Remanent-permanent

Cykl produkcyjny moich felietonów, jak niektórzy Czytelnicy zdążyli się zorientować, jest z grubsza przesunięty o cztery tygodnie. Dlaczego o cztery właśnie? Ano, mimo pozorów, jestem leniwy i strasznie się boję, że któregoś dnia będę miał tzw. blok pisarski, czyli po prostu nie zechce mi się nic napisać.

Cykl produkcyjny moich felietonów, jak niektórzy Czytelnicy zdążyli się zorientować, jest z grubsza przesunięty o cztery tygodnie. Dlaczego o cztery właśnie? Ano, mimo pozorów, jestem leniwy i strasznie się boję, że któregoś dnia będę miał tzw. blok pisarski, czyli po prostu nie zechce mi się nic napisać.

A skoro mam zapas kilku felietonów, no to mogę sobie pozwolić na luksus potencjalnego lenistwa. Jest jeszcze drugi powód. Otóż, numery CW nie ukazują się każdego tygodnia, czyli 52 razy w roku, a nieco rzadziej, a ja już tak wpadłem w pułapkę konieczności pisania, że nawet jak numeru nie będzie, to i tak piszę.

Aby ten wstęp zakończyć, postanowiłem wreszcie zrobić remanent roku 2001, ale taki remanent osobisty, felietonisty. A więc po pierwsze, kilka obserwacji uczestniczących. To był pierwszy rok bez dyskietek. Przeszedł bez żadnych problemów, a więc rzeczywiście dyskietka umarła. Pod koniec roku wymieniłem czytnik DVD w komputerze na wypalarkę standardu DVD-RW, odłączyłem CD-RW i teraz archiwizuję wszystko jak leci, bo jedna płytka ma pojemność 4,7 GB, więc nawet szkoda czasu na analizowanie, co nagrać. Tak więc w ciągu kilkunastu miesięcy moje możliwości robienia kopii zapasowych i przenoszenia plików wzrosły o trzy rzędy wielkości, co prawdopodobnie jest bezwzględnym rekordem świata.

Drugim ewenementem minionego roku było dla mnie wybranie systemu operacyjnego Linux przez IBM jako standardu. Firma rzeczywiście i na serio popiera pingwina, o czym mogłem się przekonać, rozmawiając z inżynierami od systemów wielokomputerowych. Gdyby jeszcze potrafiła wyprodukować tanie jednostki składowe, czyli zwykłe PC, no to każdy mógłby mieć nawet w najmniejszej firmie odpowiednik superkomputera. Myślę, że to będzie droga dalszego zwiększania mocy obliczeniowej, bo choć nowe procesory Pentium oraz AMD zbliżają się do 2 GHz, to przecież kiedyś nastąpi załamanie trendu. W tym czasie posiadacze komputerów Macintosh z dwoma procesorami G4 po zainstalo-waniu systemu X mogą osobiście się przekonać, że to nie tylko czysty zegar, ale także właściwy system operacyjny są ważne dla szybkości komputera.

A skoro już mówię o systemie operacyjnym, to muszę się przyznać: po raz pierwszy od wielu lat nie tylko opuściłem uaktualnienie Windows, w tym przypadku Me, ale świadomie i dobrowolnie podjąłem decyzję o nieinstalowaniu najnowszego produktu z Redmond, czyli XP. Ba, nawet namówiłem kilka osób, które kupiły nowe komputery, aby wymazały zainstalowany system i przeszły na W2K. Nie wiem, jak to jest formalnie z licencją (czy wolno używać wcześniejszej wersji OS, gdy się ma licencję na późniejszą - niech prawnicy tym się martwią), ale praktyka, czyli brak sterowników szczególnie dla komputerów przenośnych pokazuje, że tzw. downgrade jest jedyną skuteczną obroną przed uczynieniem swego komputera polem testowym dla producenta najbardziej popularnego systemu operacyjnego.

Na koniec dodam optymistycznie, że udało mi się odzyskać pieniądze z nieudanego zakupu na eBayu oraz otworzyć do końca konto w mBanku, choć do tego ostatniego mogę dostać się tylko z przeglądarki Explorer pod Mac OS, która z kolei źle odzwierciedla polskie litery. Poczciwa Netszkapa po prawidłowym zalogowaniu się (kiedy wymyślimy jakieś ładniejsze słowo na operację podłączania się do serwera?!), pokazuje pustą stronę. Tak więc moje życie jest już prawie, prawie całkowicie elektroniczne, ale mam o czym jeszcze marzyć i w tym roku. Czego i Państwu życzę!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200