Kontent

I tak był kontent ze siebie samego, a wesół, że tego jeszcze dnia wspaniałą ucztę wyprawiwszy, do późna kielichami się bawił. Mowa oczywiście o imć Onufrym Zagłobie, pierwszej głowie do forteli w całej Rzeczypospolitej. Słowo "kontent" nabiera dzisiaj innego niż Sienkiewiczowskie znaczenia, bo zaczyna się nim określać zawartość witryn internetowych.

"I tak był kontent ze siebie samego, a wesół, że tego jeszcze dnia wspaniałą ucztę wyprawiwszy, do późna kielichami się bawił". Mowa oczywiście o imć Onufrym Zagłobie, pierwszej głowie do forteli w całej Rzeczypospolitej. Słowo "kontent" nabiera dzisiaj innego niż Sienkiewiczowskie znaczenia, bo zaczyna się nim określać zawartość witryn internetowych.

A temat jest gorący, gdyż trwa ożywiona dyskusja na temat płatności za korzystanie z witryn. Płacimy dostawcy za infrastrukturę sieciową, większość z nas natomiast nie płaci za strony, które ogląda. Słowem, co miesiąc regulujemy rachunek od Telekomunikacji Polskiej SA, nie płacimy natomiast np. twórcom znakomitej stronyhttp://www.literatura.zapis.net.pl/trylogia/trylogia-start.htm, na której możemy przeczy- tać pełne trzy tomy Sienkiewiczowskiej trylogii.

Jeszcze niedawno bezpłatny dostęp podawano jako zaletę Internetu. Skutek jednak jest taki, że firmy telekomunikacyjne zarabiają krocie, a twórcy najlepszych nawet serwisów online klepią biedę. Kryzys spółek internetowych obnażył kruchość starego modelu i coraz częściej słychać opinię, że jest on głęboko niesprawiedliwy, a przede wszystkim na dłuższą metę nieefektywny.

Tymczasem firmy telekomunikacyjne potrafią się dzielić zyskiem tam, gdzie chcą. Jeżeli ktoś chce się pochwalić, że wie, czy Skrzetuski kochał Helenę Kurcewiczównę, Horpynę czy Anusię Borzobohatą, może zadzwonić na 0-700. Przy odrobinie szczęścia wygra wycieczkę do ciepłych krajów. Zyskiem (3,70 za minutę) podzielą się godziwie firma telekomunikacyjna, telewizja oraz biuro turystyczne. Jeżeli kupuję płytę, to zawiera się w jej cenie (mniejsza o to, czy w uczciwych proporcjach) zysk artysty, producenta medium, dystrybutora i sklepu. Kiedy idę do kina, to w cenę biletu wkalkulowane są gaże aktorów i reżysera oraz godziwy zysk producenta i dystrybutora. Klient płaci raz, a dostawcy "kontentu" rozliczają się między sobą.

Czy jest jakiś uczciwy powód, dla którego TP SA nie miałaby się podzielić pieniędzmi, które płacę za Internet, z twórcą serwisu zawierającego co smakowitsze cytaty z mądrości imć Onufrego Zagłoby, który odwiedzam, gdy mam ochotę się rozerwać? Przecież to właśnie "kontent", a nie infrastruktura telekomunikacyjna, skłania mnie do zajrzenia właśnie tam!

Słyszałem niedawno, że na Węgrzech wszystkie czyste nośniki (kasety audio, kasety wideo, płyty CD-R) muszą być sprzedawane ze specjalną naklejką. Pieniądze z naklejek przeznaczane są dla twórców, bo autorzy ustawy wyszli z założenia, że czyste nośniki służą a priori do nielegalnego kopiowania utworów i tym samym zubażają artystów. Skoro taka logika stała się prawem, to wypada się dziwić, że ustawa nie mówi o oklejaniu instrumentów muzycznych - przecież kiedy na imprezie wezmę gitarę i dla przyjaciół zacznę śpiewać przeboje Ich Trojga, to tak jakbym okradał artystów.

Wysiłki niektórych organizacji zmierzają do obciążenia specjalnym podatkiem wszystkich urządzeń pozwalających na transmisję, a przede wszystkim zapis danych. Pieniądze z takiego podatku miałyby być "uczciwie dzielone" między twórców internetowych. Zapewne domyślili się już Państwo, że dzieleniem zajmowaliby się pomysłodawcy rozwiązania, czyli agencja RIAA (taki amerykański ZAIKS).

Takie pomysły nie zmierzają do rozwiązania uczciwego, czyli płacenia za "kontent". Moim zdaniem takie rozwiązania to jedynie fortel i to dużo mniej finezyjny niż podstępy imć Onufrego Zagłoby. Pomimo że zrobiłem kilka stron internetowych, dziękuję za takie pieniądze.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200