Jak informatycy patrzą na pracowników wykorzystujących służbowy sprzęt komputerowy do celów prywatnych?

Do dyżurnego na komisariacie policji dzwoni jedna z gwiazd polskiej telewizji z pretensjami, że zakochana nastolatka przysyła na jej prywatny adres miłosne listy. Dyżurny przyjmuje zgłoszenie, zastanawiając się, w jaki sposób nastolatka poznała adres słynnej gwiazdy. Wystarczył jeden telefon do policyjnych informatyków, by sprawa natychmiast się wyjaśniła.

Do dyżurnego na komisariacie policji dzwoni jedna z gwiazd polskiej telewizji z pretensjami, że zakochana nastolatka przysyła na jej prywatny adres miłosne listy. Dyżurny przyjmuje zgłoszenie, zastanawiając się, w jaki sposób nastolatka poznała adres słynnej gwiazdy. Wystarczył jeden telefon do policyjnych informatyków, by sprawa natychmiast się wyjaśniła.

Prywata i służba

Do dyżurnego na komisariacie policji dzwoni jedna z gwiazd polskiej telewizji z pretensjami, że zakochana nastolatka przysyła na jej prywatny adres miłosne listy. Dyżurny przyjmuje zgłoszenie, zastanawiając się, w jaki sposób nastolatka poznała adres słynnej gwiazdy. Wystarczył jeden telefon do policyjnych informatyków, by sprawa natychmiast się wyjaśniła. Telewizyjna gwiazda figurowała w policyjnej bazie danych z racji kilku mandatów za złamanie przepisów drogowych, a jeden z policjantów, mający dostęp do bazy, podał ten adres na prośbę koleżanki.

Wspomniany policjant został ukarany upomnieniem, ale dla niektórych osób wykorzystywanie w celach prywatnych służbowego sprzętu komputerowego, oprogramowania bądź zapisanych w formie elektronicznej informacji może skończyć się gorzej: zwolnieniem z pracy, a nawet sprawą karną.

Na razie jednak ci, którzy piszą list do narzeczonej używając służbowego Worda czy programu pocztowego, mogą spać spokojnie. Polscy informatycy i ich szefowie nie zamierzają tego ani sprawdzać, ani za to karać.

Granica między "służbowym" a "prywatnym"

ustalana jest na bieżąco wraz ze wzrostem i modernizacją przedsiębiorstwa. Rejestracja czasu pracy, tzw. droga służbowa, i pedantyczne rozliczanie kosztów nie sprawdzają się w przypadku młodych, szybko rozwijających się firm, które swój system motywacyjny oparły na zacieraniu różnic między prywatnym a służbowym życiem pracowników.

"Jak mam rozliczać osoby, które pracują w Wigilię i dzień powszedni, na wakacjach, w biurze i samochodzie" - zadaje retoryczne pytanie Władysław Bińkowski, dyrektor Departamentu Informatyki PKO BP. On i inni informatycy dużych przedsiębiorstw są zgodni, że nowoczesne przedsiębiorstwa nie mogą limitować dostępu do technologii. "Tak naprawdę ludzie nie mają czasu, aby naciągać firmę, przesadnie wykorzystując komputery, telefony, czy kserokopiarki" - mówi Władysław Bińkowski. Sekunduje mu Andrzej Wróblewski z kancelarii Baker & McKenzie, który uważa, iż "po 12 godzinach pracy żaden prawnik nie ma siły, aby używać sprzętu komputerowego do prywatnych celów".

Nawet tam, gdzie dostęp do infrastruktury teleinformatycznej ma liczna grupa, informatycy z przymrużeniem oka patrzą na prywatną pocztę elektroniczną czy pozasłużbowe sesje z przeglądarką WWW. "Ja wiem - przyznaje Stanisław Kucharski, dyrektor zakładu informatyki ABB Zamech - że pracownicy nie powinni tego robić, ale po pierwsze, nie mamy jak, a po drugie, nie chcemy ich sprawdzać". Informatycy z ABB Zamech odpowiedzialni są za funkcjonowanie sieci rozległej, której użytkownikami jest wiele spółek będących częścią koncernu. Za korzystanie z Internetu - mierzone ruchem danych - już niedługo firmy będą rozliczać się z zakładem informatyki. "Chcemy, aby spółki same podejmowały decyzję, którym pracownikom i w jakim zakresie umożliwić dostęp do zasobów globalnej sieci" - tłumaczy Stanisław Kucharski. Obecnie w sieci ABB Zamech jest 65 indywidualnie zarejestrowanych użytkowników Internetu.

Paradoksalnie menedżerowie i informatycy zainteresowani są tym, aby pracownik w jak najszerszym zakresie używał powierzonego mu sprzętu. "Sprawa musi być jednak czysta - jeśli ktoś pisze pracę dyplomową w firmie, powinien o tym powiedzieć" - twierdzi Włodziemierz Berndt, dyrektor Nissan Poland, odpowiedzialny m.in. za dział informatyki.

To nie jest obóz karny

- wypowiadają się bez ogródek informatycy. Co więcej, intensywne wykorzystywanie komputerów przez pracowników jest dla nich powodem do dumy. Dzięki temu właśnie tworzony przez nich system nabiera większej wartości, a oni czują się bardziej potrzebni. Można zrozumieć, że tolerancją dla "prywatnych zajęć" przy komputerze cechują się typowi informatycy, dla których komputer, sieć czy oprogramowanie są same w sobie interesujące. Jednak kadra kierownicza przyznaje, że "nie po to wydaliśmy setki tysięcy złotych na sprzęt, aby teraz stał on bezużyteczny i służył jako zabawka".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200