Francuski sen o Kalifornii

Alpy francuskie informatycy odwiedzają raz w roku. W zimie. Wtedy, gdy nie tylko szczyty wysokich gór skryte są pod czapami śniegu, ale przy każdej restauracji czy hotelu stoją ratraki i odśnieżające ulice spychacze. Alpy włoskie, francuskie i szwajcarskie kojarzą się z białym szaleństwem, wypchanymi przez narciarzy podniebnymi kolejkami i trasami zjazdowymi przygotowanymi na każdą kieszeń i narciarskie możliwości przybyszów.

Alpy francuskie informatycy odwiedzają raz w roku. W zimie. Wtedy, gdy nie tylko szczyty wysokich gór skryte są pod czapami śniegu, ale przy każdej restauracji czy hotelu stoją ratraki i odśnieżające ulice spychacze. Alpy włoskie, francuskie i szwajcarskie kojarzą się z białym szaleństwem, wypchanymi przez narciarzy podniebnymi kolejkami i trasami zjazdowymi przygotowanymi na każdą kieszeń i narciarskie możliwości przybyszów.

St-Martin-Vesubie, mała wioska w dolinie francuskich Alp nie kojarzy się ani z nartami, ani z plażami Riviery oddalonymi o godzinę jazdy samochodem. Kojarzy się z komputerami.

W roku 1962 zbudowano tutaj europejskie centrum IBM. Wkrótce później wprowadzili się nad rzekę Vesubie pierwsi pracownicy Texas Instruments. Od ponad 20 lat właśnie w St-Martin-Vesubie zarządzają interesami ludzie z Digital Equipment. Mała, francuska wioska przyciągnęła ich komfortowymi warunkami pracy – bliskością największych południowych kurortów, lotniska w Nicei, doskonałym jedzeniem i infrastrukturą techniczną. W całej Francji tylko trzy regiony mogą pochwalić się najwyższym stopniem usieciowienia, gdzie linię ISDN zakłada się w ciągu 24 godzin – Paryż, Lazurowe Wybrzeże i właśnie otoczona górami dolina, której centrum stanowi St-Martin-Vesubie.

Krach przyszedł na początku 1990 r. Jeszcze wtedy Digital, zatrudniający 1000 osób w alpejskim kurorcie, myślał o zatrudnieniu kolejnego 1000 w następnych kilku latach. Dzisiaj w siedzibie Digitala pracuje 450 osób. Dlaczego? W przeciwieństwie do Krzemowej Doliny w St-Martin-Vesubie zabrakło konkurencji. „W Stanach ludzie zmieniają prace jak rękawiczki, walczą o opcje pracownicze, które - gdy interes się uda - mogą w ciągu tygodnia uczynić ich milionerami. We Francji kultura biznesu jest inna. Tutaj badaniami i rozwojem zajmuje się państwo, właściciel największych przedsiębiorstw w branży – France Telecom, Aerospatiale czy Bulla” – tłumaczy Jeremy Scanlan z VLSI Technology. Na upadek wizji wielkich Alp wpłynęły także duże koszty – cennik operatora telekomunikacyjnego i podatki, na pewno dużo wyższe niż w Irlandii.

Panaceum na krach ma być CICA (International Center for Advanced Communication), państwowa wylęgarnia technologii i interesów. W zamyśle, z niej wychodzić mają duże i małe spółki, naukowcy i studenci. W praktyce, inwestujący w Alpach Amerykanie boją się państwowych pomysłów na przedsiębiorczość. „Skąd rząd ma wiedzieć, jaki biznes jest obecnie intratny?” – pytają Amerykanie z dużych korporacji, które przetrwały w St-Martin-Vesubie. Na to pytanie, twierdząco odpowiedziały natomiast małe, zatrudniające najwyżej 8 osób spółki, które stanowią 80% inwestujących we francuskich Alpach przedsiębiorstw.

Amerykanie nie garną się do opuszczenia kurortu. „Smakując tutejsze wino, myślę o Kalifornii” – rozmarza się Edgardo de Fonseca z Ascend Communications.

<hr size=1 noshade>Newsweek 23 czerwca 1997r.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200