Pogoda dla średnich

Polskie firmy z branży informatycznej to na ogół drobnica. Na tym tle błyszczy kilkadziesiąt firm, które - według światowych standardów - już mogą zaliczyć się do grona przedsiębiorstw średnich. Te z kolei przeżywają kompleksy wobec polskich przedstawicielstw zachodnich koncernów. Z zapiekłą nienawiścią śledzą ich sukcesy wynikające z marketingowego i finansowego wsparcia centrali, z powiązań na międzynarodowym rynku, ze swobodnego poruszania się w środowiskach wysokich urzędników państwowych czy bankowych.

Polskie firmy z branży informatycznej to na ogół drobnica. Na tym tle błyszczy kilkadziesiąt firm, które - według światowych standardów - już mogą zaliczyć się do grona przedsiębiorstw średnich. Te z kolei przeżywają kompleksy wobec polskich przedstawicielstw zachodnich koncernów. Z zapiekłą nienawiścią śledzą ich sukcesy wynikające z marketingowego i finansowego wsparcia centrali, z powiązań na międzynarodowym rynku, ze swobodnego poruszania się w środowiskach wysokich urzędników państwowych czy bankowych.

Jednak już kilka miesięcy temu zauważyłem, że zapiekła nienawiść polskich średniaków traci uzasadnienie. Polscy klienci coraz częściej szukają krajowych, a nie zagranicznych dostawców, choć oczywiście muszą oni oferować produkt na stosownym poziomie. Ciągle nie widzę taryfy ulgowej dla polskości i uważam to za bardzo korzystne dla niej zjawisko. Sukcesu średnich polskich firm upatrują w tym, że po prostu - jak wszędzie na świecie - przeżywają one wielki boom, związany z lepszym zarządzaniem, niż zdarza się to w wielkich koncernach.

Przeczytałem ostatnio wywiad z Peterem Druckerem, który upewnił mnie w tym mniemaniu. Otóż Peter Drucker - który zna się na biznesie lepiej niż ktokolwiek inny - twierdzi, że o ile wzrost wielkich firm jest zjawiskiem dość rzadkim, to średnie firmy przeżywają w USA niezwykłą koniunkturę. To właśnie ich rozwój redukuje bezrobocie w Ameryce.

A rosną i odnoszą sukcesy z trzech powodów. Strategicznym punktem wielkiej globalnej firmy jest sprawny obieg informacji. Szef średniej firmy na ogół bezpośrednio zna swoich klientów i wszystkie uwarunkowania swoich biznesów. Szef koncernu musi polegać na raportach. Nie mogą być doskonałe, nie są więc podstawą do najlepszych decyzji. Po drugie, młodzi, wykształceni ludzie nie chcą pracować w wielkich organizacjach. Jeśli nawet początkowo podejmują w nich pracę, to po trzech, pięciu latach uciekają z nich do mniejszych firm, gdzie mogą lepiej sprawdzić się, czegoś dokonać. Po trzecie wreszcie, w warunkach ogromnej zmienności środowiska biznesowego, zespół zarządzający, a nawet cała załoga muszą być, jak dobry, zgrany zespół jazzowy, zdolny i do improwizacji, i do grania sztywnych partytur. Wielkie organizmy nie są zdolne do takiego elastycznego działania.

Polska to - co prawda - nie Ameryka. Ale przecież bardziej twórcze i podniecające jest podglądanie nieznajomych niż rozpatrywanie własnych kompleksów. Całkiem nieoczekiwanie może się okazać, że kompleksy były urojone.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200