Siodła innowacji

Wielu z nas dało się przekonać, że żyjemy w epoce gwałtownego rozwoju nauki i techniki, który w zawrotnym tempie zmienia oblicze świata i każdego dnia otwiera nowe możliwości - tak wspaniałe, że wręcz unieważniające doświadczenia poprzednich pokoleń.

Wielu z nas dało się przekonać, że żyjemy w epoce gwałtownego rozwoju nauki i techniki, który w zawrotnym tempie zmienia oblicze świata i każdego dnia otwiera nowe możliwości - tak wspaniałe, że wręcz unieważniające doświadczenia poprzednich pokoleń.

Esej jest skierowany do pozostałych, którzy mają wrażenie, że coś tu nie gra, bo istnieje aż nadto wyraźny rozziew między skalą współczesnego wysiłku innowacyjnego a jego efektami. Zatrudnienie i zaangażowanie środków w sektorze badań i rozwoju osiągnęły historycznie rekordowy poziom. Imponuje skala ulepszeń przedmiotów i usług oraz tempo, w jakim ulepszenia te rozchodzą się po całym globie. Cóż z tego, skoro za czasów naszych rodziców i dziadków pojawiało się więcej przełomowych odkryć i wynalazków. Były one nieoczekiwane, radykalnie zmieniając życie współczesnych.

Od kilku dekad zdaje się wysychać strumień tych innowacji, które tworzyły nie znane wcześniej dziedziny gospodarki, kreowały nowe potrzeby i wyzwalały ssanie rynku. Słabnie wrażenie nieokiełznanego postępu. Jak ktoś niedawno napisał w New York Times: "Przyszłość nie jest już tym, czym zwykła być".

Gdyby ktoś miał wyliczyć odkrycia i osiągnięcia innowacyjne minionego półwiecza, to sto lat temu mówiłby m.in. o wytopie stali, teorii ewolucji, chemii organicznej, lodówkach, telefonii, elektromagnetyzmie, okresowym układzie pierwiastków, silnikach spalinowych, oświetleniu elektrycznym, żelazobetonie, szczepionkach, samochodach, fonografii, ruchomych obrazach, a nawet o radioaktywności. W poło- wie XX w. wskazywałby na radio i telewizję, samoloty i rakiety, teorie: atomu, względności i kwantów, bombę i energię atomową, antybiotyki i reakcje immunologiczne, maszyny liczące i układy elektroniczne. Jeszcze na początku lat 60. nie ulegało wątpliwości, że przyszłość wyznaczą zastosowania całkiem świeżych wynalazków: tranzystora, komputera i lasera. Dzisiaj studenci politechniki podpytywani, jakież to nowe wynalazki określą przyszłość, wymieniają od razu Internet (lata 60.), dalej zaś mają już problemy.

Płonne nadzieje

Deficyt innowacji przełomowych w ostatnich dekadach nie oznacza jednak, że się do nich nie przymierzano. Przeciwnie, zapowiedzi było sporo i to całkiem spektakularnych. Na lata 70. miało przypaść rozpowszechnienie ener-getyki termojądrowej, na początek następnej dekady - uniwersalny środek na raka. Na koniec lat 80., obok leku na AIDS, obiecywano też przełom w zakresie sztucznej inteligencji i komputery piątej generacji. Czy zapowiadane od ćwierćwiecza cuda inżynierii genetycznej zrealizują się w rozsądnej perspektywie? No i kto w latach 70. uwierzyłby, że w końcu stulecia nie będzie jeszcze baz na Księżycu i Marsie!

Wobec braku nowych, radykalnych innowacji zasadnicze obszary konsumpcji wyglądają dziś na dobrze ustabilizowane, a zachodzący w nich postęp ma głównie charakter przyrostowy i kompilacyjny. Istnieje jednak granica doskonałości, do której istniejące rozwiązania dają się ulepszać. Ograniczona jest liczba sensownych zastosowań tych rozwiązań (typu procesor w każdej szczotce). Rodzi to poważne konsekwencje dla dominującego obecnie systemu ekonomicznego, który napędzany jest pogonią konsumenta za nowościami.

W artykule Time Magazine ze stycznia 2001 r. czytamy: "Wielka gra w zgadywanego toczyła się ostatnio o to, co w tym sezonie świątecznym okaże się rzeczą, którą koniecznie trzeba mieć. Odpowiedź: nie pojawiło się nic takiego. Nie dlatego że wynalazcy i producenci, i agenci reklamowi, i sprzedawcy nie dość się starali. Po prostu, koniec końców, większość Amerykanów poczuła, że może żyć bez osobistego asystenta danych lub robotycznego psa. [...] Co pozostało do kupienia, gdy ma się już swój SUV, swoje DVD i swoje MP3? [...] Głównym powodem stagnacji w sprzedaży komputerów jest to, że wytwórcom nie udało się przekonać klientów, iż nowe modele mogą wiele więcej niż już posiadane". Podobny argument pada w rozmowie szefów wielkich firm komputerowych o kryzysie w sektorze nowych technologii, którą relacjonował lipcowy New York Times: "Jeśli spojrzeć na następne trzy do pięciu lat, to rysuje się dobry, ale jedynie przyrostowy postęp. To nie są telefony komórkowe w czasach, kiedy nie było telefonów komórkowych, ani komputery PC w czasach, kiedy nie było komputerów PC".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200