1/3, czyli trzecizna

Jak się rozejrzeć naokoło, to zauważymy, że każda rzecz istnieje dla jakiegoś powodu. Ot, rzućmy okiem na ręce trzymające gazetę, którą Państwo czytacie. Jakoś tak w procesie ewolucji zrobiły się nam dwie i do tego jeszcze symetryczne. Tylko dlaczego z pięcioma palcami?!

Jak się rozejrzeć naokoło, to zauważymy, że każda rzecz istnieje dla jakiegoś powodu. Ot, rzućmy okiem na ręce trzymające gazetę, którą Państwo czytacie. Jakoś tak w procesie ewolucji zrobiły się nam dwie i do tego jeszcze symetryczne. Tylko dlaczego z pięcioma palcami?!

Gdybyśmy byli tacy jak ludzie z kreskówek, to mielibyśmy tylko trzy palce. Mogło się tak wydarzyć, gdyby ewolucja na którymś z niezliczonych zakrętów uznała, że trzy zupełnie wystarczą. Jak się dobrze przyjrzeć własnej ręce, to widać, że palce środkowy oraz tzw. mały są nam w gruncie rzeczy niepotrzebne. Do chwytania i tak wystarczą trzy, do trzymania kija dwa położone naprzeciwko kciuka też są w porządku. O nogach nie wspomnę, bo mniej palców ułatwiałoby noszenie za ciasnych butów.

Gdybyśmy mieli sześć palców, to prawdopodobnie nasz system liczenia byłby szóstkowy. Jest to system znacznie wygodniejszy od dziesiętnego, bo otrzymuje się w nim łatwą połowę jednostki wyższego rzędu, a także łatwą jedną trzecią. Zdanie, które właśnie Państwo czytacie, jest jedną trzecią trzysta trzydziestego trzeciego felietonu, które dotąd napisałem dla CW. A więc mamy właśnie mały jubileusz jednej trzeciej tysiąca. Oczywiście, gdybyśmy mieli trzy palce, to jubileusz jednej trzeciej liczby moich felietonów odpowiadającej jednostce o dwa poziomy wyższej obchodzilibyśmy dawno temu. Tylko czy rzeczywiście obchodzilibyśmy? Przecież jedna trzecia nie byłaby niczym specjalnym, coś pośredniego między połową a jedną czwartą. Ta ostatnia w systemie dziesiętnym też nie da się wyrazić w postaci całkowitej części jednostki wyższego rzędu.

A przecież pewne cywilizacje miały systemy obliczeniowe, które pozwalały bez używania ułamków wyrazić połowę, jedną trzecią oraz ćwiartkę. Ba, my sami używamy takiego właśnie systemu dwunastkowego do liczenia godzin oraz mierzenia kątów, a także liczby zjedzonych pierogów (jak byłem młody, dawałem radę trzem tuzinom). Mimo usilnych ciągot do zdecymalizowania czasu (pisałem o tym w felietonie Za pięć dziewięćsetna), jakoś na razie system dwunastkowo-sześćdziesiątkowy trzyma się mocno. Może jednak jest w nim coś wygodnego? Czy jesteśmy przygotowani do dzielenia zapałki na troje? Za każdym razem, kiedy kupuję sobie nieco kiełbasy, mam ochotę poprosić w sklepie o jedną trzecią funta (mniej więcej 150 gramów), ale język staje na przeszkodzie - trzeba się dużo nagadać, aby wytłumaczyć o co chodzi. Żona zawsze kupuje sobie ćwierć albo połowę i nie ma żadnych kłopotów. Proszę zresztą spróbować przy następnych zakupach poprosić o jedną trzecią kilograma szynki, a sami Państwo zobaczycie, ile konsternacji tym wywołacie. Przede wszystkim nie ma dobrego jednego słowa na określenie jednej trzeciej - może "trzecizna" dałaby się wprowadzić, gdyby pomogli językoznawcy, popierając nowy trend? Tylko w dalszym ciągu sprzedawcy mieliby kłopot, jeszcze jedną trzecią kilo jakoś da się łatwo policzyć w rozumie, ale już jej połowa wymaga kalkulatora.

Tymczasem bezmyślne komputery liczą sobie dwójkowo, bo prościej jest zrobić układ bistabilny niż na przykład taki, który ma trzy stany. Z kolei obecność trzeciego stanu nie jest li tylko wspomnieniem historycznym, ale także bardzo wygodnym wyjściem logicznym. Zamiast powiedzieć tak lub nie, mając trzecią możliwość można wybrać "być może", co zdaje się jest ulubioną metodą polityków. Gdybyśmy mieli trzy palce, to życie byłoby znacznie łatwiejsze, zabrakłoby mi tylko tematu do felietonu. Kto wie, czy w ogóle byłbym je w stanie pisać jedną trzecią palców?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200