Kadrowi nocnej zmiany

Pod osłoną nocy dwóch detektywów wraz ze zleceniodawcą, właścicielem małej firmy telekomunikacyjnej, wchodzą do jego biura przy jednej z nowojorskich ulic. Mijając wiele korytarzy i wyłączając po drodze systemy alarmowe, dochodzą do celu swojej podróży, kwadratu zajmowanego przez jednego z niższych rangą menedżerów firmy.

Pod osłoną nocy dwóch detektywów wraz ze zleceniodawcą, właścicielem małej firmy telekomunikacyjnej, wchodzą do jego biura przy jednej z nowojorskich ulic. Mijając wiele korytarzy i wyłączając po drodze systemy alarmowe, dochodzą do celu swojej podróży, kwadratu zajmowanego przez jednego z niższych rangą menedżerów firmy.

Detektywi metodycznie zabierają się do przetrząsania szuflad nieobecnego, kopiowania notatek na podręcznej kserokopiarce, sprawdzania notatnika telefonicznego i odsłuchiwania ostatnio nagranych rozmów na automatycznej sekretarce. Jeden z nich włącza stojący pod biurkiem komputer i przegrywa zawartość twardego dysku na płytę CD do późniejszej analizy. Przy odrobinie szczęścia, trzech wizytujących amerykański biurowiec mężczyzn ma szansę pod osłoną nocy upewnić się, że inwigilowany menedżer przekazuje tajemnice przemysłowe konkurencji.

W slangu amerykańskich handlarzy informacją opisany wyżej przypadek nazywa się „nocnym nalotem” i co prawda nie daje pracodawcy dowodów, które mógłby wykorzystać w sądzie w przypadku odwołania się zwalnianego pracownika, ale może nadać kierunek późniejszemu śledztwu. Pracodawcy twierdzą, że nie sięgają po metody inwigilacji z przyjemnością, skłania ich do tego podwojenie się liczby procesów wytaczanych dużym korporacjom przez pracowników. W roku 1992 było ich w USA 10 200, w cztery lata później już 23 tys.

Powody mogą być różne. Morgan Stanley, jeden z rekinów Wall Street, został oskarżony przez pracowników, że dopuścił do sytuacji, w której w korporacyjnej sieci krąży rasistowska poczta elektroniczna. Skarżący domagali się 70 mln USD odszkodowania. W ciągu ostatnich 7 lat wzrosła też liczba pozwów w związku z napastowaniem seksualnym. W ub.r. w USA było ich 15 300. Dlatego kierownictwo Wal-Martu, sieci supermarketów zobowiązało pracowników do zgłaszania chęci wybrania się na randkę z koleżanką lub kolegą z pracy.

„Pytali, czy się kochaliśmy, pytali jak to robiliśmy” – ze łzami w oczach opowiada Tiffany Peters, jeszcze w ub.r. zatrudniona w Wal-Mart, z którą pracownicy działu kadr na dzień przed odejściem przeprowadzili długą, kilkugodzinną rozmowę. Przed odejściem Tiffany związała się z Joe, menedżerem niższego szczebla, który aby umówić się z nią na randkę, musiał otrzymać zgodę przełożonego. Daphne Davis, rzecznik prasowy sieci Wal-Mart do tej pory odmawia odpowiedzi na pytania, jakie zadawali Tiffani menedżerowie firmy.

Wal-Mart – zapewniają jego przedstawiciele – z dużą niechęcią odnosi się do tego typu metod. Jednak z doświadczeń amerykańskich korporacji wynika, że dużo mniej trzeba zapłacić menedżerom zadającym nieprzyjemne pytania niż prawnikom oddalającym nieprzyjemne pozwy. Sprawa z Tiffany mogła się bowiem zakończyć tak, iż z zemsty za zwolnienie z pracy dziewczyna oskarżyłaby firmę o to, że była napastowana seksualnie przez jednego z jej menedżerów. Wal-Mart nie najlepiej wyszedłby na tym, gdyby inni pracownicy wytoczyli proces o faworyzowanie Tiffany przez Joe. Aby tego uniknąć, amerykańska firma wydała nakaz uzyskiwania przez zatrudnionych zgody przełożonych na randkę z pracownikiem niższego szczebla.

Dla amerykańskich pracodawców problemem są nie tylko sprawy związane z napastowaniem seksualnym, ale także z nadużywaniem narkotyków. „Gdyby 20 lat temu przełożony kazałby ci oddać mocz do słoika, uznałbyś że jest pomylony” – twierdzi Louis Maltby, dyrektor Amerykańskiego Biura Swobód Obywatelskich przy centrali jednego ze związków zawodowych. Dzisiaj taka praktyka jest w korporacjach na porządku dziennym. Okazuje się bowiem, że aż 10-15% próbek oddanych przez 100 pracowników daje pozytywny wynik na okoliczność występowania narkotyków. Higiena nie ogranicza się wyłącznie do morfologii. Tropicana Casino w Atlantic City testuje obecnie prototypowe urządzenie, alarmujące kierownika, kiedy któryś z pracowników nie umyje rąk przed wyjściem z toalety.

Kluczem do wielu spraw na pograniczu naruszenia prywatności zatrudnionych jest oczywiście nowoczesna technologia, pozwalająca tropić, sprawdzać i inwigilować tych, którzy stanowią potencjalne zagrożenie dla przedsiębiorstwa. Cztery lata temu jedynie 9% amerykańskich przedsiębiorców zastrzegało sobie prawo do podglądania listów krążących w korporacyjnej sieci. Dzisiaj ich liczba zwiększyła się do 70% - według Stowarzyszenia Zarządzania Zasobami Ludzkimi.

Aby duże biura maklerskie miały pewność, że ich zatrudnieni nie wykorzystują na własny użytek informacji mogących mieć wpływ na kursy akcji, producent oprogramowania SRA International udostępniła pakiet o wdzięcznej nazwie Assentor (tłum. aprobujący lub autoryzujący), który umożliwia przeszukiwanie poczty elektronicznej według konkretnych fraz lub wyrazów. „Małe, gorące udziały telekomu” – będzie na pewno tym związkiem wyrazów, którym zainteresuje się Assentor. Oprogramowanie to spełnia wymagania Komisji Papierów Wartościowych USA, która wprost domaga się sprawdzania przez biura poczty elektronicznej przechodzącej między maklerami a ich klientami.

Obecnie systemy informatyczne można skonfigurować tak, aby każda czynność i informacja wprowadzona przez pracownika wykorzystującego jeden komputer podłączony do sieci była dostępna dla osób trzecich. W przeszłości większość z tych rozwiązań niewiele miało wspólnego z naruszaniem prywatności pracowników. Takie narzędzia, jak chociażby System Management Server Microsoftu, służą przede wszystkim do monitorowania działania sieci i sprawdzania, aby każdy z jej elementów działał stabilnie. SMS i wiele innych narzędzi może jednak być wykorzystywanych do śledzenia poczynań pracownika.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200