Z drugiej strony

Cezura cenzury

Cezura cenzury

Każdy, kto ma dzieci, musi kiedyś odpowiedzieć sobie na pytanie, jakimi treściami wypełni ich życie. W ciągu ostatnich dwu pokoleń wiele się w tej sprawie zmieniło. Sam byłem wychowywany w atmosferze całkowitej szczerości, choć rodzice nie informowali mnie na siłę o wszystkich zakamarkach ludzkiej duszy. Dlatego jako nastoletnie dziecię, zapytany przez ciocię z prowincji, gdzie w Warszawie można napić się herbaty, zaprowadziłem ją do kawiarni dla kochających inaczej. Starsza pani długo potem opowiadała, w jakim to dziwnym miejscu byliśmy, mrugając przy tym i uśmiechając się znacząco. A ja nic nie kojarzyłem.

Dziś młodzież jest lepiej wprowadzona w tajniki życia płciowego, choćby dlatego, że ma lekcje wychowania seksualnego. Ale także dlatego, że może bez przeszkód wędrować po sieci, zaglądając w miejsca przeznaczone tylko dla dorosłych. Okazuje się jednak, że wielu rodziców (prawie połowa) uważa ten brak przeszkód za poważne utrudnienie procesu wychowania. Dlatego w USA (o czym pisałem w jednym z felietonów) uchwalono i wprowadzono w życie ustawę o przyzwoitości mediów. Teraz jest ona testowana przez życie. Ot choćby przez aktorkę komediową, która publicznie postanowiła powiedzieć o tym, że kocha inaczej. I powiedziała. Nim to jednak zrobiła już podniósł się straszny szum, że deprawuje nieletnich. Na szczęście telewizja ma obowiązek oznaczania zawartości programów. Więc każdy może ograniczyć zakres oglądania przez dzieci niewskazanych treści. Wyłączając im odbiornik.

Niestety, z siecią WWW problem jest poważniejszy. Zatroskani rodzice organizują nacisk na władze, aby zadbała o moralność. Skoro w domu można założyć filtry do przeglądarki, to dlaczego nie robić tego w miejscach publicznych, np. w bibliotekach gminnych i szkolnych? Istnieje wiele sposobów automatycznego cenzurowania zawartości Internetu, przegląd niektórych metod znajduje się pod adresemhttp://www.cnet.com/Content/Reviews/Compare/Safesurf. No i władza ugina się. W Bostonie, uważanym raczej za miasto postępowe, w każdym razie w stosunku to tzw. pasa biblijnego, sam burmistrz nakazał założenie filtrów we wszystkich bibliotekach miejskich. W praktyce wygląda to tak, że aby być w zgodzie z pierwszą poprawką do konstytucji, która gwarantuje wolność słowa, tylko część komputerów jest blokowana. W największej bibliotece 26 maszyn jest przeznaczone dla dzieci (zablokowane), ale pozostałe 44 ma nieograniczony dostęp.

Podobnie pracodawcy zaczęli martwić się, co też ich pracownicy oglądają w czasie przeznaczonym na wypełnianie ważnych obowiązków służbowych. Pojawił się Mały Brat (patrzhttp://www.kansmen.com), który pozwala kontrolować dostęp dorosłych do Internetu. O kontroli listów pracowników nie wspominam, gdyż jest to czarna plama na skądinąd jasnym obrazie wolności osobistej i wolności wypowiedzi w Ameryce. Choć i tu czasami pojawiają się wypryski. Na przykład wtedy, gdy książka "Dick for a Day" jest oceniana przez prasę w kategorii "nonfiction", czyli wśród biografii i przepisów kuchennych. Swoją drogą mam nadzieję, że ktoś przetłumaczy na język polski tę dowcipną składankę wypowiedzi kobiet, o tym co zrobiłyby, gdyby na jeden dzień miały, hm, męskość. Sami Państwo widzą, jak trudno jest pisać przyzwoicie po polsku. Bez cenzury.

Prawie połowa amerykańskich rodziców uważa brak przeszkód w dostępie do sieci WWW za poważne utrudnienie procesu wychowania. Organizują więc nacisk na władze, aby zadbała o moralność.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200