Wzorem pana Janka

Pan Janek z zawodu jest konserwatorem mechanicznych urządzeń precyzyjnych. Czas na jego usługi przeszedł w niebyt, kiedy w bankach pojawiły się systemy komputerowe. Nikomu nie był potrzebny fachowiec, naprawiający maszyny do pisania i drukujące kalkulatory.

Pan Janek z zawodu jest konserwatorem mechanicznych urządzeń precyzyjnych. Czas na jego usługi przeszedł w niebyt, kiedy w bankach pojawiły się systemy komputerowe. Nikomu nie był potrzebny fachowiec, naprawiający maszyny do pisania i drukujące kalkulatory.

Teraz pana Janka widuję często w mojej firmie, gdzie zajmuje się sprawami mniej precyzyjnymi, za to godnymi prawdziwego mężczyzny - wykonuje prace transportowe, naprawia hydraulikę i zamki.

Jeszcze dziesięć lat temu maturzyści, posiadający umiejętność posługiwania się komputerami, należeli do awangardy młodego pokolenia. Obecnie trudno znaleźć takich, którym jest to obce. Czekam na czasy, kiedy pojęcie komputeryzacji nie będzie utożsamiane przez wielu decydentów z postawieniem komputerów na biurkach, program komputerowy przyjmie w ich wyobrażeniu inny wymiar aniżeli program obchodów jubileuszu firmy, a wdrożenie przestanie być rozumiane jako instalacja oprogramowania. Taki etap także kiedyś nadejdzie, ale trzeba na to zdecydowanie dłuższego okresu ze względu na swoistą bezwładność ciał i umysłów zarządczych.

Oczekuję także, że kiedyś pojęcie "domena" zostanie zaakceptowane przez ludzi, zwłaszcza tych, którzy mają styczność z technologiami informatycznymi. Zadzwoniła do mnie niedawno panienka z firmy oferującej jakieś sprzętowe nowości. Jak zwykle w takich przypadkach, raczej unikam bezpośrednich spotkań, ograniczając się jedynie do przyjęcia oferty wstępnej, w formie tradycyjnej lub cyfrowej. Całe nieszczęście w tym drugim przypadku polega na tym, że muszę przez telefon podyktować swój adres e-mail. Ci z Państwa, którzy czytują moje felietony, pamiętają zapewne, jaki jest mój stosunek do słowa "małpa" używanego w miejsce znaku @, rozdzielającego nazwę użytkownika od domeny. Po prostu w takim kontekście "małpa" nie chce, i już chyba nigdy się to nie zmieni, przejść mi przez gardło. Podając i tym razem swój adres, zrobiłem to na swój sposób, co brzmiało mniej więcej tak: "pk domena bzi.pl". Gdy skończyłem, dało się słyszeć w słuchawce: "no dobrze, a gdzie jest małpa?". Nie jestem złośliwy ani bezczelny, więc powstrzymałem się od konkluzji: "po drugiej stronie", wyjaśniając jedynie, że tam, gdzie panienka łaskawa była wpisać "domena" należy wstawić "małpę". Dobrze jest o tyle, że nikomu nie trzeba już tłumaczyć, że małpa nie pisze się małpa. Abstrahując od całej sytuacji, oferta nadesłana z tamtej strony okazała się całkiem sensowna.

Zastanawiam się, czy nie poddać się jakiejś kuracji leczącej z małpowstrętu. Nie jest to zresztą jedyna moja rozterka życiowo-zawodowa. Mam poważny dylemat, czy w ogóle warto jeszcze inwestować w siebie i czy miałoby mnie to uratować przed podzieleniem losu pan Janka, gdy być może za kilka lat pozostanę bezradny jak dziecko wobec kolejnych skoków technologicznych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200