Wiersze czy Internet

Szkolnictwo przeżywa kryzys nie tylko w Polsce. Dyskusja na temat jego roli, zadań, kondycji toczy się niemal w każdym europejskim państwie. Co ciekawe, nigdzie nie udaje się - jak dotychczas - znaleźć zadowalającego wszystkich rozwiązania. Przeciwnie, problemy pogłębiają się, co wywołuje coraz to oryginalniejsze pomysły na zażegnanie kryzysu.

Szkolnictwo przeżywa kryzys nie tylko w Polsce. Dyskusja na temat jego roli, zadań, kondycji toczy się niemal w każdym europejskim państwie. Co ciekawe, nigdzie nie udaje się - jak dotychczas - znaleźć zadowalającego wszystkich rozwiązania. Przeciwnie, problemy pogłębiają się, co wywołuje coraz to oryginalniejsze pomysły na zażegnanie kryzysu.

We Francji na przykład - jak podaje jeden z ostatnich numerów Le Monde (podaję za Forum) - ekipa rządząca ogłosiła projekt wprowadzenia na szeroką skalę do szkół Internetu i związanego z nim kształcenia młodych ludzi w kierunku obywateli społeczeństwa informacyjnego. Uprzedzając z prawdopodobieństwem 99,99 procent pojawienie się i u nas w niedługim czasie podobnej koncepcji (akcja Internet dla szkół to jednak mała skala), warto zastanowić się nad słusznością takiej decyzji.

Pytania o potrzebę Internetu w szkole nie można traktować poważnie - twierdzi np. prof. Robert Redeker, dopóki trwa się przy koncepcji szkoły humanistycznej i demokratycznej. W szkole lepiej jest tradycyjnie zgłębiać twórczość Szekspira czy Kartezjusza niż uczyć się posługiwać narzędziami informatycznymi - na co zawsze wystarczy czasu. Internet jest ubogi w porównaniu z kulturą literacką. Nie umożliwia ludziom obcowania ze sobą, a jedynie wymianę głównie informacji i banałów. Internet łudzi. Jeśli telewizja jest gumą do żucia dla oczu, to Internet jest gumą do żucia dla umysłu.

Oczywiście można by założyć, że da się pogodzić tradycyjne powołanie szkoły z cywilizacją Internetu. Jednak człowiek ma tendencje - przeciętny człowiek, a takich jest większość w szkole - do wybierania łatwiejszych i przyjemniejszych dróg. Stąd można mieć stuprocentową pewność, że Internet i wszystko co z nim związane, zdominuje szkołę. Tymczasem w szkole (greckie skhole - czas wolny) uczeń powinien przeznaczać swój czas na bliskie obcowanie ze światem umysłu, o którym najczęściej nie będzie już mowy w jego życiu dorosłym, w fabryce, biurze, przed telewizorem. Internet i technika informacyjna wedrze się i tak w życie człowieka, a czas szkoły powinien być przed nim obroniony.

Niestety, wydaje się, że trudno będzie przekonać coraz liczniejszą rzeszę zwolenników Internetu do tego, aby nie czynić z człowieka zwierzęcia informatycznego, zanim nie uczynimy zeń człowieka. Coraz mniej jest ludzi gotowych przyznać rację koncepcji, że w szkole ważniejsze jest nauczenie się zgłębiania krętactw Harpagona, myśli Platona, wierszy Baudelaire’a niż tracenie czasu na poznawanie zagadek techno-informatycznych.

PS. Coraz częściej przeceniamy informatykę. W sprawach błahych - wywołuje to śmieszność; w sprawach ważnych - każe się zastanawiać. Tak też stało się podczas ostatnich wyborów parlamentarnych, kiedy to Gazeta Wyborcza (26 września 1997 r.), publikując oficjalne wyniki wyborów, pod wykazem parlamentarzystów zamieściła informację: „Źródło: Informatyczny System Wyborczy PROKOM”. Nikt informacji tej nie sprostował. Czyżby Państwowa Komisja Wyborcza sprzedała prawa własności tych danych dostawcy narzędzia do liczenia głosów? Czy był to może tylko błąd Gazety, błąd PKW, a może wcale nie był to błąd?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200