Nie sądź drugiego po minie...

Kłopoty, o jakich za chwilę, towarzyszyły mi od zawsze. Już we wczesnych latach szkolnych rodzice musieli wysłuchiwać skarg sąsiadów, że idzie taki (czyli ja) ulicą i ludzi nie poznaje. Dziś w jakimś stopniu chroni mnie przed tym samym córka, wychwytując znajomych w mijanym tłumie i zawczasu mnie ostrzegając.

Kłopoty, o jakich za chwilę, towarzyszyły mi od zawsze. Już we wczesnych latach szkolnych rodzice musieli wysłuchiwać skarg sąsiadów, że idzie taki (czyli ja) ulicą i ludzi nie poznaje. Dziś w jakimś stopniu chroni mnie przed tym samym córka, wychwytując znajomych w mijanym tłumie i zawczasu mnie ostrzegając.

A wszystko bierze się z tego, że choćbym nie wiem jak się koncentrował, po krótkiej chwili przestaję zauważać twarze mijanych osób, z wiadomymi konsekwencjami. Co gorsza, zupełnie nie mam pamięci do twarzy i muszę kogoś kilka razy widzieć, by zapamiętać, jak wygląda.

Dlatego też z magią graniczy dla mnie wyczyn policjanta z północno-wschodniej części Polski, który na ulicy rozpoznał i ujął przestępcę, poszukiwanego listem gończym, wydanym trzy miesiące wcześniej gdzieś na Śląsku. Przecież taki policjant każdego dnia ogląda kolekcje podobnych zdjęć...

Ostatnio wiele się mówi o komputerowym rozpoznawaniu twarzy, widząc w tym sposób na odpowiednio wczesne wykrywanie obecności osób mogących być przyczyną problemów. Do grona firm mających w tym zakresie coś do zaoferowania dołączył niedawno Intel. Rosyjskie laboratorium tej firmy w Niżnym Nowgorodzie opracowało oprogramowanie, które tym różni się od innych, że umożliwia stosowanie dwóch kamer jednocześnie, pozwalając uzyskać efekt głębi obrazu. Nosi ono nazwę OpenCV (Open Source Computer Vision Library) i ma blisko 500 funkcji oraz interfejsy, pozwalające na jego współdziałanie z popularnym oprogramowaniem do komputerowego przetwarzania obrazów.

Istotne jest również to, że Intel udostępnia swój najnowszy produkt wszystkim zainteresowanym jako oprogramowanie open source (www.intel.com/ research/mrl/research/opencv).

Samo oprogramowanie do rozpoznawania twarzy nie miało dotąd wielu sukcesów. O ile sprawowało się jako tako w przypadku obrazów statycznych (np. zdjęcie w dowodzie tożsamości), o tyle całkowicie zawodziło w ruchu. Wynika to z tego, że jego działanie opiera się przede wszystkim na pomiarach antropologicznych, takich jak odległość między gałkami ocznymi. Próby wykazują jednak, że wystarczy zgolić wąsy lub zapuścić brodę, by takie oprogramowanie było zupełnie bezradne. Nie potrafi ono także uwzględnić skutków starzenia się czy założenia okularów.

Największą dotąd próbę praktyczną z tego zakresu podjęto w ub.r. przy wejściach na stadion Super Bowl w Tampa na Florydzie, gdzie twarze wchodzących porównywano z bazą znanych kryminalistów. Większość z dziewiętnastu pozytywnych identyfikacji uznano jednak za pomyłkę. Departament Obrony USA na podstawie własnych prób twierdzi, że najlepsze programy mylą się aż przy co trzeciej twarzy.

Dla mnie z tego taka tylko pociecha, że nie jestem sam ze swym problemem. Zmagają się z nim także komputery, na których rychłe wsparcie nie bardzo mogę w tym przypadku liczyć. Może to i lepiej, bo nowości techniczne, szczególnie tego rodzaju, jakoś mają to do siebie, że jako pierwsze stosuje się je w celach nie całkiem godziwych. To zaś kojarzy mi się z widzianym przed laty filmem francuskim(?), w trakcie którego policja najpierw filmowała demonstracje młodzieżowe, a następnie, oglądając wielokrotnie film, wyznaczała uczestnika, który wyglądał na prowodyra zajść i którego złapaniem można było pochwalić się publicznie, dowodząc przy okazji, że władza panuje nad sytuacją. Jak można się domyślić, do tej roli najlepiej pasował (wyglądem) przypadkowy przechodzień, którego zidentyfikowano, odnaleziono, aresztowano i poddano policyjnej "obróbce", aby sam uwierzył w to, co mu zarzucano.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200