Jaki komputer jest najlepszy?

Informatykom na urlopie z trudem udaje się uciec od obowiązków zawodowych i zainteresowania znajomych ich pracą. Z jednej strony dzwoni telefon z firmy, z drugiej pojawia się pytanie: ''jaki komputer jest najlepszy?''

Informatykom na urlopie z trudem udaje się uciec od obowiązków zawodowych i zainteresowania znajomych ich pracą. Z jednej strony dzwoni telefon z firmy, z drugiej pojawia się pytanie: ''jaki komputer jest najlepszy?''

Informatycy na urlop wyjeżdżają rzadko, a jeśli już, to na krótko i z telefonem komórkowym w garści. Zawsze może się zdarzyć sytuacja, w której zakładowa sieć odmówi posłuszeństwa, a ponadto włamią się do niej hakerzy. „Szczególnie niebezpieczne są wakacje i długie weekendy – mówi Zbigniew Jabłoński, dyrektor centrum informatyki kancelarii Sejmu RP – wtedy na pewno coś się wydarzy”.

Kiedy informatykowi uda się już wyjechać na urlop, wpada w pułapkę własnego zawodu. Albo jest kwalifikowany do grupy „technicznych” pracowników administracji, czyli po prostu dozorców, albo zalewany pytaniami o wyższość komputera firmy A nad B.

Faceci od wkręcania żarówek

O tym, że niewielu postronnych zdaje sobie sprawę, czym zajmuje się informatyk – przekonuje Andrzej Żołędziowski, dyrektor informatyki z Colgate Palmolive Polska. „Jeśli odpowiem – komputerowiec, to po pierwsze nie będzie to prawda, a po drugie wpadnę we własnoręcznie zastawione sidła pytań o sprzęt czy oprogramowanie” – wyjaśnia.

W oczach tych, którzy wiedzą kim jest informatyk, zawód ten cieszy się dużym szacunkiem. „Może dlatego, ze wszyscy uważają nas za cudotwórców, którzy potrafią zmusić te czarne skrzynki do pracy” – śmieje się dyrektor z Colgate Palmolive Polska, który w zawodzie przepracował już 20 lat. Według niego, zawód informatyka zdobywa sobie w Polsce pozycje równą od zawsze szanowanym zawodom lekarza i prawnika. „My jednak jesteśmy w o tyle lepszej sytuacji, że nikt do końca nie wie, za co dostajemy pieniądze” – mówi Andrzej Żołędziowski.

„Pytań o drukarkę nie należy odrzucać z czystej tolerancji” – mówi Przemysław Bultrowicz, informatyk z Continental Can Europe, dodając, iż powoduje to nie tylko odrzucenie osoby, ale także dziedziny, która odtąd uważana jest za niedostępną dla zwykłego śmiertelnika. Informatycy zdają sobie sprawę, że recepcja ich pracy nie jest często najlepsza. Uważani są za dumnych i nieprzystępnych. Sami twierdzą, ze starają się zmienić to nastawienie. „Jeśli ktoś ma problem do rozwiązania, to staram się pomóc” – mówi Tomasz Pawlus, informatyk z Polifarbu Dębica. „Jedni pytają od razu, a drudzy na boku, żeby nie okazać się niekulturalnymi” – żartuje Marek Daniel, specjalista informatyk z Polmosu Siedlce.

Jego zdaniem, nikt nie stara się atakować informatyków na urlopie, jakby mając świadomość, że urlop i praca powinny być wyraźnie oddzielone. „Przy piwie i ognisku toleruje jedynie trzy pytania o komputery, później się wyłączam” – mówi Marek Daniel.

Pogadać o informatyce

Większości informatyków rozmowa o informatyce nie nudzi. „Weźmy na przykład lądowanie sondy bezzałogowej na Marsie – zaczyna Przemysław Bultrowicz – ja i moi znajomi jesteśmy zainteresowani, dlaczego przez kilka godzin komputery nie mogły się dogadać i Sojourner nie zjechał po trapie na ląd”. Takie wakacyjne pytanie – jego zdaniem – rodzi najczęściej komentarze w rodzaju „ach, te komputery zawsze mogą zawieść”, co daje powód do ciekawej dyskusji.

Andrzej Żołędziowski lubi o informatyce porozmawiać na poziomie filozoficznym, nudzą go natomiast dyskusje o drukarkach i grach. Nie ukrywa przed znajomymi, że nie może rozmawiać o sprzęcie PC, kiedy zarządza wielostanowiskową siecią unixową. „Ja się po prostu na tym nie znam” – tłumaczy. „Rzeczywiście można inteligentnie porozmawiać o informatyce w inteligentnym towarzystwie” – zapewnia Tomasz Pawlus.

Kolega Marka Daniela, zajmujący się oprogramowaniem w zakładzie Polmos Siedlce nie rozmawia o komputerach po pracy. Marek Daniel rozmawia. „Informatyka, zastosowania informatyki są tematem jak każdy inny, w większej dawce staje się po prostu nudny” - mówi Marek Daniel.

Rozmowa się urywa

Z rozmów z polskimi informatykami jednoznacznie wynika, że wśród ludzi spoza branży świadomość tego, co oni robią jest nikła. „Jeśli jedziemy na urlop i ktoś nas zapyta, jaki jest na przykład problem w takiej sondzie, która wysłana została na Marsa, to zawsze możemy odpowiedzieć listą niezrozumiałych dla nikogo sformułowań i rozmowa się urywa” – mówi Tomasz Pawlus. Podobnie, choć w celach wychowawczych, postępował Janusz Korczak, który gdy był zły na dzieci, używał wyłącznie niezrozumiałych słów.

Jedno jest pewne: informatyk na urlopie nie przestaje być informatykiem. Dlatego wypada życzyć, aby dyskusjom o wyższości drukarki X nad Y dopisała pogoda.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200