Od redaktora

Złe skojarzenia

Złe skojarzenia

Ostatnio przeczytałem w prasie recenzję najnowszego dzieła znakomitego historyka Normana Daviesa, autora popularnego i cenionego "Bożego igrzyska". Książka nie ukazała się jeszcze w Polsce, aczkolwiek tłumaczenie jest już przygotowywane przez wydawnictwo Znak.

W owej recenzji zaciekawiło mnie przede wszystkim to, w jaki sposób krytyk potraktował formę książki. Jest ona złożona z kilkudziesięciu krótkich modułów - według sformułowania recenzenta - opisujących poszczególne zagadnienia historyczne, od wynalazków i przedsięwzięć gospodarczych, poprzez rozwój miast, aż po obyczaje i architekturę. Czyli dzieje podane w sposób niemal encyklopedyczny. Wydawałoby się, że w tej formule nie ma nic podejrzanego, a tymczasem krytyk reaguje wręcz histerycznie. Stwierdza: "Ale proszę nie myśleć, że mamy tu do czynienia z jakimś komputerowo-leksykonalnym kompedium wiedzy. Nic podobnego!" I objaśnia, dlaczego książka Daviesa nie podpada pod ów gatunek literacki czy naukowy. Czyni to tak, jakby bronił autora przed najgorszym zarzutem, przed zaklasyfikowaniem do grona pozycji miernych i nie wartych uwagi. Takich, które kupuje się, zasugerowawszy sławą autora, a po przeczytaniu utyka w kącie z niesmakiem.

Przyznaję, że początkowo oburzyło mnie sformułowanie "komputerowo-leksykonalna wiedza" oraz jego mocno pejoratywny wydźwięk. W końcu dzięki komputerom przeszukującym różnorodne bazy danych, w których zapisana jest pokaźna ilość informacji, możemy wiedzieć o wiele więcej niż mozolnie studiując bardziej lub mniej przypadkowe opracowania. Wystarczy wiedzieć, co się chce, i już co najmniej połowę mozołu poznania mamy z głowy.

Jednak doszedłem do wniosku, że obawa krytyka i społeczności, z której się wywodzi, a która jest o wiele bardziej niż my zaawansowana w tworzeniu cywilizacji informacji, jest jak najbardziej uzasadniona. Komputerowo-leksykonalna wiedza to nie jest poznanie świata, to zbiór znaków graficznych. Nie ma nic wspólnego z przemyśleniami i przeżywaniem swojej obecności na tym świecie. Jest dogodną formą rejestracji faktów.

Myślę, że dla ludzi tworzących lub kibicujących powstawaniu rozwiązań informatycznych może budzić to uczucie niesmaku, że hasłowa wiedza pochodząca z elektronicznych baz i sieci stała się synonimem wiedzy mało wartościowej. Przypuszczam jednak, że nikt się tym nie przejmie i dalej głosić będziemy hasła sukcesu w budowaniu społeczeństwa informacyjnego.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200