Społeczeństwo informacyjne niejedno ma oblicze

Na forum publicznym pojawiają się głosy - niezbyt liczne - negujące sens rozwoju cywilizacji informacyjnej w Polsce. Autorzy takich wypowiedzi są zazwyczaj posądzani o konserwatyzm, zaściankowość i ignorowanie wyzwań współczesności. Tymczasem pojawianie się nowych technologii zawsze wywoływało spory o rolę postępu cywilizacyjnego, skłaniając do stawiania pytań o społeczne konsekwencje przemian.

Na forum publicznym pojawiają się głosy - niezbyt liczne - negujące sens rozwoju cywilizacji informacyjnej w Polsce. Autorzy takich wypowiedzi są zazwyczaj posądzani o konserwatyzm, zaściankowość i ignorowanie wyzwań współczesności. Tymczasem pojawianie się nowych technologii zawsze wywoływało spory o rolę postępu cywilizacyjnego, skłaniając do stawiania pytań o społeczne konsekwencje przemian.

Ludziom związanym z branżą IT często się wydaje, że nie trzeba nikogo przekonywać, iż jedyną szansą na rozwój społeczno-ekonomiczny i nadrobienie zapóźnienia cywilizacyjnego naszego kraju jest przede wszystkim inwestowanie w techniki informacyjne. W rzeczywistości nie wszyscy jednak podzielają taką opinię. Od czasu do czasu odzywają się głosy podające w wątpliwość korzyści, jakich można by się spodziewać po technice komputerowej i rozwoju cyfrowych środków komunikacji.

Krytycy programów tworzenia społeczeństwa informacyjnego znajdują się nie tylko, jak można by na pierwszy rzut oka sądzić, w grupach najmniej wykształconych czy najgorzej poinformowanych. Są obecni w gronie zarówno intelektualistów, naukowców, publicystów, jak i polityków, urzędników, nauczycieli czy biznesmenów.

Podczas sejmowej dyskusji nad rządowym projektem Ustawy o elektronicznych instrumentach płatniczych poseł Witold Hatka z Ligi Polskich Rodzin ostrzegał, że "to, co jest wytworem myśli człowieka, nawet w imię jego dobra może być wykorzystane przeciwko człowiekowi". Jego zdaniem rozwój elektronicznych kart płatniczych leży jedynie w interesie światowej oligarchii bankowej, która zarabia krocie na umiędzynarodowieniu transakcji finansowych. "Zdecydowanie przemilczać się będzie fakt, że elektroniczne instrumenty płatnicze staną się narzędziem kontrolowania nas, ludzi i wmontowywania w numeryczny system finansowy i elektroniczny. Urządzenia elektroniczne będą zastosowane do masowej kontroli ludzi i sterowania nimi. Narzędzia elektroniczne, smart card, komputerowe chipy, Internet, chipy osobiste zamontowane pod skórą ręki lub czoła poddawane będą nie kontrolowanej potajemnej ogromnej mocy sugestii. Posiadacze chipa znajdą się w hipnotycznym stanie wbrew swojej woli po to, aby zaakceptować ponadnarodową technologię" - mówił poseł W. Hatka.

Jeżeli pominąć narzucające się w takiej sytuacji skojarzenia polityczne i wątki humorystyczne, to trzeba przyznać, że wcale nie są to opinie nowe. Stwierdzenie, że istnieje ogromne niebezpieczeństwo, iż niedługo urządzenia elektroniczne będą zastosowane do masowej kontroli, równie dobrze może się pojawić w czasie akademickiej dysputy. "Dzisiejsze możliwości elektroniczno-informatyczne stwarzają pokusy, o których nie śniło się Orwellowi" - pisał prof. Lech Falandysz w jednym ze swych felietonów przy okazji wprowadzania nowych dowodów osobistych. Komentując możliwości wszczepiania ludziom miniaturowych, elektronicznych chipów Digital Angel z zakodowanymi informacjami, prof. Augustyn Chwaleba z Wojskowej Akademii Technicznej twierdził, że "takie urządzenie to dobrowolna niewola. Człowiek jest cały czas na smyczy". Uczestnicy odbywającego się w grudniu 2000 r. Forum Kultury Polskiej w swoim stanowisku na temat przyszłości kultury polskiej wyrażali obawy, aby bezpośrednie kontakty międzyludzkie nie zostały wyparte przez komunikację elektroniczną, a twórczość artystyczna nie została zastąpiona wytworami techniki komputerowej.

Najważniejsze pytanie

Podważanie pozytywnego wizerunku cywilizacji informacyjnej bywa traktowane jako coś wstydliwego, dyskredytującego nas w oczach świata. Często wydaje się nam, że tego typu głosy są objawem naszego zacofania, braku wykształcenia i światowego obycia, wynikiem niskiej świadomości kulturowej. Patrzymy na wypowiadane w tym tonie wypowiedzi jako na zjawisko o charakterze lokalnym, ograniczone do naszego krajowego podwórka.

Tymczasem wątpliwości dotyczące skutków przemian cywilizacyjnych nie są obce całej społeczności europejskiej co najmniej od połowy XVIII w., a więc od początków angielskiej rewolucji przemysłowej. "Pytanie o to, dokąd zmierza współczesna cywilizacja i czego można się po niej spodziewać, jest jednym z tych wielkich problemów dominujących w refleksji społecznej europejskich intelektualistów" - pisze Jerzy Jedlicki we wstępie do drugiego wydania swojej książki Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują (Wydawnictwo WAB, Wydawnictwo CiS, Warszawa 2002). Jego zdaniem "spomiędzy wszystkich pytań o los żyjących i przyszłych pokoleń ludzkich to pytanie jest najbardziej pojemne i ono właśnie stawało się osnową wielkich systemów historiozoficznych".

Opinie o konsekwencjach rozwoju cywilizacyjnego są niejednoznaczne ze swej natury. Procesy modernizacyjne nie są zjawiskami przebiegającymi w sposób łagodny i bezproblemowy. Wprowadzanie nowych rozwiązań technologicznych, narzędzi pracy, systemów organizacji produkcji oraz zasad organizacji życia publicznego pociąga wiele konfliktów. Skala przyjmowanych punktów widzenia rozciąga się od euforii do totalnej negacji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200