Programy dla elity

Z Alicją Wiecką, dyrektor SAS Institute w Polsce, rozmawia Przemysław Gamdzyk.

Z Alicją Wiecką, dyrektor SAS Institute w Polsce, rozmawia Przemysław Gamdzyk.

SAS Institute w swoich hasłach reklamowych akcentuje ofertę oprogramowania, które pozwala na przekształcanie danych w informacje. Czy jednak polskie przedsiębiorstwa i instytucje są dostatecznie nasycone informatyką, by dysponowały wystarczającą liczbą baz danych, uzasadniającą tworzenie zaawansowanych rozwiązań, jakimi są hurtownie danych?

Jest nieporozumieniem, że pojęcie hurtowni danych wiąże się od razu z ogromną liczbą danych. To raczej pewna metodyka gromadzenia danych, dzięki której można lepiej rozwiązać określone problemy biznesowe. W większości instytucji i przedsiębiorstw kadra zarządzająca potrzebuje informacji. Teraz, a nie kiedyś tam w przyszłości. W polskich przedsiębiorstwach problemem nie jest brak danych, ale raczej ich zła jakość. Widać to dopiero wtedy, gdy zaczyna przygotowywać się raporty finansowe, łączyć i agregować dane przechowywane w stosowanych bazach operacyjnych. Na świecie, gdzie hurtownie danych są już stosowane od kilku lat, problemem jest zarządzanie ogromnymi woluminami danych. To nieporozumienie, gdy hurtownię musi nadzorować sztab kilkunastu czy kilkudziesięciu informatyków. Zupełnie nie o to chodziło.

Hurtownia danych nigdy nie powinna być wielkim zbiornikiem, do którego wrzuca się wszystkie dane dostępne w każdym systemie informatycznym danego przedsiębiorstwa. Przechowywanie jak największej ich ilości to syndrom zjawiska, polegającego na tym, że użytkownicy końcowi nie wiedzą dobrze co z danymi zrobić, więc chcą, by wszystkie gdzieś zgromadzić, bo może się do czegoś kiedyś przydadzą. Najlepsze hurtownie danych powstają wtedy, gdy już od początku ich budowy wiadomo, co się chce dzięki hurtowni uzyskać. Nie uda się wdrożenie żadnego systemu wspomagania podejmowania decyzji, niezależnie od tego czy będzie to hurtownia danych, czy inne rozwiązanie, jeśli nie będzie użytkowników, którzy będą chcieli z niego korzystać. Bez tej woli nic nie wyniknie z wzorcowego przeprowadzenia wdrożenia hurtowni, zawierającej miliony danych.

IDC w swoich raportach podaje, iż hurtownie danych to przedsięwzięcia charakteryzujące się wysokim - bo aż kilkusetprocentowym - stopniem zyskowności. Czy jednak zważywszy na przeciętnie niższy poziom przygotowania merytorycznego, jaki prezentują polscy dyrektorzy i menedżerowie w porównaniu z krajami zachodnimi, uda się powtórzyć te wyniki i u nas? Hurtownia danych może przecież okazać się mało przydatna, gdy brakować będzie umiejętności jej praktycznego wykorzystania.

Jeden z najważniejszych naszych klientów zauważył, iż wdrożenie hurtowni danych wyłoniło w jego firmie elity użytkowników, którzy potrafią kreatywnie wykorzystać zawartą w nich informację. W Polsce mamy wiele osób twórczych, dysponujących sporymi zasobami wiedzy. Jeśli jakaś firma kupuje oprogramowanie SAS Insitute, to prawie zawsze pracuje w niej wizjoner. Zwykle jest to prezes, członek zarządu lub dyrektor departamentu - tylko tak wysoka pozycja pozwala bowiem na wprowadzenie daleko idących zmian w prowadzeniu firmy, a zwłaszcza modelu jej informatycznej obsługi. Zamiast grupy informatyków, którzy nagle otrzymują zadanie i muszą rzucać wszystko, by wydobywać z systemu, narzędziami niskiego poziomu, rozmaite dane potrzebne do przygotowania raportów dla zarządu firmy, powstaje stale działający system informacyjny. Do jego obsługi też potrzeba pracowników, ale zamiast 20, może ich być np. dwóch.

Użytkownicy nie muszą być zależni od informatyków - dopóki dane są dostępne w hurtowni, dopóty mogą je dowolnie analizować. Najważniejsza przeszkoda we wprowadzaniu oprogramowania SAS w Polsce to właśnie niedostateczna liczba elitarnych użytkowników, posiadających odpowiednie przygotowanie analityczne.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200