Internetowa sekta śmierci

Wydarzenia z Kalifornii powinny wstrząsnąć środowiskiem użytkowników Internetu. Suche fakty są aż nadto wymowne. W środę, 26 marca, w dużym domu w modnej miejscowości Rancho Santa Fe znaleziono ciała 39 osób, które popełniły samobójstwo. Samobójcy byli przykryci fioletowymi narzutami i jednakowo ubrani w dresy treningowe i tenisówki. Wszyscy należeli do sekty o nazwie Heaven's Gate. Wierzyli, że kometa Hale-Boppa jest sygnałem do pozbycia się ziemskiego "pojemnika" i przejścia w przestrzeń kosmiczną.

Wydarzenia z Kalifornii powinny wstrząsnąć środowiskiem użytkowników Internetu. Suche fakty są aż nadto wymowne. W środę, 26 marca, w dużym domu w modnej miejscowości Rancho Santa Fe znaleziono ciała 39 osób, które popełniły samobójstwo. Samobójcy byli przykryci fioletowymi narzutami i jednakowo ubrani w dresy treningowe i tenisówki. Wszyscy należeli do sekty o nazwie Heaven's Gate. Wierzyli, że kometa Hale-Boppa jest sygnałem do pozbycia się ziemskiego "pojemnika" i przejścia w przestrzeń kosmiczną.

W USA wydarzyło się wiele podobnych tragedii, z których najbardziej znana dotyczyła grupy wielebnego Jima Jonesa. Ale tym razem sekta nie gromadziła ludzi nawiedzonych, którzy przenieśli się gdzieś w głuszę gujańskiej dżungli tropikalnej, aby tam uprawiać warzywa i medytować.

Sekciarze z Rancho Santa Fe zajmowali się bowiem zawodowo tworzeniem stron WWW, szczególnie dla przemysłu rozrywkowego. Pracowali jako firma o nazwie Higher Source i mieli oczywiście swoją stronę pod adresem www.highersource.com oraz stronę opisującą wierzenia sekty (www.heavensgate.com) - wielu z nich zostało zwerbowanych do grupy właśnie poprzez tę stronę. W ciągu ostatnich kilku dni (piszę ten felieton w czasie Świąt Wielkanocnych) strony przeżyły istny zalew odwiedzin. W pewnym momencie serwery przestały dopuszczać kolejnych ciekawskich, ponieważ zatkały się całkowicie. Być może zostaną wyłączone.

Mamy więc do czynienia z zupełnie nowym zjawiskiem. Dzięki Internetowi każdy może rozpowszechniać swoje poglądy i może to robić także po śmierci. Trudno bowiem rozróżnić niegroźnych fanatyków od potencjalnych samobójców lub zabójców, gdyż - jak się wydaje - nie wszystkie osoby spośród pracujących dla wyższego źródła popełniły samobójstwo dobrowolnie. Wiadomo że duchowy przywódca grupy - Marshall Applewhite - założył ją w latach siedemdziesiątych, głosząc katastroficzną wizję losu Ziemi, którą czeka "odzyskanie" (recycling). Po początkowych kłopotach z nietolerancyjnym otoczeniem, grupa przez prawie dwadzieścia lat działała w ukryciu. Dopiero niedawno zaczęli pracę jako projektanci komputerowi. Żyjąc w celibacie, nie pijąc i nie paląc oraz dbając o aseksualny wygląd (stąd jednakowe stroje kobiet i mężczyzn), członkowie sekty sprawiali wrażenie porządnych i sumiennych. Nawet szczegóły przygotowań do śmierci wskazują na pewną pedanterię - wszyscy zmarli mieli dowody identyfikacyjne oraz spakowane walizeczki. Nie wiadomo dlaczego mieli też po banknocie pięciodolarowym. Niektórzy komentatorzy żartują, że samobójcy pomylili statek kosmitów, jakoby podróżujący w cieniu komety, z samolotem, w którym płaci się za wypożyczanie słuchawek i włączenie wideo.

Trudno pogodzić się z nowym zjawiskiem, jakim jest całkowite odhumanizowanie i odpersonifikowanie kontaktów internetowych. Ludzie z Bramy Niebios niczym nie wyróżniali się spośród firm sieciowych, prawdopodobnie byli nawet lepsi niż przeciętna, gdyż mieli wielu zadowolonych klientów w wyjątkowo konkurencyjnej dziedzinie grafiki stron !WWW. Nie sprawiali wrażenia nawiedzonych, ale dzięki sieci mogli wpływać na ludzi w innych stanach, nawet w innych krajach. Nie wiemy, jak daleko i głęboko sięgały te wpływy. Do czasu kolejnej tragedii. Czy można jej zapobiec?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200