Lamus komputerów

Byłem kiedyś kuratorem zbiorów zabytkowego pałacu w Radziejowicach – Domu Pracy Twórczej Ministerstwa Kultury i Sztuki. Dyrektor ośrodka, widząc moją niechęć do posługiwania się kartką papieru i długopisem, przywiózł do pałacu komputer, wyciągnięty z najgłębszych zakamarków centrali. Był to – owszem niczego sobie – PC firmy Olivetti, z systemem operacyjnym DOS 2.0 (w wersji włoskiej!). Po kilku próbach zapanowania nad tym „wykopaliskiem”, skapitulowałem. Pomyślałem, że wystarczy już, iż pracuję w miejscu historycznym. Korzystanie z zabytku techniki – to za dużo nawet dla historyka.

Byłem kiedyś kuratorem zbiorów zabytkowego pałacu w Radziejowicach – Domu Pracy Twórczej Ministerstwa Kultury i Sztuki. Dyrektor ośrodka, widząc moją niechęć do posługiwania się kartką papieru i długopisem, przywiózł do pałacu komputer, wyciągnięty z najgłębszych zakamarków centrali. Był to – owszem niczego sobie – PC firmy Olivetti, z systemem operacyjnym DOS 2.0 (w wersji włoskiej!). Po kilku próbach zapanowania nad tym „wykopaliskiem”, skapitulowałem. Pomyślałem, że wystarczy już, iż pracuję w miejscu historycznym. Korzystanie z zabytku techniki – to za dużo nawet dla historyka.

Przy sprzęcie dostępnym obecnie na rynku mój domowy komputer to „dziadek”: 386DX, dwukolorowa karta graficzna Herkules, monitor monochromatyczny. Na początku 1993 r. był jeszcze „żwawym młodzieniaszkiem”, lecz zbliża się czas, kiedy będę musiał się go pozbyć. Cóż, niewiele brakuje, aby opatrzyć go etykietką: „Zabytek techniki. Nie dotykać”. W różnych zakamarkach chowam jeszcze programy, które najlepiej pracują pod DOS 3.1, znam ludzi, którzy piszą teksty w Norton Editor i gromadzą dane w Dbase 3.0. Czy mamy szansę, aby po latach zobaczyć nasze komputerowe narzędzia pracy w muzeum? Jaki jest sens kolekcjonowania wytworów współczesnego przemysłu teleinformatycznego? Kiedy doczekamy się w Polsce muzeum informatyki?

Panta rhei...

Wszystko płynie i nikt nie może dwa razy wejść do tej samej rzeki. Powiedzenie Heraklita z Efezu fascynuje ludzkość od stuleci. Zmieniają się ludzie, kraje, technologie. Zmienia się świat, a wraz z nim my. Po co więc spoglądamy w przeszłość, szukając jej śladów? Podobno z historii można czegoś się nauczyć. Trzeba zbierać okruchy dnia minionego, aby lepiej wiedzieć skąd i dokąd idziemy.

Technologie komputerowe wciąż się rozwijają. Sprzęt i oprogramowanie, z którego w danej chwili korzystamy, potrafi w ciągu kilkunastu miesięcy trafić do lamusa informatyki. Jeszcze do niedawna komputer kojarzył się z ogromnymi szafami, które zajmowały duże sale i pochłaniały mnóstwo energii. Teraz takie modele maszyn obliczeniowych są traktowane jako zabytki techniki i mają swoje miejsce w salach muzealnych. Polski edytor tekstów TAG był do niedawna ulubionym programem setek użytkowników. Dzisiaj to już czcigodny staruszek.

Problem, czy kolekcjonować produkty współczesnej cywilizacji komputerowej, dawno rozwiązali Amerykanie. To dzięki nim zachował się pierwszy komputer ENIAC, a Biblioteka Kongresu zbiera oprogramowanie na wszystkie komputery (tak jak nuty czy nagrania dźwiękowe). W Stanach Zjednoczonych znajdziemy najwięcej stron WWW poświęconych historii informatyki. Tam też jest pokaźna liczba prawdziwych muzeów, które eksponują technikę obliczeniową od zarania dziejów po wirtualny świat rodem z filmu „W sieci”. Przybyszów z Polski zdumiewa najbardziej fakt, że każdy eksponat można dotknąć i uruchomić. To są tzw. żywe muzea, w których stawia się na interakcję człowieka z maszyną, nie na suche notki i ochronę sprzętu za wszelką cenę. Jak powszechnie wiadomo, uczymy się lepiej, o ile możemy czegoś doświadczyć, spróbować, skosztować. Nie wyobrażam sobie, żeby w takim muzeum można było tylko opowiadać o wykorzystaniu komputerów do animacji filmowej bez możliwości spróbowania własnych sił w tym zakresie, np. na stacji roboczej Silicon Graphics.

Inne nacje też nie zaniedbują zbierania pamiątek z początków ery komputerowej. Doskonale sobie z tym radzą Brytyjczycy i Niemcy. Po co to wszystko?

Według pomysłodawców tych placówek muzealnych, historia myśli technicznej jest niezwykle ważną częścią obrazu naszej cywilizacji. Skoro kolekcjonujemy samoloty, samochody, broń, gramofony itd., to podobna troska należy się też komputerom i oprogramowaniu. Tylko w taki sposób można zagwarantować przyszłym pokoleniom, ba! – również dzisiejszej szkolnej młodzieży, że potrafi zrozumieć, jak przebiega proces postępu technologicznego? Za przykład niech posłuży obrazek z Muzeum Nixdorfa w Paderborn, w którym - ku zdumieniu wszystkich - prezentowany jest maleńki chip o mocy równej ENIAC-owi. Od jego powstania do stworzenia tej elektronicznej kostki upłynęło zaledwie 50 lat. A może aż 50 lat, skoro na nowe modele z procesorem Pentium czeka się zaledwie kilka miesięcy?

Wydaje się, że technologia komputerowa nie wie, co to wczoraj. Liczy się tylko dziś i... pojutrze. Muzeum informatyczne ma ocalić choć cząstkę ludzkiej myśli, która zrewolucjonizowała świat.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200