Redaktor czy Łebmajster

Kwestia odpowiedzialności za zawartość informacyjną stron internetowych zależy od tego, czy elektroniczne serwisy można uznać za prasę. To rozróżnienie jest szczególnie istotne w przypadku serwisów administracji państwowej.

Kwestia odpowiedzialności za zawartość informacyjną stron internetowych zależy od tego, czy elektroniczne serwisy można uznać za prasę. To rozróżnienie jest szczególnie istotne w przypadku serwisów administracji państwowej.

Po raz pierwszy do Sądu Najwyższego trafiła sprawa dotycząca ochrony dóbr osobistych w Internecie. W pewnym mieście działał serwis internetowy, oficjalnie firmowany przez Urząd Miejski. Osoba prowadząca serwis na zlecenie UM, oprócz standardowych informacji, komunikatów urzędowych, prowadziła internetowy biuletyn, który sama nazywała "tygodnikiem". Nie publikowała w nim samodzielnie przygotowywanych tekstów, lecz opracowania zbierane z różnych źródeł zewnętrznych, także offline, czyli np. fragmenty artykułów pochodzących z lokalnej prasy - wszystko to dotyczyło spraw tego miasta i jego okolic.

Pewnego razu zamieszczona w ten sposób informacja na stronach internetowych dotyczyła kierownika lokalnej telewizji kablowej, będącej jednostką organizacyjną UM. Informacja miała charakter paszkwilu (kierownik został w niej określony jako "kanciarz, przewalarz, malwersant" itp.). Kierownik skierował więc sprawę do sądu, występując o zaprzestanie publikowania tego rodzaju treści oraz zasądzenie od prowadzącego serwis internetowy zadośćuczynienia. Administrator serwisu bronił się, twierdząc, że jego praca polegała jedynie na administrowaniu zawartością serwisu i "technicznym wklejaniu" na strony WWW nie swoich informacji. Uważał, że tego rodzaju publikacji nie można porównywać do prasy, zaś jego działalność nie odpowiada funkcji redaktora papierowej publikacji.

Sąd oddalił powództwo, argumentując, że "specyfika nośnika informacji, jakim jest Internet, sprawia, że ustalenie osób odpowiedzialnych za naruszenie w nim prawa jest trudne i nie jest porównywalne z żadną inną formą przenoszenia informacji i publikowania". Było to niewątpliwie uchylenie się od zajęcia stanowiska, bowiem w myśl zapisów kodeksu postępowania cywilnego kwestia autorstwa pomówień ma dla ochrony dóbr osobistych znaczenie drugorzędne. Odpowiedzialność zawsze obejmuje osobę publikującą takie informacje (art. 24 kodeksu postępowania cywilnego).

"Nareszcie coś zaczyna się dziać w cywilnych sprawach sądowych, mających za przedmiot Internet. Wraz z rozwojem społeczeństwa informacyjnego możemy się spodziewać większej liczby takich spraw, na razie jest ich zdumiewająco mało, mimo iż istnieje prawo, które można stosować" - uważa Piotr Wagłowski, autor znanego serwisu internetowego Vagla.pl - Prawo i Internet. Na razie do tego nie dojrzały same sądy. We wspomnianej sprawie sędziowie nie znali elementarnych kwestii związanych z publikacjami w Internecie (np. trzeba było im tłumaczyć, co to jest mysz komputerowa). Kierownik telewizji kablowej po przegranej sprawie w II instancji skierował kasację do Sądu Najwyższego, ten jednak również wykonał unik, odmawiając zajęcia się sprawą. Temat jednak nie zniknie, należy więc oczekiwać, że w końcu przyjdzie czas na sądowe precedensy.

Prasa czy tylko serwis

Prawnicy nie są obecnie zgodni w kwestii, jak należy klasyfikować publikacje internetowe. Niewątpliwie Internet jest przekazem, ale czy dochodzi tu do "nadawania przekazu"? Raczej odrzuca się analogie do radia czy telewizji, natomiast najbliższym medium jest tutaj prasa. Według definicji z prawa prasowego, prasa to publikacje periodyczne (ukazujące się co najmniej raz w roku), nie tworzące zamkniętej, jednorodnej całości, opatrzone tytułem, numerem bieżącym i datą. Pojęcie prasa obejmuje również zespoły ludzi i poszczególne osoby, zajmujące się działalnością dziennikarską. To niewątpliwie może się również odnosić do Internetu.

"W co najmniej kilku państwach na świecie ustawodawcy jednoznacznie zrównali sytuację prawną wydawców prasy i serwisów internetowych" - mówi Piotr Wagłowski. Czasem stanowiska, jakie piastują osoby odpowiedzialne za aktualizację zawartości internetowych portali - czyli redaktor serwisu - zdają się świadczyć o traktowaniu tego medium jako prasy przez samych wydawców.

"Portal stanowi specyficzny produkt, na który składa się wiele serwisów i usług o zróżnicowanym charakterze. Nie może być zatem traktowany ogólnie jako tytuł prasowy i nie można przełożyć w sposób bezpośredni przepisów prawa prasowego na cały portal" - mówi Katarzyna Halicka z Wirtualnej Polski. Z kolei Paweł Respondek z Onetu uważa, że "jako informacyjne medium internetowe działamy na podstawie obowiązującego prawa prasowego - choć na ogół jesteśmy agregatorem treści, to pracownicy zatrudnieni w redakcji portalu, tworzący nasze własne serwisy, są bez wątpienia redaktorami takimi samymi jak redaktorzy prasowi".

Profesorowie Janusz Barta i Ryszard Markiewicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorytety w kwestiach prawa autorskiego, wskazują, że uznanie Internetu za prasę wymaga traktowania go jako środka masowego przekazu. Gdyby przyjąć, że serwisy internetowe to prasa, konsekwentnie należałoby stosować w jego odniesieniu całe prawo prasowe - zawarte w nim prawa i obowiązki (np. zobowiązanie organów państwowych do odpowiedzi na krytykę prasową). Wówczas również osoby przygotowujące treści do publikacji na stronach WWW musiałyby być traktowane jako dziennikarze (na co oczywiście liczy wiele serwisów informacyjnych w sieci). Co ciekawe, w jednym z wyroków sądowych z 1998 r. uznano, że telegazeta nie jest prasą, a "przekazem tekstowym"!

Sprawa jest w miarę jednoznaczna jeśli dotyczy to firm medialnych, dla których Internet jest tylko uzupełnieniem tradycyjnych publikacji. Tutaj można przyjąć, że prawo prasowe jest jak najbardziej adekwatne. Jak jednak sytuacja wygląda w przypadku serwisów prowadzonych przez jednostki administracji publicznej?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200