Wszyscy ludzie prezydenta

Inauguracja drugiej prezydentury Clintona spowodowała, że obywatele USA zainteresowali się obietnicami, składanymi w kampanii wyborczej. W bostońskiej gazecie ostatnio jedna pani zapytała, czy to prawda, że Clinton popiera rozwój infostrad i jakie są tego widoczne skutki. Przede wszystkim zaś chciała wiedzieć, czy może napisać list elektroniczny do prezydenta. To ostatnie pytanie świadczyłoby o zmyśleniu całej historii przez gazetę, gdyż każdy, kto ma dostęp do komputera i sieci, może łatwo wpisać 'whitehouse' w przeglądarce i natychmiast znaleźć się na stronie Białego Domu, skąd już łatwo wysłać list do prezydenta ([email protected]).

Inauguracja drugiej prezydentury Clintona spowodowała, że obywatele USA zainteresowali się obietnicami, składanymi w kampanii wyborczej. W bostońskiej gazecie ostatnio jedna pani zapytała, czy to prawda, że Clinton popiera rozwój infostrad i jakie są tego widoczne skutki. Przede wszystkim zaś chciała wiedzieć, czy może napisać list elektroniczny do prezydenta. To ostatnie pytanie świadczyłoby o zmyśleniu całej historii przez gazetę, gdyż każdy, kto ma dostęp do komputera i sieci, może łatwo wpisać 'whitehouse' w przeglądarce i natychmiast znaleźć się na stronie Białego Domu, skąd już łatwo wysłać list do prezydenta ([email protected]).

Ci z Państwa, którzy nadal używają starszych wersji przeglądarek, będą musieli, niestety, wpisać pełny adres prezydenckiego serwera:http://www.whitehouse.gov/, aby zobaczyć, jak ludzie prezydenta reklamują wszystko, co dotyczy procesu rządzenia. Proszę bowiem pamiętać, że prezydent jest w USA nie tylko głową państwa i szefem sił zbrojnych jak u nas, ale także pełni rolę głównej władzy wykonawczej, czyli naszego premiera. Dlatego też możliwość komunikowania się ze społeczeństwem prezydenci amerykańscy uważają za obowiązek.

Pierwszym prezydentem, który świadomie wykorzystywał techniczne środki masowego przekazu, był Roosevelt. Cotygodniowe pogadanki radiowe przy kominku pozwalały inwalidzie (FDR był sparaliżowany od pasa w dół) na docieranie do milionów obywatelskich domów bez potrzeby fizycznego podróżowania. Rola telewizji w zwycięstwie Kennedy'ego nad Nixonem jest doskonale znana. Dziś łatwość, z jaką można wysłać list elektroniczny do prezydenta, niewątpliwie przybliża jego działania przeciętnemu Amerykaninowi.

Na stronach WWW Białego Domu widać też dbałość o przyszły elektorat: kot Socks oprowadzający dzieci po salonach i przypominający, jakie dzieci mieszkały tam z ojcami, jest świetnym przykładem pozytywnej propagandy. Nie wiem, ile odwiedzin dziennie notuje serwer prezydencki, ale domyślam się, że dobrzy fachowcy zostali wynajęci do przygotowania eleganckich grafik, włącznie z falującą flagą i przywitaniem zależnym od pory dnia. Ostatecznie jest to serwer pierwszego obywatela kraju.

Nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował zajrzeć na strony rządowe w Polsce, chcąc sprawdzić, jak u nas władza reklamuje się. Powiem krótko: wstyd i ubóstwo, ale nie finansowe, tylko intelektualne. Po pierwsze, w połowie stycznia ciągle jeszcze serwer rządowy ma adres URM (http://www.urm.gov.pl/), a na stronach WWW pojawia się nazwa urzędu, którego od początku roku już nie ma. Jedynym adresem do korespondencji jest [email protected], co wnikliwi być może rozszyfrują, ale na pewno nie będą tam posyłali swoich listów do premiera.

Prawdziwa klapa objawia się w temacie prezydenckim: po prostu Pałacu Namiestnikowskiego nie ma w sieci i już! Rozumiem, że poprzedni lokator używał głównie śrubokręta, ale obecny prezydent podobno jest nowocześnie myślącym człowiekiem. Czegóż jednak można oczekiwać od ludzi prezydenta, jeśli rzecznik prasowy nie miał smokinga na inaugurację. Tym bardziej nie kupił sobie komputera i w związku z tym nie dowiedział się, że jego firma nie korzysta z bezpłatnej reklamy.

Kolejne wybory prezydenckie dopiero za 4 lata.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200