Zmierzch bogów

Wielu analityków i dyrektorów informatycznych prorokuje, że światowy rynek pracy w branży informatycznej ulegnie kolosalnym przemianom w ciągu najbliższych pięciu lat. Większość prac ma być wtedy wykonywana przez wysokiej klasy fachowców zatrudnianych na krótko - tylko na czas potrzebny do wykonania konkretnego projektu. Rozkwitnie zatem rynek pracy tzw. specjalistów kontraktowych, zaś tradycyjne stanowisko etatowego informatyka zakładowego - nie bójmy się smutnej prawdy - będzie rzadkie i bardzo trudne do uzyskania.

Wielu analityków i dyrektorów informatycznych prorokuje, że światowy rynek pracy w branży informatycznej ulegnie kolosalnym przemianom w ciągu najbliższych pięciu lat. Większość prac ma być wtedy wykonywana przez wysokiej klasy fachowców zatrudnianych na krótko - tylko na czas potrzebny do wykonania konkretnego projektu. Rozkwitnie zatem rynek pracy tzw. specjalistów kontraktowych, zaś tradycyjne stanowisko etatowego informatyka zakładowego - nie bójmy się smutnej prawdy - będzie rzadkie i bardzo trudne do uzyskania.

Życie toczy się szybko - przeważnie za szybko. Pięć lat temu nasz kraj wyglądał tak, że gdybyśmy nagle cofnęli się do tamtych czasów, zdziwilibyśmy się, ile zmian zdążyło zajść zupełnie niepostrzeżenie. Co czeka nas za następnych pięć lat? Tempo przemian na pewno wzrośnie, integracja z Europą i światem będzie postępować coraz szybciej.

Nie stać nas już na ignorowanie proroctw dotyczących rozwoju sytuacji na światowym rynku pracy informatycznej. Zmiany przepowiadane przez analityków i innych mądrych guru mogą zaatakować nas jak jastrząb - nagle z powietrza, kiedy będziemy się tego najmniej spodziewali. Konserwowanie jest koniecznością

Przez wiele lat kariera informatyka, zatrudnionego na etacie w firmie (możemy ją zresztą nazwać organizacją, korporacją czy przedsiębiorstwem), była dość jasno określona i przewidywalna, ponieważ podlegała prawom rozwoju, jakie nie zmieniały się od dziesięcioleci i wydawały się tak stałe, jak prawa obrotów ciał niebieskich.

Dział informatyczny miał swoje stopnie, po których pracownicy wspinali się cierpliwie, będąc spokojni, że i tak kiedyś dotrą do celu. Praca w zakładzie była zbliżona charakterem do działalności egipskich kapłanów - posiadaczy największych tajemnic, absolutnie niemożliwych do zgłębienia przez zwykłych śmiertelników. Cały zespół informatyków był zamknięty w swoistej wieży z kości słoniowej, z wyżyn której spoglądał niechętnie na otaczający świat i tylko od czasu do czasu spełniał jakieś nowe prośby użytkowników.

Nowe prace należały raczej do wyjątków, ponieważ na co dzień wszyscy zajęci byli niezmiernie pracochłonnym konserwowaniem sprzętu i wspaniałych programów, które jednakowoż po pięciu (czasem dziesięciu) latach - pan rozumie - mają prawo się trochę sypać i trzeba nadludzkich wysiłków, aby to wszystko jakoś działało. Informatycy mieli tę świadomość, że gdyby nie ich OBECNOŚĆ w zakładzie - po prostu wszystko by się zawaliło.

Wróg zaatakował z zachodu

Ech, cóż to był (i jeszcze jest!) za wspaniały świat! Szło się do pracy z prawdziwą przyjemnością, raźnie wymachując teczką (patrz rysunek). I co - to wszystko ma się skończyć? A czuliśmy się tak bezpieczni na naszych posadkach. Wydawało się, że nasza firma nigdy, przenigdy nie zrezygnuje z naszych bezcennych usług.

Niestety, nadchodzą złe wieści zza oceanu. Ocenia się tam, że za pięć lat w firmowych działach informatycznych ponad połowa wszystkich prac będzie wykonywana przez pracowników kontraktowych i że liczba etatów będzie nieubłaganie, coraz bardziej się zmniejszać. Analitycy całkiem poważnie spodziewają się końca tradycyjnej kariery informatyka zakładowego. Za pięć lat w USA, za następne dwa, trzy lata w Europie, czyli u nas. Co to będzie, co to będzie...

Ten okrutny świat

Dosyć przejmująco opisuje przyszłość Rochelle Garner - autorka pisująca dla Computerworld USA:

"Możesz podrzeć na strzępy swój życiorys zawodowy, zaś do kwoty wypłaty widniejącej na twoim czeku lepiej się nie przyzwyczajaj. Zapomnij o stabilizacji zawodowej, o lojalności twojej firmy i o honorze zawodowym.

Przyszłość, to coraz szybciej obracający się kierat nowoczesnych technologii, który miele i miażdży powolnych i nieśmiałych; coraz liczniejsze szeregi informatycznych pracowników wyrzuconych na bruk z firm, w których przepracowali całe lata; okrutny świat, który zgniata przeciętnych i zwyczajnie dobrych, czyniąc z nich malutkie, nic nie znaczące figurki".

Rzeczywiście, nie wygląda to dobrze. Czy tak ma wyglądać koniec świata? Na pewno będzie to koniec świata spokojnych i stabilnych stanowisk pracy - koniec "ciepłych posadek", które uchowają się być może w jakichś niszach ekologicznych. Nowy porządek zmieni środowisko "z opiekuńczego i socjalnego na świat oparty całkowicie na zasadach darwinowskiego doboru naturalnego. Jeśli nie będziesz cały czas z przodu, po prostu cię wyrzucą" - ujmuje rzecz Jim Bair z Gartner Group.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200