Co kosztuje: informatyka czy informacja

Być może główną przyczyną, z powodu której nie potrafimy zmierzyć korzyści płynących z wdrożeń rozwiązań informatycznych, jest nieumiejętność oceny rzeczywistej wartości informacji. Wartości tej nie da się oszacować przy zastosowaniu jedynie narzędzi tradycyjnego rachunku ekonomicznego.

Być może główną przyczyną, z powodu której nie potrafimy zmierzyć korzyści płynących z wdrożeń rozwiązań informatycznych, jest nieumiejętność oceny rzeczywistej wartości informacji. Wartości tej nie da się oszacować przy zastosowaniu jedynie narzędzi tradycyjnego rachunku ekonomicznego.

Ocena rozwiązań informatycznych odgrywa istotną rolę przy podejmowaniu decyzji dotyczących ich wdrażania. Pozytywny lub negatywny wynik takiej oceny może przesądzić o stosowaniu lub odrzuceniu określonej technologii. Dotyczy to zwłaszcza technologii nowych. Teoretycznie można oceniać wg wskaźników produktywności, wymaga to wszakże ustalenia konkretnych postaci formuł dla takiej oceny, co może być w praktyce utrudnione. Rzecz sprowadza się w końcu do wyliczenia wartości ułamka:

/produktywność = efekty/nakłady /

Wzór ten można bardziej uszczegółowić, niemniej już jego ogólna postać wskazuje na duże możliwości manipulowania licznikiem i mianownikiem ułamka. Stąd paradoks, będący swoistą analogią ze znaną z fizyki zasadą nieoznaczoności: na wartość efektywności informatyzacji ma wpływ metoda jej pomiaru. Mówiąc wprost: ta sama innowacja może być uznana za przynoszącą zyski bądź straty, w zależności od przyjętych kryteriów.

Można przecież manipulować listą kosztów wdrożenia, zwłaszcza w odniesieniu do kosztów pośrednich. Istnieje wiele trudnych do zmierzenia efektów, które można uwzględniać w różnym stopniu. Do tego dochodzą czynnik czasu - rozwiązanie nieefektywne w skali roku może być uznane za dobre w ciągu np. 3 lat - oraz różnice w przyjmowaniu zasięgu terytorialnego oceny: informatyzacja części przedsiębiorstwa wpływa przecież na funkcjonowanie całej firmy.

Ile kosztuje kilo bajtów

Podstawowymi pytaniami są: czym jest informacja, jak się z nią obchodzić, jak ją mierzyć? Odpowiedź jednak na pytanie, ile kosztuje kilo kilobajtów, nie byłaby zbyt trudna, gdyby chodziło, powiedzmy, o kartofle. Chociaż w sensie czysto ilościowym informacje da się bardzo precyzyjnie mierzyć, to nieporównywalnie łatwiej jest wyliczyć, ile jest wart kilowat niż kilobajt. W gruncie rzeczy, nie wiemy wszakże, jaka jest istota informacji i ratunku trzeba szukać w odpowiedzi filozofa zapytanego o to, czym jest czas: "wiem, kiedy nie pytasz".

Z drugiej strony nie ulega wątpliwości, że liczby, które dziś zostaną wylosowane w toto- -lotku, wczoraj jeszcze były na wagę złota (dosłownie), zaś jutro staną się bezwartościowym zbiorem przypadkowych cyfr. Nawet bez uciekania się do takich przykładów, widać jak trudno nam oszacować konkretną wartość informacji, chociaż wkraczamy w kolejną falę rozwoju naszej cywilizacji, przechodząc właśnie do społeczeństwa zwanego informacyjnym.

O wiele łatwiej wyliczyć, ile czasu poświęcono na przygotowanie określonych danych - to już są konkretne koszty.

Informatyczna eksplozja

Informacje są towarem, zaś umiejętność ich gromadzenia, przetwarzania i wykorzystywania decyduje w coraz większym stopniu o miejscu jednostki w społeczeństwie czy poziomie rozwoju gospodarczego firm, a nawet państw. Proces czynienia sobie materii poddaną, postępujący od zarania naszej cywilizacji, jest w znacznej mierze wzbogacaniem jej w informacje.

Kupując dzieło - obraz, nie finansujemy wartości pędzli i farb potrzebnych do jego namalowania. Nawet czas pracy artysty ma tu drugorzędne znaczenie (roboczodniówki na decymetr kwadratowy płótna?). Płacimy za informacje zawarte w malowidle. Malarz będzie przy tym mówił o "sposobie widzenia", "zaistnieniu", "idei", może nawet o "interpretacji", wystrzegając się zbyt technicznie brzmiących terminów, choć przecież ciągle chodzi o to samo.

Informacje, o których mówimy, przekształcające artystyczną wizję na ruchy ręki uzbrojonej w pędzel, nie są zapamiętywane na żadnym maszynowym nośniku danych i nie przetwarzał ich żaden procesor. Nie chodzi tu wszakże o bity i bajty, których ilość da się precyzyjnie wyliczyć, ale o informacje w sensie jakościowym. Naukowiec nazwie je "wiedzą", rzemieślnik "umiejętnością", zaś specjalista high-tech chętnie użyje zwrotu know-how. Ale wszyscy trzej zgodzą się, że owo COŚ jest trudno mierzalne bądź w ogóle niemierzalne. W każdym przypadku występuje tu podobny mechanizm: przekształcania rzeczywistości przez nadawanie jej nowego kontekstu informacyjnego. Zresztą ten kontekst może nawet znaleźć się na zwykłej dyskietce, np. w postaci trójwymiarowych rysunków auta, projektowanego specjalnym programem. Taki program ma również wysoką wartość samą w sobie. Nie dziwmy się zatem, że kosztuje nie mniej niż 500 tys. USD, skoro jest efektem wieloletnich doświadczeń przemysłu samochodowego.

Tu dochodzimy do sedna. Na naszych oczach dokonuje się potężna eksplozja "bomby informacyjnej", której działanie może być tyleż niszczące, co budujące. Trzeba umieć wykorzystać siłę tego wybuchu. Informacji nam nie brakuje, brakuje wszakże wiedzy do posługiwania się nimi i szacowania ich wartości.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200