Co tyka fanatyka

Na świecie dzieją się rzeczy straszne. Tak już do tego przywykliśmy, że nie reagujemy na kolejne mordy i wysiedlenia. Ot, gazety muszą o czymś pisać, a telewizje muszą pokazywać efektowne obrazki. A jednak jak się dobrze przyjrzeć, to w tle wszystkich okropnych wydarzeń znajdziemy fanatyzm.

Na świecie dzieją się rzeczy straszne. Tak już do tego przywykliśmy, że nie reagujemy na kolejne mordy i wysiedlenia. Ot, gazety muszą o czymś pisać, a telewizje muszą pokazywać efektowne obrazki. A jednak jak się dobrze przyjrzeć, to w tle wszystkich okropnych wydarzeń znajdziemy fanatyzm.

Właściwie co to jest fanatyzm? Czy tylko przekonanie, że mój Bóg jest lepszy od Twego Boga? Moja rasa lepsza od Twojej rasy? Moje zwyczaje lepsze od Twoich? A może po prostu, że ja jestem lepszy niż Ty? Przyznam się, że nigdy nie mogłem pojąć, dlaczego ktoś był gotów mordować innych, aby im udowodnić, że są gorsi.

Tymczasem na naszym małym komputerowym podwórku też kwitnie fanatyzm. Sądząc z liczby oraz tonu listów, jakie niedawno otrzymałem, fanatyzm ten jest bardziej gorący niż fanatyzm religijny. Gdy kiedyś żartobliwie napisałem, że ksiądz Boniecki rozsyła komputerowe wirusy z błogosławieństwem Watykanu, to zmieszano mnie z błotem, choć sam zainteresowany podszedł do sprawy z filozoficznym milczeniem, por. felieton Intruz, łobuz oraz imprimaturhttp://www.apple.com.pl/kuba/archiwum/200.html. Ostatnio zaś (felieton Utracona cnotahttp://www.apple.com.pl/kuba/archiwum/318.html) napisałem, że Linux stracił cnotę, czyli przestał być dziewiczo niewinny. A więc wydawałoby się, niewinne stwierdzenie faktu. Oj, dostało mi się, dostało od Czytelników! Co ciekawe, żaden z moich korespondentów nie przeczytał dokładnie, co napisałem.

Polemizowali z własnymi wyobrażeniami o tym, co ja jakoby sądzę o tym systemie operacyjnym. A ja nic nie sądzę, bo okres fanatyzmu OS-owego dawno mi już minął. Jednakże postanowiłem postawić sprawę jasno, bo wydaje mi się, że to jedyny sposób dyskutowania z fanatykami. A więc, drodzy polemiści, nie uważam (cytuję), że jak jedna dziewczyna we wsi puściła się, to od razu wszystkie są dziwki, nie myślę, że społeczność open source (cokolwiek to znaczy) jest społecznością oszustów, wreszcie nie sądzę, żeby piraci sprzyjali Linuxowi.

To powiedziawszy, muszę się odnieść do formy i tonu listów, które otrzymałem od panów Jarosława S., Marka P., Marcina D. oraz Macieja M. (nazwiska znane redakcji). Przyznaję, że w listach nie było obelg oraz słów powszechnie uważanych za obelżywe. Zarówno jednak długość listów, jak i insynuacje w nich zawarte godne są najlepszych wzorów fanatyzmu z przeszłości. Gdyby nie fakt, że nie jestem pod ręką, czterej panowie z lubością wbiliby mnie na pal, opalili wąsy, wyrwali język i Bóg wie co jeszcze zrobili, tylko dlatego że ośmieliłem się opisać prawdziwą sytuację z życia.

Ludzie, czy na świecie nie ma już innych problemów, że musimy kłócić się o wyższość jakiegoś systemu operacyjnego?! Przecież to zupełna paranoja. W szczególności stwierdzanie, że Linux jest mój, a nie Twój. A może on jest niczyj? Zupełnie jak dzieci w piaskownicy. Ciekaw jestem, kiedy wezmą panowie swoje zabawki i przeniosą się na podwórko sąsiadów. A wszystko dlatego że fanatyk nie jest w stanie odseparować emocji od realiów, każda rzecz jest dla niego czarna lub biała. Tymczasem, o czym człowiek przekonuje się dopiero pod koniec życia, wszystko jest szare. Nie ma najlepszych systemów operacyjnych, najlepszych programów, najlepszych religii.

Jeśli ktoś powie Państwu, że zna prawdę, że już wie, że doznał olśnienia, zróbcie mu przysługę, zadzwońcie po pogotowie psychiatryczne. Niestety, może się okazać, że za drzwiami bez klamek znajdziemy większość ludzi. Kto wtedy naprawdę będzie zamknięty?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200