Rok zaniechania

Im bliżej końca roku, tym częściej można spotkać się z opiniami, że bieżący rok nie przyniesie większości dużych firm komputerowych takiego wzrostu obrotów, jak w latach ubiegłych. Narzekający na słaby rok 1997 podzielili się na dwie zasadnicze frakcje. Jedna uważa, że za niezadowalającymi rezultatami finansowymi większości firm teleinformatycznych stoi wiele czynników makroekonomicznych. Druga frakcja upatruje przyczyn niepowodzeń w ewolucji, którą polski rynek przechodzi od kilku lat. Są też tacy, którzy twierdzą, że powodzi się im świetnie i nie widzą, aby minione trzy kwartały br. różniły się czymś od analogicznych okresów lat ubiegłych.

Im bliżej końca roku, tym częściej można spotkać się z opiniami, że bieżący rok nie przyniesie większości dużych firm komputerowych takiego wzrostu obrotów, jak w latach ubiegłych. Narzekający na słaby rok 1997 podzielili się na dwie zasadnicze frakcje. Jedna uważa, że za niezadowalającymi rezultatami finansowymi większości firm teleinformatycznych stoi wiele czynników makroekonomicznych. Druga frakcja upatruje przyczyn niepowodzeń w ewolucji, którą polski rynek przechodzi od kilku lat. Są też tacy, którzy twierdzą, że powodzi się im świetnie i nie widzą, aby minione trzy kwartały br. różniły się czymś od analogicznych okresów lat ubiegłych.

Już w kilka miesięcy po Nowym Roku wiadomo było, że branża komputerowa nie rozwija się tak dynamicznie jak do tej pory. Przedstawiciele producentów narzekali na brak dużych przetargów publicznych. Obserwatorzy rynku wskazywali na znacznie mniejszą dynamikę wzrostu dwóch giełdowych spółek: ComputerLandu i Optimusa. Dystrybutorzy mówili o braku inwestycji w mniejszej niż zwykle liczbie prywatyzowanych przedsiębiorstw.

Po I kwartale było już jasne, że dla największych firm komputerowych, działających na polskim rynku, będzie to rok co najmniej trudny, który może zakończyć się niewykonaniem planów sprzedaży, układanych w ostatnich miesiącach 1996 r.

Frakcja naczyń połączonych

Dla tych, którzy nie żyją z potrzeb indywidualnego odbiorcy, brak zamówień wiązał się z wieloma czynnikami makroekonomicznymi. „My żyjemy z prywatyzacji” – mówi Andrzej Sobol, dyrektor handlowy warszawskiego dystrybutora ABC Data. „Każda prywatyzowana spółka to nowy budynek, biuro, pokój, w którym stawia się komputery. Takich pokoi nie było w tym roku zbyt wiele” – dodaje Andrzej Sobol. Ponadto sprzedaż zagranicznych komputerów i oprogramowania ucierpiała w wyniku dużej deprecjacji złotego w stosunku do dolara. Jeszcze w styczniu 1 USD wart był 2,9 zł, a już we wrześniu za dolara trzeba było zapłacić 3,5 zł. Dewaluacja sięgnęła więc prawie 30%, to jest co najmniej 22% więcej niż w przed rokiem.

Zagranicznym producentom łatwo więc nazywać ustępujący rząd „rządem zaniechania”, który głównie zbierał owoce masowej prywatyzacji początku lat 90. i nie zadbał o powszechną prywatyzację poszczególnych branż. „Spowolnienie prywatyzacji rzeczywiście widać w większości sektorów, łącznie z sektorami finansowym i przemysłowym” – zauważa Jan Smólski, dyrektor Compaq Computer w Polsce. Co prawda w tym roku sprywatyzowane zostały duże przedsiębiorstwa, np. KGHM i Bank Handlowy, to jednak czeka na nią wiele mniejszych zakładów. Niedawno rozpoczęto prywatyzację Powszechnego Banku Kredytowego SA, powoli zaczyna się mówić o Telekomunikacji Polskiej SA, decyzji brak jest w kwestii polmosów i cukrowni. Nie widać ożywienia wśród spółek wchodzących w skład Narodowych Funduszy Inwestycyjnych.

„Rok zaniechania” był też „rokiem wyborczym”. „Teraz bez ogródek można powiedzieć, że część instytucji publicznych wstrzymała się z zakupami teleinformatycznymi z uwagi na zbliżające się wybory parlamentarne” – mówi Jan Smólski. Jego zdaniem, w takiej sytuacji dochodziło do przetargów na dostawę 50 komputerów, gdzie w szranki stawało 60 oferentów. W tym roku zabrakło przede wszystkim dużych zakupów, które stanowią główne źródło przychodu producentów komputerów i oprogramowania. Co najmniej o 6 miesięcy opóźniony był przetarg w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Nie wiadomo jeszcze jak rozstrzygną się zamówienia Głównego Urzędu Ceł. Brakuje też ostatecznej decyzji o wyborze dostawcy dla banku Pekao SA.

Na obecną sytuację na rynku teleinformatycznym duży wpływ miały również ubiegłoroczne obfite zakupy instytucji publicznych, które w tym roku zamawiały jedynie kilkadziesiąt komputerów z licencjami w ramach uzupełniania wcześniejszych zamówień. Ze względu na fakt, że amortyzacja produktów teleinformatycznych trwa jednak kilka lat, dlatego najbliższe duże zamówienia spodziewane są dopiero w przyszłym roku.

Rzeczywistości określanej przez duże straty poniesione przez zagranicznych dostawców przez ostatnie 8 miesięcy przeczą informacje o deficycie eksportowym Polski. „Ale zastanówmy się czy nadwyżka importowa nie bierze się po prostu z inwestycji zagranicznych” – pyta retorycznie Andrzej Sobol.

Elementem, który – zdaniem większości menedżerów - miał jedynie lokalny charakter, była powódź w południowo-zachodniej Polsce w miesiącach wakacyjnych br. „W miesięcznych raportach sprzedaży fali popowodziowych strat jeszcze nie widać” – mówi Waldemar Sielski, dyrektor spółki Microsoft w Polsce. On i inni producenci spodziewają się, że efekt klęski żywiołowej, która swoim zasięgiem objęła kilkanaście województw, będzie widoczny dopiero w IV kwartale br. Bezpośrednie straty zostały zminimalizowane głównie tym, iż powódź miała miejsce w martwym dla rynku teleinformatycznego okresie. „Ale na pewno część środków, które mogłyby być wydane na technologie informatyczne, poszła na budownictwo” – konkluduje Piotr Smólski, szef Hewlett-Packard Polska.

Partia izolacjonistów

Izolacjoniści uważają, że niepowodzenia branży komputerowej nie wynikają bezpośrednio z zasad rządzących systemem naczyń połączonych, jakim zdaje się być polska gospodarka. Przyczyn słabego roku upatrują przede wszystkim w samym rynku informatycznym, abstrahując od pozostałych sektorów gospodarczych.

Taka optyka bierze się głównie ze specyfiki rynku, na którym operują poszczególni dostawcy. JTT Computer i Optimus sprzedają komputery na rynek indywidualnego użytkownika, dla którego nie ma kompletnie znaczenia, czy PBK zostanie sprywatyzowany pod koniec czerwca, czy na początku listopada.

Izolacjonistami są też jednak ci, którzy starają się wyróżnić pewne mechanizmy działania branży komputerowej w Polsce, np. tworząc takie uogólnienia, jak „teoria dojrzewania”, sformułowana przez Tomasza Sielickiego, prezesa ComputerLandu.

„Wiem, że nasi odbiorcy zaczynają powoli zaopatrywać się nie w technologię, ale rozwiązania. Rozwiązania sprzedaje się jednak inaczej niż przesuwa pudełka z gotowymi komputerami. Do decyzji o zakupie systemu klient musi dojrzeć, a jest to proces czasochłonny” – wyjaśnia Tomasz Sielicki. Warto nadmienić, że przedstawiciele ComputerLandu twierdzili na początku roku, że nie tylko proces „dojrzewania rynku”, ale przede wszystkim niepowodzenia informatyzacji poszczególnych zakładów ustawiają dostawców sprzętu komputerowego np. za dostawcami ciężarówek w kolejce do portfela klienta.

Taki punkt widzenia, co prawda inaczej wyrażony, przyjmuje również Piotr Smólski. Według niego, gusty krajowych odbiorców zauważalnie się zmieniły. Mogą oni wydać więcej na aplikacje niż na sprzęt, zainwestować w restrukturyzację przedsiębiorstwa, a nie dokonać doraźnych zakupów. Kupić mało i do celu dochodzić drobnymi krokami. Dlatego coraz trudniej – zdaniem Piotra Smólskiego – odnieść sukces na rynku sprzętu PC, gdzie o sukcesie i porażce decydują coraz mniejsze marginesy zysku.

Firmy utrzymujące się z indywidualnego użytkownika najbardziej narzekają jednak na niedopatrzenie ustawodawcy i utrzymanie ceł na procesory. 9% cło funkcjonujące de facto do początku lipca br. nie tyle – jak twierdzi Roman Kluska, prezes Optimusa – zaważyło na wynikach finansowych firm komputerowych, ile na powiększeniu się liczby dostawców działających w szarej strefie. „Deprecjacja złotego pochłonęła całą obniżkę cen procesorów” – mówi Roman Kluska. Na frustrację konsumenta wpłynęła też prasa, która podpowiadała użytkownikom, że podzespoły znacznie stanieją po odwieszeniu ceł, co w rzeczywistości okazało się przesadą. Natomiast już teraz słychać głosy, że kosztem Optimusa i JTT Computer wzrosły małe firmy montujące kilkadziesiąt komputerów miesięcznie; bardziej elastyczne w szukaniu dostawców niż ich duża konkurencja.

Roman Kluska wskazuje także na fakt, że część konsumentów przeniosła swoje zainteresowanie z branży komputerowej na branżę motoryzacyjną, o czym świadczy bardzo duża sprzedaż samochodów w Polsce w ostatnich 8 miesiącach.

Grupa obojętnych

Najmniej głosów zdobywa grupa obojętnych, dla których minione 8 miesięcy niewiele różniły się od analogicznego okresu sprzed roku i dwóch lat. Dla nich branża informatyczna rozwijać się będzie zawsze w myśl prognoz analityków, którzy spodziewają się trzykrotnego wzrostu wartości rynku IT w Polsce do końca wieku.

W przeciwieństwie do poprzednich dwóch grup reprezentujących raczej sceptyczne poglądy, obojętni nie widzą paradoksu między zapowiedziami analityków, a słabą sprzedażą w tym roku. „Trzeci kwartał był bardzo dobry, a dystrybutorzy nie zgłaszają poważniejszych problemów ze sprzedażą” – mówi Waldemar Sielski, którego zdanie podzielają również mniejsze, dynamicznie rozwijające się firmy, wchodzące dopiero do Polski lub działające w niszach rynkowych.

Związek realistów

Oceny ostatnich 8 miesięcy nie należy zawężać wyłącznie do analizy porównawczej prowadzonej w odniesieniu do poszczególnych okresów istnienia rynku informatycznego w Polsce, ale także w stosunku do innych krajów. Zwyczajowo, aby pokazać, co dzieje się w Polsce analitycy podnosili problem rynku czeskiego, na którym do niedawna sprzedawało się więcej komputerów niż w Polsce, mimo czterokrotnie mniejszej liczby potencjalnych odbiorców. Jednak od ub.r. Czesi przeżywają kryzys gospodarczy, który wpłynął nie tyle na podniesienie prestiżu Polski w oczach zachodnich instytucji finansowych, ale ostrzegł inwestorów, że załamanie gospodarcze może zdarzyć się również w krajach ościennych.

Czeska informatyzacja ruszyła z dużo większym rozpędem niż w Polsce. Związane to było z wcześnie i konsekwentnie przeprowadzoną powszechną prywatyzacją, korzystnym dla inwestorów ustawodawstwem, tradycyjnie większym udziałem w rynku zagranicznych producentów w branży komputerowej. Jednak przy tak sprzyjających warunkach ekonomicznych w Czechach doszło do załamania gospodarczego, przejawiającego się z wyczerpaniem dotychczasowych źródeł zamówień. Można więc założyć, że po prostu w obecnym stadium rozwoju gospodarczego i w Polsce klienci kupili tyle komputerów, aplikacji i rozwiązań ile byli w stanie wykorzystać, a przede wszystkim tyle, za ile byli w stanie zapłacić.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200