Lokalni i innowacyjni

Dzięki nowym technologiom i usługom Polska ma szansę na skróty dogonić resztę telekomunikacyjnej Europy.

Dzięki nowym technologiom i usługom Polska ma szansę na skróty dogonić resztę telekomunikacyjnej Europy.

Przedstawiciele operatorów telekomunikacyjnych od pewnego czasu przedstawiają założenia swoich strategii, wg których nowe inwestycje związane z rozbudową lokalnych sieci telefonicznych wydają się schodzić na drugi plan. Mimo iż dostępność usług telefonii stacjonarnej w Polsce jest niemal dwukrotnie niższa niż średnia europejska, słyszymy wręcz o barierze popytu, a nawet o odchodzeniu niektórych abonentów. Po latach intensywnego wzrostu, wydatki inwestycyjne Telekomunikacji Polskiej SA ostatnio uległy znaczącej korekcie. Liczba nowych przyłączeń abonentów telefonicznych u tego operatora ma stanowić nie więcej niż 400-600 tys. rocznie. Osiągnięcie średniego poziomu, tj. 34 abonentów na 100 mieszkańców w 2004 r. nazwano planem docelowym.

Przy różnych okazjach przypomina się również, że większość przychodów w telekomunikacji jest generowana przez biznes. Prospekt emisyjny TP SA podawał, że w 1997 r. przychody od abonentów biznesowych, którzy wykorzystywali jedynie 15,8% linii abonenckich, stanowiły aż 46% przychodów z połączeń telefonicznych. Wiążąc te dane z wieściami o poważnych kłopotach większości tzw. niezależnych operatorów telefonicznych, niektórzy komentatorzy rynku telekomunikacyjnego formułują już trochę karkołomną tezę o załamaniu się rynku sieci lokalnych, wywołanym niską opłacalnością świadczenia usług telefonicznych abonentom indywidualnym, a przynajmniej tych spośród nich, którzy nie mieszkają w wielkich aglomeracjach. Wskazuje się przy tym, nie bez racji, na analogiczne problemy innych operatorów europejskich. Nie po raz pierwszy powraca pytanie, czy rząd nie powinien uruchomić specjalnych mechanizmów interwencyjnych, by wspomóc lokalnych inwestorów?

Telefon na pustyni

Wzywanie pomocy najwyższych administracyjnych instancji, zanim istota zjawiska nie została jeszcze przekonująco zdefiniowana, budzi nieufność. Może to być przejaw charakterystycznego polskiego syndromu wiary w omnipotencję urzędnika. Jest to chyba wiara o tyle słabo uzasadniona, że w ciągu ostatnich 10 lat regulator rynku miał swój niesławny udział w większości kłopotów lokalnych operatorów: począwszy od wieloletniej nieskuteczności ochrony przed zachowaniami dyskryminującymi monopolisty, całkowitym fiasku instytucji pełnomocnika rządu do spraw telefonizacji wsi, wstrzymywaniu rebalansowania taryf, aż po absurdalną politykę opłat koncesyjnych, kiedy jedne lokalne koncesje "rozdawano" za symboliczną opłatę 5 mln starych zł (500 zł), by później inne podobne jakościowo poddawać konkursom, windującym ceny do wielu dziesiątków milionów euro.

Na pewno trzeba będzie podjąć jakieś decyzje w sprawie tak ewidentnych zaległości, jak nie zapłacone opłaty koncesyjne bankrutujących operatorów, nieskuteczność przepisów Prawa telekomunikacyjnego czy absurdalna liczba decyzji administracyjnych, potrzebnych do realizacji nawet stosunkowo prostej inwestycji telekomunikacyjnej. Negatywny wpływ niesprawnego systemu regulacyjnego jest oczywisty. Jednak problem spadku koniunktury w lokalnych sieciach telefonicznych ma charakter ogólny i jego związek z formą własności sieci wydaje się drugorzędny.

Trudno się spodziewać znaczącej pomocy ze strony rządu, ukierunkowanej na lokalnych operatorów infrastruktury telekomunikacyjnej, skoro telekomunikacja w Polsce zazwyczaj znajduje się na marginesie "wielkiej" polityki. Oczywiste, że bardzo znaczącym impulsem rozwojowym może być poważniejsze potraktowanie przez rząd różnych programów rozwoju społeczeństwa informacyjnego, pod warunkiem że od wstępnych deklaracji wsparcia uda się wreszcie przejść do realizacji większej liczby konkretnych projektów. Nowe zastosowania telekomunikacji i teleinformatyki na pewno zrewidują tradycyjne poglądy na temat telefonu na wsi, który służył tylko do tego, by czasem wezwać lekarza.

Również samorządy, które teoretycznie powinny traktować wspomaganie tego typu działań jako realizację tzw. zadań własnych gminy, niejednokrotnie dawały dowody niedoceniania wartości tego typu inwestycji (chociażby w sytuacjach, kiedy występowały z roszczeniami wobec operatorów, przypomniawszy sobie, że wcześniej wsparły społeczne komitety telefonizacji). Niestety, będące wzorcem działań społecznych spółdzielnie gminne z okolic podrzeszowskiego Tyczyna, gdzie lokalne rozmowy telefoniczne i Internet są od lat darmowe, nie znalazły naśladowców. Z drugiej strony, zapewne trudno byłoby skopiować ten bezinteresowny idealizm popychający ludzi do wspólnego działania przed prawie dziesięciu laty, ale OST Tyczyn był dla tej społeczności z typowo wiejskiego, pozbawionego jakiegokolwiek przemysłu terenu inspiracją do podjęcia wielu innych projektów w sferze infrastruktury, ekologii, zwalczania bezrobocia. Tam właśnie zaczęto realizować wizję społeczeństwa informacyjnego, zanim jeszcze ta nazwa została wymyślona.

Zmiana myślenia

Niewątpliwie pewnym wytłumacze-niem błędów popełnionych przez urzędników, zajmujących się łącznością w Polsce, są globalne kłopoty lokalnych telekomów. Rynek telekomunikacyjny zmienia się w tempie, który zaskakuje nawet wytrawnych światowych inwestorów. Wiele z koncepcji regulacyjnych, uważanych za fundamentalne, jak choćby wypracowane z trudem pomysły na tzw. fundusze usług powszechnych, dewaluuje się, zanim zastosowano je w praktyce.

Wizja telefonu dla każdego, po przystępnej cenie, bez względu na to gdzie mieszka, wydaje się społecznie słuszna. Wątpliwości zaczęło jednak budzić obudowanie jej biurokratyczną strukturą administracji. Miała ona obiektywnie wyliczyć, jaka dotacja z budżetu należy się wybranemu operatorowi, który ponosi w związku z budową nieopłacalnej infrastruktury dodatkowe koszty, choć nie wiadomo według jakich kryteriów. Problem w tym, że miałby to być specjalny podatek płacony przez wszystkich uczestników rynku, również tych, którzy dopiero zaczynają inwestować. Jego głównym beneficjantem byłaby pewnie w Polsce i tak TP SA, zyskując dodatkowe wsparcie do przeciwdziałania konkurencji. Lepiej będzie, jeżeli to możliwe, uruchomić ogólniejsze mechanizmy, które będą wspierać infrastrukturalne potrzeby samego zainteresowanego, mieszkającego daleko od skupisk ludzkich (bo nie stać go na telefon ze względów socjalnych lub wymaga specjalnych urządzeń, bo jest niepełnosprawny).

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200