Na dwoje babka wróżyła

Mamy rok symetryczny. Ostatni tego typu przypadek wystąpił w roku 1991, a wcześniejsze miały miejsce w odstępach studziesięcioletnich, z wyjątkiem pierwszego wieku. Ten rok jest o tyle wyjątkowy, że jako pierwszy w naszej erze czterocyfrowy jest podzielny przez dwa. Czyżby miał być symbolem dzielenia się z drugimi, a może symbolem nowych podziałów? Zobaczymy, ile warte są arytmetyczne manipulacje na datach.

Mamy rok symetryczny. Ostatni tego typu przypadek wystąpił w roku 1991, a wcześniejsze miały miejsce w odstępach studziesięcioletnich, z wyjątkiem pierwszego wieku. Ten rok jest o tyle wyjątkowy, że jako pierwszy w naszej erze czterocyfrowy jest podzielny przez dwa. Czyżby miał być symbolem dzielenia się z drugimi, a może symbolem nowych podziałów? Zobaczymy, ile warte są arytmetyczne manipulacje na datach.

Przeprosiłem się ostatnio z Linuxem. Po kilku latach absencji zawitał ponownie pod moją strzechę, na moje wyraźne życzenie. Postanowiłem sprawdzić, jak sprawy przedstawiają się obecnie, na ile graficzne środowisko systemu ułatwia życie użytkownikowi. Moje dotychczasowe doświadczenia z Linuxem ograniczały się do stosowania go w wersji serwerowej jako routera internetowego czy serwera FTP. Ponadto chciałem osobiście zweryfikować, w jakiej mierze stanowi potencjalną konkurencję dla Windows, na co mogę od razu odpowiedzieć, że stanowi. Zaopatrzyłem się w dystrybucję Mandrake 8.1, kupując czasopismo Linux+ Extra, zawierające trzy płyty instalacyjne i taką samą liczbę źródeł. Oczywiście można ściągać software z sieci, czego nie doradzam, gdy nie dysponuje się łączem odpowiednio szybkim.

Mandrake instaluje się intuicyjnie. Dosyć dobrze profilowane menu instalacyjne pozwala na wstępne określenie przeznaczenia systemu oraz idących za tym usług. Konfigurowanie systemu w fazie późniejszej także nie przysparza problemów i nierzadko jest bardziej czytelne niż w używanych powszechnie systemach stacji roboczych. Na dobrą sprawę mało zaawansowany użytkownik nieźle poradzi sobie z systemem dzięki graficznemu interfejsowi (ze wskazaniem na KDE), nie mając pojęcia o poleceniach, skryptach i powłokach.

Dlaczego więc nie używam Linuxa na co dzień, skoro jest taki dobry? Sprawa wygląda dosyć prozaicznie. Moi klienci posługują się środowiskiem Windows. Nie mogę więc pisać dla nich programów pod Linuxa, nie mogę im nakazać wymiany systemów, do których są już przyzwyczajeni od lat i na których bazują ich wszystkie aplikacje. Sprawa ma wymiar magicznego kręgu zależności i wyraźnie potrzeba dłuższego czasu na zmianę tendencji.

Zimowe żywioły ponownie dały znać o sobie i udowodniły jak nikłe są nasze szanse w walce z naturą o przetrwanie. Możemy mieć najlepsze systemy komputerowe, możemy grymasić i przebierać pomiędzy Linuxami a Windowsami, ale co z tego, skoro odcięci od świata nie jesteśmy w stanie przebrnąć kilku kilometrów. Jedynie niewzruszony Internet działał poprawnie, mimo całej zawieruchy, dając możliwość wirtualnych podróży. Niestety, poprzez sieć nie prześle się pożywienia, a poleceniami systemu nie usunie się zasp i nie zmieni się pogody. Z jednej strony mamy do dyspozycji nowe technologie, z drugiej zaś jesteśmy ciągle w erze łopat. I jak to będzie dalej? Ano, na dwoje babka wróżyła.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200