki. Tymi samymi komputerami i za pomocą tych samych narzędzi oprogramowania można tworzyć system bankowy, ekspercki, płacowy czy sterowania produkcją. Informatyka jest jedna, różne bywają natomiast jej zastosowania. Dlatego proszę, nie twórzmy niepotrzebnie nowych określeń, które po pierwsze są zbędne, a po drugie wypaczają sens. Nie ma informatyki ekonomicznej, bankowej, górniczej czy bibliotecznej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200