Nogi i skrzypce

Gdy, przed paru laty, zajmowałem się jeszcze organizowaniem konferencji i seminariów, zarówno w trakcie przygotowań, jak i podczas takich imprez natrafiałem na różne zaskakujące niespodzianki.

Gdy, przed paru laty, zajmowałem się jeszcze organizowaniem konferencji i seminariów, zarówno w trakcie przygotowań, jak i podczas takich imprez natrafiałem na różne zaskakujące niespodzianki.

Przykładowo, formularze zgłoszenia udziału w konferencjach bywały z reguły podpisywane przez głównych księgowych zgłaszających firm i instytucji. Pewna pani księgowa dopisała kiedyś na takim formularzu życzenie, że chce otrzymać rozbicie należności za udział, na koszty noclegu, wyżywienia, uczestnictwa, materiałów i co tam jeszcze mogło być. Po dyskretnym uzgodnieniu z uczestnikiem, którego to dotyczyło, takie rozbicie kosztów otrzymała, chociaż zawierało tylko dane bardzo przybliżone (ale za to podane z dokładnością do grosza). Okazało się, że wszystko, o co jej chodziło, to możliwość stwierdzenia, czy w ramach opłaty konferencyjnej uczestnicy dostali jakieś jadło i napoje, no bo jeżeli tak, to diety przecież im się nie należały.

Mnie samego w konferencjach i seminariach (poza meritum) interesuje bardziej sposób zakwaterowania uczestników - mianowicie to, czy organizatorzy gwarantują każdemu samodzielny pokój.

Jeżeli nie, nie biorę udziału albo przyjeżdżam na jeden dzień. Z doświadczenia przyznaję jednak, że w Polsce niezmiernie trudno znaleźć ośrodek, gdzie za rozsądną cenę w osobnych pokojach można pomieścić ponad 50 osób. Każda konferencja, gdzie by się nie odbywała, nie może się obejść bez stołu prezydialnego, który zwyczajowo spowija sukno o kolorze charakterystycznej zieleni, którą niektórzy nazywają nawet konferencyjną. Właśnie tak - słowo "spowija" jest tu najlepszym określeniem, gdyż sukno to, na ogół, od frontu sięga aż do podłogi. Gdy tak nie jest - a ostatnio widziałem taki przypadek - widok teczek, kabli do komputerów i mikrofonów, a także zmęczonych długotrwałym zasiadaniem, przybierających najróżniejsze pozycje, nóg, bywa rozpraszający, a czasem nawet zabawny.

Przypadek, którego nigdy nie zapomnę, nie jest konferencyjny, ale za to szczególnie zabawny. Otóż, u naszych sąsiadów z Południa istnieje zwyczaj, że goście, tuż za progiem, zdejmują własne obuwie, a zakładają przygotowane przez gospodarzy kapcie.

Kiedyś, w Czechach, byłem na imprezie u przyjaciela z okazji jego przeprowadzki do nowego domu pod Pragą. Z informatyką miało to tyle wspólnego, że ów przyjaciel był wówczas (i jest do dziś) szefem eksploatacji w dużym ośrodku obliczeniowym. Licznie zaproszeni goście dostali tego wieczoru - a jakże - domowe kapcie.

W salonie wszyscy siedzieli po jednej stronie długiego stołu, oglądając na ścianie wyświetlane przez gospodarza slajdy ze zdjęciami z jego wojaży zagranicznych. W którymś momencie, wracając do salonu i patrząc z pewnej odległości, zobaczyłem jakby naraz dwa obrazy: nad stołem fryzury i kreacje pań oraz garnitury i krawaty panów, pod stołem zaś nogi prezentujące kolekcję kapci, które na ten wieczór pożyczono zapewne od sąsiadów z całej ulicy.

Jeżeli jesteśmy już przy temacie nóg, to jeszcze bardziej interesujących wrażeń dostarczył mi kiedyś koncert w Filharmonii Narodowej, dokąd wybrałem się korzystając z rzadkiej, bo piątkowo-sobotniej, delegacji do stolicy. Tak się złożyło, że, patrząc z mojego miejsca, za grającą z orkiestrą skrzypaczką znajdował się silny reflektor, a artystka ubrana była dość lekko. Koncert bardzo mi się podobał, a to, że po nim nie habilitowałem się z tematu "Praca nóg skrzypaczki w trakcie wykonywania koncertu z orkiestrą", złożyć trzeba na karb mego wyjątkowego lenistwa umysłowego.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200