Żyd z gazety, czyli plotkownica globalna

Jakoś tak bokiem przeszła koło mnie wiadomość, że w grudniu 2001 r. Google włączył do swoich archiwów zasoby grup dyskusyjnych USENET-u.

Jakoś tak bokiem przeszła koło mnie wiadomość, że w grudniu 2001 r. Google włączył do swoich archiwów zasoby grup dyskusyjnych USENET-u.

Siedemset milionów wiadomości, począwszy od roku 1981, zbieranych pracowicie przez chcących udokumentować historię. Udało im się aż nadto! Stworzyli bowiem jedyny w swoim rodzaju zestaw śmieci. Jedyny, bo nikt dotąd nie miał możliwości technicznych, aby kolekcjonować wszelkie możliwe plotki, pomówienia, insynuacje, złośliwości, kłamstwa, półprawdy i dobry Bóg wie co jeszcze ludzie gotowi są powiedzieć i napisać przeciwko innym ludziom.

Oczywiście nie będę się upierał, że USENET to tylko bezwartościowe terabajty informacji, bo już lista wstępna postów (wypowiedzi? wywieszek? zawiadomień? komentarzy?) pokazuje, że znalazły się tam i rodzynki, jak choćby pierwsze wzmianki o Linuxie, i !WWW. Notabene, nie wiem jak przetłumaczyć nazwę krótkiej formy pisanej, w której korespondent na ogół odwołuje się do wypowiedzi poprzedników, a wszystko dzięki zmyślnemu oprogramowaniu jest zorganizowane w wątki, czasami ciągnące się latami. Myślę, że słowo "post" będzie dobrym neologizmem, bo dziś prawie nikt już nie pości, a niewielu ludzi powstrzymuje się od przyswajania sobie plotek z kolorowych magazynów i z sieci, więc taka zmiana znaczenia tego słowa nie będzie miała większego znaczenia.

Dlaczego na początku felietonu pomówiłem miliony ludzi korzystających z grup dyskusyjnych, że głównie plotkują? Ano, niech spróbują Państwo sami przeszukać archiwum poprzez Google. Jako osoba próżna i samolubna wpisałem własne nazwisko i oto co otrzymałemhttp://groups.google.com/groups?q=tatarkiewicz&start=0&sa=N. Jak zacząłem rezultat przeglądać, to mi resztka włosów na głowie powoli podniosła się i zastygła w postawie na baczność. Albowiem przedtem, odwiedzając specjalistyczne forum fontowe lub makowe, nawet nie pomyślałem, aby np. śledzić wątki kulturalne albo socjologiczne. A tymczasem mógłbym się z nich dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy.

Dotychczas jak jedna pani drugiej pani naszeptała coś do ucha w maglu, to rozpowszechnianie się takiej ploty mogło trwać latami. Choć pewnie ktoś kiedyś powtórzył ją na piśmie i nadał cechy prawdopodobieństwa, to jednak zdecydowana większość plotek umierała śmiercią naturalną. Dziś tak już nie jest - cokolwiek napisze się na dowolnej liście dyskusyjnej przechodzi do historii, skatalogowane i zindeksowane przez wyszukiwarki.

Weźmy jako przykład pogłoskę o tym, że ktoś jest gejem, alkoholikiem, schizofrenikiem, erotomanem, Żydem - listę można ciągnąć w nieskończoność, wystarczy odwołać się do nazwiska dowolnej osoby publicznej, a epitet zawsze się znajdzie. Na łamach CW nie mogę napisać czegokolwiek, bo nim moje słowa trafią do Państwa, to czyta je kilka osób i musi zaaprobować. Dlatego też słowo pisane miało swoją wagę, choć z drugiej strony, jak już coś opublikowano, to przysychało do delikwenta. Protestowanie, że się nie jest tym lub owym tylko wzmacniało przekonanie opinii publicznej. W taki sposób ludzie zostawali zametkowani na zawsze, tworzyli się tzw. Żydzi z gazety.

Teraz zabawa przeszła na wyższy poziom. Wystarczy w dowolnym wątku dowolnej listy dyskusyjnej napisać dowolną brednię, a przejdzie ona do historii i będzie dostępna dla każdego.

Nawet nie ma sensu prostować cudzych majaczeń - zresztą nie mamy żadnych szans, bo jest to walka jednego przeciwko wszystkim.

Owszem, czasami można dobrze ubawić się, czytając wielopiętrowe konstrukcje, ale w sumie jest to ponura zabawa. Pozostaje tylko biernie potwierdzić - tak, to prawda, że jestem... tu każdy może wpisać co mu ślina na język przyniesie. Ja z góry zgadzam się na wszystko. Do czego i Państwa namawiam.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200