Trzeba być na czasie

Z Jackiem Purzyckim, zastępcą dyrektora ds. administracji i informatyki w Aqua SA, rozmawia Antoni Bielewicz.

Z Jackiem Purzyckim, zastępcą dyrektora ds. administracji i informatyki w Aqua SA, rozmawia Antoni Bielewicz.

Jerzy Strzelecki, prezes Aqua SA, mówił, że jeszcze 10 lat temu wodociągi bielskie miały kiepską opinię i trafiali do nich jedynie ci, którzy nigdzie nie mogli znaleźć zatrudnienia. Jak w kilka lat udało się Państwu zmienić to nastawienie i zachęcić ludzi, zwłaszcza tak poszukiwanych informatyków, do pracy w spółce, która powstała po przekształceniu tychże wodociągów?

Zmienił się zarząd, a wraz z nim sposób kierowania firmą, co z czasem zaczęli dostrzegać także potencjalni pracownicy. Podobnie było z informatyką. Budowanie działu IT to znacznie rozciągnięty w czasie proces. Z początku dział liczył 3 osoby, potem rósł, żeby wreszcie zatrudniać 6 osób. Nowych pracowników zachęcaliśmy przede wszystkim pokazując im kolejne realizowane projekty. Najpierw był to system billingowy, potem system telemetryczny (służący do pomiarów wody - przyp. red.), sieć, aż wreszcie wdrożenie systemu ERP. Nasi informatycy zawsze uczestniczyli w ciekawych projektach.

Aqua zawsze w szerokim zakresie korzystała z pomocy firm zewnętrznych. Jaka wobec tego była rola informatyków zakładowych?

Przygotowują oni pełny projekt wdrażanych systemów. Zaprogramowanie odpowiednich funkcji pozostawiamy wyspecjalizowanym firmom, mającym komponenty, z których budowany jest system, nie dysponującym jednak należytą wiedzą na temat funkcjonalności. Tak jest po prostu taniej.

Czy w takim mieście, jak Bielsko-Biała trudno o dobrego specjalistę?

Nie jest to zbyt trudne. Oczywiście znalezienie kogoś znającego specyfikę branży usług komunalnych nie jest rzeczą łatwą. Nam jednak zależy przede wszystkim na ludziach, którzy chcą się uczyć. Na pewno nie mamy problemów ze znalezieniem nowych osób. Nie możemy co prawda zaoferować im kokosów. Każda podwyżka pensji znajduje odzwierciedlenie w cenach oferowanych przez nas usług, a te nie mogą być zbyt wysokie. Możemy natomiast zagwarantować im w miarę pewne zatrudnienie. Bo czy ktoś sobie wyobraża, że mogłaby upaść spółka dostarczająca miastu wodę?

Sytuacja faktycznie wydaje się komfortowa. Czy to oznacza, że szef działu informatyki w dobrze prosperującej firmie z sektora usług komunalnych nie ma żadnych problemów?

Funkcjonując w warunkach rynkowych, zwłaszcza w tym sektorze, wciąż odczuwam ogromną presję na ograniczenie kosztów funkcjonowania. Nasze realne możliwości finansowe nie przystają do tego, co oferuje rynek. I nie mówię tu o żadnych wodotryskach, ale o rozwiązaniach, których zastosowanie miałoby duże uzasadnienie ekonomiczne, niestety jednak znalazłoby odzwierciedlenie w cenach dostarczanej przez nas wody. Zresztą tak naprawdę nie chodzi tu jedynie o bariery natury finansowej, ale także prawnej czy mentalnej. Pewne rzeczy można by w znacznym stopniu udoskonalić, jednak nasi kontrahenci i urzędnicy nie są na to jeszcze gotowi.

Pełniąc funkcję dyrektora ds. informatyki i administracji, odpowiada Pan jednocześnie za wiele różnorodnych zagadnień. Jak godzi Pan te wszystkie obowiązki?

Równolegle odpowiadam zarówno za dział informatyki, jak i dział prawny, kadry i organizację, co wymaga przede wszystkim ciągłego bycia na czasie. Trzeba codziennie czytać zarówno żółte, jak i zielone strony Rzeczpospolitej, wciąż dokształcać się w tematach technologicznych. Dlatego tak ważna na tym stanowisku jest umiejętność delegowania obowiązków. Nie będę jednak ukrywał, że nadal najwięcej czasu poświęcam informatyce. Nawet gdy kilka lat temu zaproponowano mi awans na zastępcę dyrektora ds. administracji, zgodziłem się jedynie pod warunkiem że do jego nazwy zostanie dołożony jeszcze drugi człon "i informatyki".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200