Lekarze, naukowcy, informatycy, czyli o zmianach

Lekarze najlepiej wiedzą, jaki system opieki zdrowotnej najlepiej będzie wypełniał swoją misję. Naukowcy i nauczyciele najlepiej wiedzą, jaki system badań i edukacji będzie najlepiej służył społeczeństwu i gospodarce. Jaki system informatyczny najlepiej „obsłuży” użytkowników, wiedzą najlepiej informatycy. Pracownicy administracji państwowej i lokalnej są jedynym źródłem wiedzy o tym, jakie są potrzeby „ludności” i jak należy je „zabezpieczać”. Można byłoby do tej listy dołożyć górników, wytwórców ursusa i poloneza, TP SA oraz emerytów i rencistów. Na końcu dopiszę grupę najgłośniejszą i znającą się na wszystkim: polityków. Bardzo niedobrze, że na tej liście wciąż są informatycy. Na szczęście jest ich niewielu.

Lekarze najlepiej wiedzą, jaki system opieki zdrowotnej najlepiej będzie wypełniał swoją misję. Naukowcy i nauczyciele najlepiej wiedzą, jaki system badań i edukacji będzie najlepiej służył społeczeństwu i gospodarce. Jaki system informatyczny najlepiej „obsłuży” użytkowników, wiedzą najlepiej informatycy. Pracownicy administracji państwowej i lokalnej są jedynym źródłem wiedzy o tym, jakie są potrzeby „ludności” i jak należy je „zabezpieczać”. Można byłoby do tej listy dołożyć górników, wytwórców ursusa i poloneza, TP SA oraz emerytów i rencistów. Na końcu dopiszę grupę najgłośniejszą i znającą się na wszystkim: polityków. Bardzo niedobrze, że na tej liście wciąż są informatycy. Na szczęście jest ich niewielu.

Wymienione grupy mają wspólną cechę: są na utrzymaniu podatników, a o wiele rzadziej klientów. Większość reformatorów kieruje się poczuciem misji, dobrą wolą i bezsilnością wobec bezsensu własnej pracy. Jedną z motywacji, jakie często komentatorzy im wypominają, jest „partykularny interes”. A czyim interesem mają się kierować? To zawsze jest naturalne zachowanie z jednym wyjątkiem - polityków. Poczucie potrzeby i szczere chęci to za mało. Dlaczego u nas tak wielu ludzi bierze się za problemy, których ani nie rozumieją, ani nie są w stanie rozwiązać? Odpowiedź jest prosta. Gdy ci, do których obowiązków to należy, nie potrafią lub nie chcą nic zmieniać, a bez zmian nie daje się już żyć i pracować, desperaci chcą wreszcie postawić sprawy na nogach. Kpi się z nich, że chcą zbawiać świat, tymczasem oni już nie potrafią patrzeć na bałagan, niekompetencję, marnotrawstwo, nieuczciwość itp.

Frustracje wymienionych grup zawodowych spowodowała niekompetencja i bierność dwóch innych grup: polityków i menedżerów. Jeśli politycy od lat nie dokonali reformy systemu opieki zdrowotnej i ubezpieczeń, lekarze stworzyli swój projekt. Jeśli rzesze postsocjalistycznych menedżerów nie bardzo potrafią powiedzieć, w jakim celu i co im „skomputeryzować”, informatycy usiłują „wymuszać” zmiany organizacyjne poprzez rozwiązania systemów informacyjnych. Są to rozpaczliwe, skazane na niepowodzenie próby uporządkowania otoczenia, w którym się pracuje. Tu trzeba reform na skalę globalną, a nie poszukiwania protez czy kopiowania rozwiązań cząstkowych z zagranicy. Od rozwiązań systemowych tylko krok do polityki.

Zmiany w gospodarce zależą od konsekwencji w podejmowaniu decyzji politycznych. Na zmiany w edukacji czekamy od ośmiu lat. Bez skutku. System prawny to wielka prowizorka. Podła jakość aktów prawnych spowodowała, że informatycy zgłosili śmieszną propozycję weryfikowania ich przez informatyków, którzy do nierozgarniętych nie należą, a zrozumieć produktów najwyższych organów nie mogą. Niektóre decyzje gospodarcze najwyższych organów nie tworzą warunków skutecznego i uczciwego gospodarowania, a wręcz czynią to niemożliwym.

Jeśli już doszliśmy do polityki, to nie sposób pominąć czekające nas wybory. Głosować na emerytów czy na zwolenników Wielkiego Informatyka? A może na stronnictwo Wielkiego Miłośnika Informatyki, który obala właśnie rząd, który współtworzy? Emeryci i renciści przyszłością narodu - to nie brzmi dobrze. Czy informatyka zniesie kolejny eksperymentalny system społeczno-polityczny, jaki ma wprowadzić Wielki Informatyk? A może dać jeszcze jedną szansę Miłośnikowi Informatyki? Będziemy mieli Internet na wsi, zaliczkowy skup ziarna i chleb z zakalcem.

Gdybym mógł, głosowałbym tylko na studentów. Wykształceni, myślą o przyszłości, a nie o historii, wciąż potrafią uczyć się, nie zbabrali sobie jeszcze życiorysu, nie wiedzą i nie wierzą, że lepiej być nie może, i nie są porażająco śmiesznie poważni w głupich sprawach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200