Wszystko w swoim czasie

W artykule 'Wszystko w swoim czasie' (CW nr 45 z 8 grudnia 1997 r.) Iwona D. Bartczak stara się pokazać etapy dojrzewania obecności rozwiązań informatycznych i osób nimi zawiadującymi w strukturze przedsiębiorstwa. Wniosek końcowy, który wprawdzie nie jest powiedziany w tekście wprost, sprowadza się do tego, że w pewnym momencie komórka informatyczna winna zostać dopuszczona do współrządzenia firmą. Jej szefowie winni zasiadać w zarządzie.

W artykule 'Wszystko w swoim czasie' (CW nr 45 z 8 grudnia 1997 r.) Iwona D. Bartczak stara się pokazać etapy dojrzewania obecności rozwiązań informatycznych i osób nimi zawiadującymi w strukturze przedsiębiorstwa. Wniosek końcowy, który wprawdzie nie jest powiedziany w tekście wprost, sprowadza się do tego, że w pewnym momencie komórka informatyczna winna zostać dopuszczona do współrządzenia firmą. Jej szefowie winni zasiadać w zarządzie.

Autorka podaje argumenty za takim rozwiązaniem - m.in. wiedza ludzi związanych z informatyką pozwala im na przewidywanie, jakie w przyszłości warunki będzie stawiał biznes, możliwość edukacji pozostałych osób z kierownictwa firmy. Przyznam, że nie są to argumenty mnie zadowalające. Odnoszę wrażenie, że zaczyna się budować pewną strukturę zarządzania przedsiębiorstwami, przekonując, że do ich kierownictwa powinni należeć szefowie informatyki.

Tymczasem firma może być kierowana przez dowolną liczbę osób i od ich predyspozycji, wiedzy, umiejętności zależy czy właściwie spełniają one swe zadania. Informatyk może równie dobrze wypełniać swe zadania wobec firmy, nie zasiadając w jej zarządzie. To charakter dziedziny powoduje, że przypisuje się szefowi informatyki bliżej nie zdefiniowaną wiedzę, bez której funkcjonowanie firmy może być zakłócone. Jakie są gwarancje, że - zasiadając w zarządzie - szef informatyki będzie potrafił przełożyć tę wiedzę na praktykę działania?

Moim zdaniem, należałoby większą uwagę zwrócić na proces komunikacji osób związanych z informatyką z kierownictwem firmy. Ta wcale nie jest zagwarantowana w przypadku spotkań tych osób w zarządzie. Właśnie dopiero doprowadzenie do sytuacji, w której główny informatyk, pozostając poza kierownictwem firmy, włącza się do kreowania jej wizji przez swoje działania - dowody na to, to pożytek z rozwiązań informatycznych - pozwoli pozytywnie patrzeć na dalszą jego karierę w ścisłym kierownictwie przedsiębiorstwa. Ten problem autorka wyeksponowała w tekście, jednak nie wiem, czy bohaterowie jej rozważań - główni informatycy - myślą podobnie. Z doświadczenia wynika, że chcieliby zarządzać, nie wprzęgając w maksymalnie pozytywny sposób swej dziedziny w funkcjonowanie firmy.

Najprawdopodobniej rozwój informatyki doprowadzi do istotnych przewartościowań w funkcjach osób za nią odpowiedzialnych. Jednak najpierw najistotniejsze jest pokazanie wynikających z niej korzyści, czyli nieomijanie wcześniejszych etapów zaprezentowanych w tekście. A z taką sytuacją mamy chyba najczęściej do czynienia.

Barbara Kondracka

Poznań

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200