Tu na razie jest ściernisko...

... i nie wiadomo czy będzie San Francisco, jeśli - po pierwsze - rynek oceni, że nie warto inwestować właśnie w Polsce w zaawansowane technologie, po drugie - rząd będzie notorycznie zaskakiwał przedsiębiorców zmianami w prawie.

... i nie wiadomo czy będzie San Francisco, jeśli - po pierwsze - rynek oceni, że nie warto inwestować właśnie w Polsce w zaawansowane technologie, po drugie - rząd będzie notorycznie zaskakiwał przedsiębiorców zmianami w prawie.

Podatek importowy miał być jednym z lekarstw na dziurę budżetową. W dyskusjach padały różne wyliczenia, ile na tym zyska budżet państwa. Trochę ciszej rozważano straty. Nie wiadomo wszakże, w jakim stopniu do rezyg-nacji z tego pomysłu przyczynił się lobbing inwestorów zagranicznych i gmin, na terenie których znajdują się zakłady produkujące w większości z importowanych części. "Gdyby podatek został wprowadzony, musielibyśmy przenieść produkcję do innego kraju" - mówi Zbigniew Kozicki, dyrektor ds. inwestycji w Flextronics International. Koncern ten wyspecjalizował się w produkcji na zlecenie takich potentatów rynku telekomunikacyjnego, jak Ericsson i Nokia. W fabryce pod Tczewem, powstałej na terenie Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, wytwarzane są m.in. przystawki do telefonów komórkowych i elementy central telefonicznych. Komponenty pochodzą z zagranicy.

Zdaniem Zbigniewa Kozickiego, jeśli podatek importowy wyniósłby 8%, zaś komponenty stanowią 90% wartości produktu, to fabryka byłaby na minusie, ponieważ margines zysku kształtuje się między 3 a 4%. Oznaczałoby to jej zamknięcie. "Owszem, zostałyby po nich świetne drogi, oświetlenie, słowem cała infrastruktura, ale nie o to chodzi" - konstatuje Zenon Odya, prezydent miasta Tczewa. "Dzięki inwes-tycjom bezrobocie wzrasta dużo wolniej niż gdzie indziej. Już raz o mało co byliśmy zagrożeni bezrobociem strukturalnym. Gdyby wycofał się Flextronics lub Molex, sytuacja ludzi w okolicy byłaby nie do pozazdroszczenia. Toteż niezwłocznie przekazaliśmy wojewodzie pomorskiemu nasze wyliczenia skutków wprowadzenia podatku importowego" - dodaje.

A tam gdzie to kretowisko będzie stał mój bank

Prezydent Zenon Odya i inni samorządowcy nie mogą spocząć na laurach. Wkrótce zostaną zmienione zasady wspierania inwestycji. Rząd Polski skoncentrował się bowiem na tworzeniu Specjalnych Stref Ekonomicznych (SSE) w wybranych, gorzej rozwiniętych regionach, oddalonych od ośrodków działalności gospodarczej, często na obszarach rolniczych. Już w chwili tworzenia SSE łamano zawarty w 1991 r. przez Polskę i ówczesną Europejską Wspólnotę Gospodarczą (EWG) układ stowarzyszeniowy. Wbrew unijnym zasadom, przedsiębiorstwa, które zainwestowały w SSE, miały do 2017 r. przez 10 lat nie płacić podatku dochodowego, a przez kolejne 10 - uiszczać tylko połowę jego wymiaru.

W ubiegłym roku rząd dostosował status stref do unijnych przepisów, ale tylko dla inwestorów, którzy rozpoczęli tam działalność po 1 stycznia 2001 r. W zasadzie ustały inwestycje w strefach, zwłaszcza że do tej pory nie udało się uchwalić w Sejmie ustawy o finansowym wspieraniu inwestycji, gwarantującej pomoc publiczną w przypadku utworzenia nowego zakładu pracy przy zainwestowaniu minimum 10 mln euro, zaś przy rozbudowie i modernizacji zakładu - jeśli wartość inwestycji wyniesie nie mniej niż 0,5 mln euro. Czy 700 firm, które przed 2001 r. uwierzyły rządowi, że pacta sund servanda (umów należy dotrzymywać) i tym razem będą mogły mu zaufać?

Nad makietą się męczyłem ładnych parę lat

"System podatkowy nie ma większego znaczenia przy produktach innowacyjnych" - uważa Marcin Hejka, dyrektor ds. inwes-tycji strategicznych Intel Capital. "Rządy jednak muszą wykazać się determinacją, aby u nas powstawały centra badawczo- -rozwojowe" - dodaje. Intel zaryzyko- wał bez rządowych gwarancji. W 1999 r. przejął gdański Olicom i przekształcił go w Intel Technologie Poland. Teraz ośrodek badawczo-rozwojowy, zatrudniający 150 osób, w większości inżynierów, pracuje nad nowymi produktami sieciowymi.

Historycznie pierwszą firmą, która zainwestowała w prace badawczo-rozwojowe w Polsce, była Motorola. W 1998 r. ogłosiła, że w Krakowskim Parku Technologicznym (KPT) powstanie Centrum Oprogramowania i fabryka półprzewodników. Dotychczas w Centrum Oprogramowania znalazło pracę 150 osób. Nie zmieniono planów i nadal jest aktualne, że będzie tam pracowało do 500 osób, zwłaszcza młodych inżynierów, absolwentów uczelni krakowskich i nie tylko. "Jeśli korzysta pan z telefonu komórkowego Motoroli, to interfejs powstał właśnie w Krakowie. Również oprogramowanie w stacjach bazowych CDMA jest dziełem polskich inżynierów" - zapewnia Ryszard Łada, prezes zarządu Motorola Polska. W tym czasie jednak Motorola sprzedała swój dział półprzewodników, przez co inwestycja w planowaną fabrykę w Polsce stała się nieuzasadniona.

Czy ścieżką wytyczoną przez Motorolę i Intela pójdzie np. Nokia? Od kilku lat wiadomo że Nokia szuka w Europie Środkowo-Wschodniej miejsca na centrum badawczo-rozwojowe. Stefan Widomski, wiceprezes ds. międzynarodowych w tym koncernie, jest podejmowany z honorami przez polskie, czeskie i węgierskie agencje rządowe, zajmujące się inwestycjami. Jednak sentymenty na niewiele się zdadzą. Liczy się chłodna kalkulacja, z której wyniknie, gdzie lepiej inwestować. Być może za wyborem Polski przemówi wspomniana ustawa o finansowym wspieraniu inwestycji, która przewiduje pomoc państwa dla inwestycji innowacyjnych, np. centrów badawczych. Jednak dla inwestora decydujące znaczenie mają inne czynniki.

Do roboty mam smykałkę krzepę mam jak wół

"Tu są innowacje, tu są inżynierowie, tu są pomysły!" - zachwala Polskę jako miejsce do inwestycji Marcin Hejka. "Relatywnie niskie koszty" - mówi Piotr Madziar, dyrektor ds. obsługi inwestorów w Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych (PAIZ). "W Szwecji na stosunkowo niewielkim obszarze byłoby niemożliwe znalezienie 5 tys. osób do pracy w fabryce. Co innego w Polsce i to przy utrzymującym się wysokim bezrobociu" - wyjaśnia Zbigniew Kozicki.

Według badań PAIZ, inwestorzy przy wyborze miejsca kierują się stabilnością polityczną i czynnikami makroekonomicznymi, perspektywami rozwoju gospodarczego, rynkiem zbytu, kosztami pracy, wykształceniem pracowników, wreszcie sprawnością aparatu administracyjnego i przepisami podatkowymi. Zmiana któregokolwiek czynnika wpływa na skalę bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Na razie nie są znane wyniki za 2001 r. Są jednak pewne przypuszczenia, że będą one mniejsze niż 10 mld USD (poziom inwestycji w 2000 r.). Pamiętajmy jednak, że ok. 3,1 mld USD uzyskano ze sprzedaży akcji Telekomunikacji Polskiej SA France Telecom.

Skoro inwestorzy doceniają poziom wykształcenia rodzimych inżynierów, dlaczego inwestycje w sektor zaawansowanych technologii można policzyć na palcach jednej ręki? Interesują nas zwłaszcza inwes-tycje typu "greenfield", w wyniku których powstaje infrastruktura, centrum badawczo- -rozwojowe lub fabryka, bo inwestycji kapitałowych - oprócz TP SA - jest znacznie więcej, np. udział Deutsche Telekom w Polskiej Telefonii Cyfrowej, operatorze sieci komórkowej Era, lub Vivendi w Elektrim Telekomunikacji. Może rząd powinien określić branże, na których szczególnie powinno nam zależeć? W ubiegłym roku PAIZ snuł plany, aby za takie branże uznać przemysł motoryzacyjny, chemiczny i teleinformatyczny, ale nic z tego nie wyszło.

"Dlaczego rząd ma być mądrzejszy od rynku? Widocznie rynek ocenił, że w Polsce nie warto inwestować w sektor hi-tech" - dziwi się Mirosław Gronicki, główny ekonomista BIG Banku Gdańskiego SA. Jego zdaniem, należy wspierać wszystkich przedsiębiorców albo nikogo. Z tego powodu uważa pomysł SSE za bardzo szkodliwy. "Polityka gospodarcza państwa nie może się opierać na preferencjach. Zawsze padnie pytanie, a na jakich zasadach przyznano ulgi inwestycyjne?" - wyjaśnia.

Marcin Hejka żałuje, że wokół rodzimych wyższych uczelni nie powstają różnego rodzaju firmy technologiczne na wzór anglosaskich "clusters", którymi obrosły Cambridge i Glasgow. "Centra badawcze nie wpływają na biznes" - ubolewa. "Polscy naukowcy zamknęli się w świecie teorii, podczas gdy węgierscy postawili na praktykę - i to w naukach matematycznych" - tłumaczy Mirosław Gronicki.

Ja nie jestem w ciemię bity budowlankę znam

Na przedmieściach Tczewa fabrykę zbudował amerykański Molex Premise Networks. Specjalizuje się w produkcji elementów sieciowych: gniazdek, światłowodów i innych części okablowania strukturalnego. Gdy Molex w 1995 r. przejął fir- mę MOD-TAP, którego właścicielem był George Ekiert, Polak z pochodzenia, zaczęto szukać miejsca na budowę fabryki. Po kilku latach starań wybór padł na SSE w Tczewie.

"Dynamiczny rynek wymaga obecności na miejscu" - mówi Artur Czereszko, prezes zarządu polskiego oddziału Molex Premise Networks. Ale jak o tym przekonać innych? W jaki sposób promować inwestycje w Polsce, żeby nie skończyło się to tylko na zlecaniu przez Compaq Computer składania komputerów w szczecińskiej fabryce FC Factory? "Proszę pana, można brać udział w rajdzie Monte Carlo lub Akropol. Inwestowanie w Polsce to rajd Paryż - Dakar" - puentuje Artur Czereszko.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200