Srebrne słowa

Laserowa rewolucja i rozpowszechnienie dysków optycznych, jako pamięci komputerowej, zmienia sytuację na rynku księgarskim. Kolejnym wyzwaniem jest internetowy hipertekst.

Laserowa rewolucja i rozpowszechnienie dysków optycznych, jako pamięci komputerowej, zmienia sytuację na rynku księgarskim. Kolejnym wyzwaniem jest internetowy hipertekst.

Kwestia dezaktualizacji dzieła dotyczy wszelkich dziedzin, nie tylko tych o największej dynamice rozwoju, jak np. inżynieria biomedyczna czy informatyka.

Również własną historię piszemy ciągle na nowo, aby przez jej interpretację lepiej rozumieć i opisywać teraźniejszość. Tak więc i w tym zakresie dokonywane odkrycia i postępy badawcze powodują, iż przeszłość nie jest zbiorem statystycznych, niezmiennych faktów. Tego problemu nie rozwiążą suplementy - zapoznawać się z rozkładem jazdy pociągów na peronie ze świadomością, że i tak trzeba bądzie weryfiować prawdziwość znalezionych danych w okienku informacyjnym, to żadna przyjemność.

Infopedie i laseroksykony

Wspomniany wcześniej PWN, główny wydawca dzieł encyklopedycznych, planuje wydanie Wielkiej Encyklopedii 25-tomowej po roku 2000. W ankiecie, jaką w związku z tym skierowano do czytelników, przewiduje się, że będą oni korzystać (obok tradycyjnych) z takich źródeł informacji, jak: Internet, CD-ROM, a nawet "inne, nie znane jeszcze formy przekazu informacji".

Wydawcy zdają sobie sprawę, że encyklopedie na płytach optycznych dają zupełnie nowe możliwości, zwłaszcza w wymiarze wyszukiwania danych.

Problem aktualizacji jest również prostszy od rozwiązania w przypadku medium laserowego. Przy masowej produkcji koszty wytworzenia krążka CD to rząd pojedynczych złotych, zwłaszcza jeśli założyć, że wysokie koszty stałe, zostaną przy pierwszej edycji od razu pokryte przez subskrybentów. Odbiorca sam więc może w przyszłości decydować: czy zechce zaktualizować swoją laserową encyklopedię po roku, czy też wcześniej, o ile wydawca mu tylko taką możliwość zapewni. W wersji tradycyjnej, aktualizacja dużej encyklopedii to wydatek setek, a nawet tysięcy złotych.

Laserowy leksykon bije również na głowę swego klasycznego kolegę możliwościami wyszukiwania informacji. To jasne, że ten kto więcej wie, potrafi też więcej znaleźć, ale funkcjonalność systemu tradycjnego i elektronicznego jest nieporównywalna. Papierowa encyklopedia ma tylko jeden podstawowy indeks - alfabetyczny. Do tego możemy liczyć na spisy map, tabel czy ilustracji. W mniejszych dziełach trafiamy także na indeks nazwisk czy rzeczowy, choć ten ostatni nie zawsze jest pełny. W encyklopedii komputerowej nic nie stoi na przeszkodzie, aby indeksami objąć niemal wszystkie hasła czy frazy tekstu. Błyskawiczenie więc docieramy do nazwisk wszystkich poetów, którzy w tytułach swoich wierszy użyli słowa "kwiaty". Po co? O to zapytajmy już literaturoznawców; w każdym razie bez przeszkód możemy oddawać się szaleństwu krzyżowego przeszukiwania tekstu według zadanych kryteriów.

Dialog z tekstem

Prawdziwa siła słów zapisanych na nośniku maszynowym (niesekwencyjnym) ujawnia się dopiero wtedy, gdy robimy to w technologii hipertekstowej (hypertext).

Od pojęcia impuls docieramy więc do synapsy, stamtąd do efektora i dalej do łuku odruchowego. Zwróćmy uwagę, że poruszamy się swobodnie po różnych hasłach zaczynających się dowolną literą alfabetu i umieszczonych w różnych kontekstach. W dialogu z hipermedium to my sami tworzymy nowy kontekst, określany celem naszych poszukiwań. Koniec z odnośnikami do odnośników, strzałkami w tekście i stertami tomów pootwieranych na interesujących nas stronach i zawalających biurka czy podłogi!

A wszystko zaczęło się 52 lata temu, kiedy to w lipcu 1945 roku, na łamach amerykańskiego pisma "The Atlantic Monthly", ukazał się artykuł Vannevara Busha pt."As We May Think". Dr V. Bush zaproponował wówczas stworzenie narzędzia o nazwie MEMEX (Memory Extension), które umożliwiłoby człowiekowi rozszerzenie własnej pamięci za pomocą komputera. W tym samym czasie 8-latek Theodor Holm Nelson nie wiedział jeszcze, że 20 lat później wygłosi znamienny odczyt na dorocznej konferencji ACM (Association of Computing Machinery). Wtedy to bowiem światło dzienne ujrzał wprowadzony przez niego termin: hipertekst. Celem projektu Nelsona XANADU było zgromadzenie w ogólnodostępnym systemie światowym zasobów literatury - idea, która realizowana jest dzisiaj.

Za ojca hipertekstu można też niewątpliwie uważać Douglasa C. Engelbarta, który na początku lat 60. inicjuje w Stanford Research Institute koncepcję "potęgowania ludzkiego intelektu" we współdziałaniu człowieka z maszyną cyfrową: AHI (Augmented Human Intellect). Gdyby w informatyce przyznawano nagrodę Nobla, to już sam ten system kwalifikowałby jego twórcę do tego wyróżnienia. A dodajmy jeszcze, że Engelbart ma na swoim koncie tak istotne wynalazki, jak ekran dodykowy (touch screen), a przede wszystkim myszka. Uzupełnijmy jeszcze przegląd nazwisk o Andresa Van Dama - propagatora mediów elektronicznych, który wraz ze wspomnianym Tedem Nelsonem zrealizował Hipertekstowy System Edycji HES (Hypertext Editing System), stosowany w programie badań Księżyca Apollo od końca lat 60.

Hipertekst jest rodzajem bazy danych, w której informacja, oparta na tekście, ma organizację niesekwencyjną, bazującą na węzłach i połączeniach między nimi. Węzły (nodes) to wyodrębnione fragmenty tekstu. Poruszać się między nimi możemy, uaktywniając połączenia (links) - np. poprzez kliknięcie myszą wyróżnionego słowa czy piktogramu. W gruncie rzeczy hipertekst nie ma ani początku, ani końca. Nie istnieje też z góry ustalony porządek czytania - z lewa na prawą i od pierwszej strony do ostatniej. Czytelnik sam decyduje, jak długo i od pierwszej strony do ostatniej. Czytelnik sam decyduje, jak długo i jakimi drogami porusza się po hipertekstowym labiryncie. Oczywiście w wersji multimedialnej elementami hipertekstu mogą być również dźwięki, filmy czy grafika.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200