Ucieczka w kreatywność

Wzrastającej popularności ruchu open source towarzyszy kompletna bezradność w opisie przyczyn tego stanu rzeczy. Nie słyszałem do dziś rozsądnego wytłumaczenia, dlaczego tak wiele osób zgadza się poświęcać prywatny czas ku pożytkowi ogółu. Nie przekonują mnie też wyjaśnienia o anarchistycznym duchu, nienawiści do Billa Gatesa (dlaczego akurat do niego, a nie szefów Oracle'a, Suna czy IBM-a?) i innych przyczynach, zwykle natury emocjonalnej.

Wzrastającej popularności ruchu open source towarzyszy kompletna bezradność w opisie przyczyn tego stanu rzeczy. Nie słyszałem do dziś rozsądnego wytłumaczenia, dlaczego tak wiele osób zgadza się poświęcać prywatny czas ku pożytkowi ogółu. Nie przekonują mnie też wyjaśnienia o anarchistycznym duchu, nienawiści do Billa Gatesa (dlaczego akurat do niego, a nie szefów Oracle'a, Suna czy IBM-a?) i innych przyczynach, zwykle natury emocjonalnej.

Byłem wiele razy w różnych korporacjach w Polsce i za granicą, a w jednej pracowałem. Zasady ich funkcjonowania - regulaminy, okólniki, hierarchia służbowa, meetingi (właśnie meetingi, bo spotkań ani zebrań korporacja nie organizuje), garnitury, przeglądy, ścieżki kariery, polecenia - tworzą bardzo szczególną atmosferę pracy. To atmosfera, w której dość skutecznie ograniczono innowacyjność i inicjatywę, w to miejsce wprowadzając posłuszeństwo i podległość. Modna parę lat temu maksyma: "Myśl globalnie, działaj lokalnie" dla większości ludzi oznacza tylko tyle: "Za ciebie pomyślano już w centrali, ty masz tylko słuchać". Korporacja zabija kreatywność, dusi ją i niszczy, bo dla kreatywności nie ma miejsca w strukturach. To samo, wbrew pozorom, robią szkoła i uniwersytet - tylko może mniej dotkliwie.

Jednak większość ludzi ma w sobie naturalną kreatywność. Tę samą, która kazała pierwszej pramałpie użyć kamienia do rozbicia orzecha, i tę samą, która kazała naszym przodkom zabazgrać ściany w Lascaux mnóstwem obrazów. Jest ona jak para w kotle z gotującą się wodą - musi jej trochę uchodzić co jakiś czas, inaczej zbiera się i wybuchnie.

Otóż sądzę, że ruch open source jest odpowiedzią na fakt, że większości informatyków odebrano kreatywność. Pracują jako szeregowi programiści czy administratorzy systemów; pracują nad zadaniami rutynowymi, w hierarchicznych strukturach i w myśl sformalizowanych procedur. W pracy stosują standardy, dostają dziesiątki bzdurnych okólników i dziesięć razy dziennie muszą przytakiwać tam, gdzie chcieliby głośno zaprzeczyć. Przychodzą potem do domu i wreszcie mają coś własnego, pod czym mogą się podpisać, ale co przyniesie także pożytek innym. Uczestniczą w społeczności, która niczego im na siłę nie narzuca, chętnie służy radą i akceptuje ich. Kiedy się pomylą - prędzej czy później ktoś znajdzie ich błąd i poprawi (nie obcinając premii!), kiedy nie dotrzymają terminu - tylko wzruszy ramionami, kiedy zachorują - powie im tylko "dbaj o siebie, stary!".

Nie przez przypadek eksplozja open source nastąpiła po serii fuzji i przejęć na rynku firm informatycznych, a także po krachu dotcomów. Małe firmy - jedyne, w których naprawdę tworzy się innowacje - padły łupem wielkich graczy. Resztę wymiotła recesja. Na rynku nastąpiła wielka centralizacja i ci, którzy wcześniej byli twórcami, stali się wyrobnikami. Od ósmej do szesnastej wtłaczają się w obcy sobie garnitur instytucjonalny. Potem przychodzą do domu i z powrotem stają się tymi, którymi byli kiedyś - ludźmi, dla których zapłatą za ciężką pracę jest nauka, zabawa, akceptacja innych, dobra atmosfera i odrobina chwały. Chwały osobistej, nie skażonej świadomością bycia anonimowym trybikiem w korporacyjnej machinie.

Jeżeli moja hipoteza jest prawdziwa, wypływa z niej jeszcze jeden wniosek, zgoła paradoksalny. Ruch open source potrwa tak długo, jak długo ludzie będą "uciekać w kreatywność", dla której nie ma ujścia w pracy. Kiedy informatycy znów zrzucą garnitury i zaczną pracować w małych firmach, open source umrze śmiercią naturalną.

Ale spokojnie, koledzy linuksowcy, na razie nie zanosi się na to.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200