Ulotna pamięć świata

Jakże wiele informacji możemy uzyskać w Internecie. Prawdopodobnie każdy z nas używał wyszukiwarek, aby odnaleźć odnośniki do interesujących miejsc w sieci. Posiłkujemy się tym narzędziem, szukając informacji związanych z wykonywanym zawodem, naszymi zainteresowaniami lub też na prośbę znajomych nie dysponujących jeszcze dostępem do Internetu.

Jakże wiele informacji możemy uzyskać w Internecie. Prawdopodobnie każdy z nas używał wyszukiwarek, aby odnaleźć odnośniki do interesujących miejsc w sieci. Posiłkujemy się tym narzędziem, szukając informacji związanych z wykonywanym zawodem, naszymi zainteresowaniami lub też na prośbę znajomych nie dysponujących jeszcze dostępem do Internetu.

A informacji przechowywanych na serwerach sieciowych przybywa z roku na rok. Zbyt ogólnie spreparowane zapytanie potrafi wygenerować odpowiedź składającą się z kilku, kilkunastu czy kilkuset tysięcy odnośników. Interdyscyplinarna baza wiedzy jest już w tej chwili ogromna, co nie oznacza, że nie mogłaby być jeszcze większa. Ileż to razy, szukając specyficznego tematu, otrzymujemy przepraszający komunikat o braku poszukiwanych treści - na razie - być może z czasem i te luki znikną. Zauważmy, że w zasadzie dopiero około dziesięciu lat trwa uzupełnianie tej ogólnoświatowej wszechnicy wiedzy - jakże krótko, a jak wiele już w tym zakresie zrobiono.

Informacja w sieci istnieje tak długo, jak długo jest pielęgnowana - ktoś stronę konserwuje, a serwer, na którym została umieszczona, funkcjonuje. Wystarczy, że właścicielom serwera skończy się dobry humor bądź braknie im finansowych lub innych bodźców do kontynuowania działalności, a informacja ginie. Nie zawsze w takich sytuacjach autor witryny wykazuje zapał do umieszczenia stron WWW w innej lokalizacji, machnąwszy ręką na swój dotychczasowy dorobek, dla niego osobiście już bez znaczenia. Oczywiście są treści mniejszej lub większej wagi, dla oceny czego, wynikającej raczej z indywidualnego zapotrzebowania na konkretną informację i subiektywnego jej odbioru, trudno znaleźć miarodajny, uniwersalny wskaźnik określający wartość merytoryczną. Nie sądzę, aby za lat kilkadziesiąt istniały ciągle te same witryny informacyjne - braknie wśród nas ich autorów, zmienią się zasady utrzymywania stron i na pewno zmienią się - nie wiadomo jak dalece - standardy kodowania. Trudno przewidzieć, jak długo podstawowy HTML pozostanie rozpoznawalny. Co wówczas?

Prawdopodobnie przepadnie to, co z takim trudem mozolnie "wklepywano" przed laty. Uwagę koncentruję celowo na treściach o istotnym znaczeniu faktograficznym, tworzących swoistą dokumentację istnienia ludzkości na naszej planecie, ignorując nieumyślnie emisje komercyjne, zazwyczaj nie pretendujące do miana skarbnicy wiedzy.

Analogiczne wątpliwości odzywają się we mnie, jeśli chodzi o każdą inną metodę utrwalania informacji w postaci cyfrowej. Dla przykładu - sfabrykowałem niegdyś w celach niekomercyjnych spore wydawnictwo dokumentalne, publikowane na krążku CD, a związane z zagmatwaną historią mojej licznej rodziny. Misternie gromadzone w kooperacji polsko-amerykańskiej materiały źródłowe, zdjęcia oraz inne ciekawostki znalazły swe miejsce w postaci cyfrowej, zorganizowanej właśnie za pomocą języka HTML. W założeniu miały służyć jako kompendium wiedzy historycznej naszym przyszłym pokoleniom, tu i za oceanem. Teraz mam obawy, czy aby cała para nie poszła w gwizdek, czy to, z czego dzisiaj jesteśmy ukontentowani, będzie spełniać swe zadanie za wiele lat. Czyżby miało się okazać, że jednak papier jest najbardziej uniwersalnym i ponadczasowym nośnikiem informacji?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200