Uwaga, nadchodzą faktury

Miałem wrażenie, że czasy, w których komputer był uważany za ekwiwalent maszyny do pisania, minęły bezpowrotnie. Moje subiektywne przekonanie okazało się jednak mylne, stąd wycofuję się z bezkrytycznego posądzania wszystkich użytkowników o zrozumienie celowości stosowania komputeryzacji.

Miałem wrażenie, że czasy, w których komputer był uważany za ekwiwalent maszyny do pisania, minęły bezpowrotnie. Moje subiektywne przekonanie okazało się jednak mylne, stąd wycofuję się z bezkrytycznego posądzania wszystkich użytkowników o zrozumienie celowości stosowania komputeryzacji.

Cóż, niektórzy wolą mimo wszystko zabłysnąć pozorną nowoczesnością, mimo że tak naprawdę stosują stare metody podpierane nowoczesnym sprzętem.

Zdarzyło się, że zamówiłem pewną liczbę egzemplarzy tego samego numeru czasopisma informatycznego (dla porządku wyjaśniam, iż nie chodzi w tej sprawie o wydawnictwo IDG). W odpowiedzi otrzymałem drogą pocztową fakturę. Całe szczęście, że mam w zwyczaju analizować dokumenty finansowe przed ich zatwierdzeniem. Na fakturze widniał bowiem błąd polegający na złej specyfikacji zamówienia - zamiast określonej liczby egzemplarzy danego numeru chciano "przemycić" tyleż samo, ale w sekwencji miesięcznych prenumerat. Zwróciwszy się do dostawcy z prośbą o korektę, otrzymałem ją wkrótce. Druga nadesłana faktura poprawnie oddawała w swej treści rodzaj zakupu, natomiast tym razem mocno podejrzana okazała się kwota do zapłacenia, zawyżona wielokrotnie. Przyczyną było podstawienie pod wartość jednostkową egzemplarza ceny całego zamówienia i dodatkowo przemnożenie jej przez liczbę egzemplarzy. Dokument był oczywiście wystawiony komputerowo - bo jakże by inaczej w dzisiejszych czasach. Nie jestem tutaj pewien, czy iloczyn ceny jednostkowej przez liczbę był rachowany "ręcznie" czy też może automatycznie, niemniej wynik mnożenia przedstawiał się poprawnie, co powinno wyeliminować ewentualne bezpodstawne zarzuty, że komputer znowu się pomylił.

Co mnie zdziwiło, to fakt, że w oprogramowaniu fakturującym jest możliwość wstawiania dowolnej ceny jednostkowej, co też oznacza, iż ten program nie jest sprzężony z żadną tabelą bazy danych zawierającą wykaz oferowanych artykułów wraz z cennikiem. Mamy więc typowy przykład zastąpienia maszyny do pisania droższą maszyną, która, niestety, także została zaprzęgnięta tylko do pisania.

Nieprawdą jest, że cechy funkcjonalne oprogramowa-nia można określić wyłącznie poprzez jego osobiste używanie. W podanym tu przykładzie wa-dy łatwo namierzyć zdalnie. Jedno jest pewne - z pewnością nie zawinił komputer. Do miana winowajców preten-

dują co najmniej trzy osoby: pracownik wystawiający fakturę, który poprzez czeski błąd odsłonił słabość swej firmy, autor oprogramowania dopuszczający do użytku podobne niewypały oraz szef firmy - wiadomo za co. Ich wszystkich nominuję więc jako kandydatów do symbolicznej nagrody "Przymulonego pingwina". Fakt, że do adresata nie dotarły wszystkie zamówione i zapłacone egzemplarze, wydaje się naturalnym pokłosiem opisanych wyżej problemów - skąd dostawca może wiedzieć co, komu i za ile.

Ciekawe jak długo jeszcze pozostanie nam mieć do czynienia z młodymi i prężnymi propagatorami chaosu? Teraz w bajki o winie komputerów już nikt nie wierzy, za to w złą organizację, owszem. Czy to z komputerami czy bez.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200